Brak sesji za oceanem nie powinno sprzyjać podejmowaniu nadmiernego ryzyka na parkietach europejskich. Inwestorów czeka sesja bez istotnych danych makroekonomicznych.
Wczorajsza skrócone notowania na Wall Street nie zakończyły się zdecydowanym akcentem byka czy niedźwiedzia. Dow Jones finiszował na +0,7 procent, S&P500 wskazał +0,1 procent, z kolei Nasdaq Composite stracił -0,3 procent. Pierwsza połowa sesji należała do sprzedających, ale w ostatnich godzinach przed zamknięciem popyt wyrównał wcześniejsze straty i ustabilizował poziomy notowań.
Zamknięcie pierwszego tygodnia okresu wakacyjnego, który zwykle kojarzy się ze zmniejszoną aktywnością inwestorów wcale nie musi być skazane na marazm. Tym bardziej, że ostatnie sesje charakteryzowały się zwiększonym obrotem. Rynek być może próbuje uchwycić właściwe dno, które będzie przepustką do odreagowania. Tymczasem dzisiejsza sesja na rynkach starego kontynentu, w tym GPW, nie przyniesie publikacji wskaźników koniunktury, które mogłyby zaważyć na przebiegu zmagań na parkiecie.
W sytuacji próby uchwycenia stabilizacji na GPW, warto zwrócić uwagę na aktualną sytuację techniczną indeksu blue chipów. Szybsza i wolniejsza średnia krocząca w dziennym przekroju czasowym, wciąż wskazują na rynek niedźwiedzia. 36 sesji trwa już zniżka w krótkim terminie mierzona od lokalnego szczytu z połowy maja. Oscylator stochastyczny próbuje opuścić strefę wyprzedania, ale wciąż wznoszący się wskaźnik siły trendu nie pozwala na wygenerowanie właściwego sygnału kupna.
Dla porównania indeks spółek średniej kapitalizacji wraz z bieżącym tygodniem wyszedł poniżej kreślenia długoterminowego trendu wzrostowego mierzonego od 2003 roku.
Na skutek powyższego linia stała się poziomem oporu. W sytuacji kiedy obóz byka przejąłby inicjatywę, wysokość powyżej 2700 punktów będzie najbliższym miejscem docelowym. Mocno wyprzedane wskaźniki techniczne zarówno w dziennej jak i tygodniowej skali czasowej mogą być wystarczającym powodem do punktu zwrotnego.
Można też zauważyć pierwsze oznaki zmiany nastawienia podaży, która zauważyła, że bieżące poziomy cenowe stają się coraz mniej atrakcyjne do pozbywania się papierów wartościowych.