Gorzej niż nasz rynek zakończyły sesje tylko giełdy rosyjska i turecka. Ponieważ wszystkie zagraniczne fundusze te trzy rynki traktują jak Emerging Europe można było sądzić, że przecenę wywołało właśnie wycofanie kapitałów z tych rynków. Jednak rzut oka na minimalny obrót jasno oznaczał, że takie spadki nie są spowodowane dużą chęcią sprzedaży, ale niewielkim popytem.
Dodatkowo siłę niedźwiedzi zwiększały dane ze Stanów. Rynek mieszkaniowy rozczarował, bo rozpoczętych nowych domów jak i pozwoleń na budowę było mniej niż oczekiwano. Można jednak powiedzieć, że było to rozczarowanie brane pod uwagę, bo w ubiegłym miesiącu dane były zdecydowanie lepsze od prognoz, a wszystko za sprawą zmian prawnych. Przez nie deweloperom opłacało się w czerwcu złożyć część wniosków o budowę ,,na zapas", aby załapać się na stare regulacje. Również inflacja w cenach producentów okazała się w minionym roku najwyższa od 27 lat. Główną przyczyną tak dużego wzrostu były ceny energii a szczególnie podwojenie ceny ropy w ciągu zaledwie 12 miesięcy.
Dziś od rana nie będziemy mogli wesprzeć się na wczorajszym zamknięciu indeksów w USA. Po raz kolejny amerykańskie byki ugięły się pod wpływem słabych nastrojów i nie wytrzymały naporu podaży. Indeksy spadły o 1 proc., ale dzięki temu dziś może rozpocząć się w Europie wyczekiwanie na odbicie. Po dwóch dniach spadków korekta poprawiłaby atmosferę. Jest na to spora szansa, ponieważ brak dziś danych istotnych dla ogólnoświatowych rynków. Krajowa wielkość produkcji przemysłowej będzie obserwowana tylko z uwagi na istotność tego wskaźnika dla RPP. Jeżeli zatem sytuacja zagraniczna będzie choćby stabilna to powinniśmy uchronić się przed czwartym z kolei dniem spadków.
