Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Co powie dzisiaj szef Fed?

0
Podziel się:

Poniedziałek giełdy europejskie rozpoczęły lekkim wzrostem indeksów, co było normalną reakcję po dużych, piątkowych, spadkach. Jednak już po dwudziestu minutach popyt spasował i indeksy zaczęły się osuwać.

Co powie dzisiaj szef Fed?

Podobnie wyglądała sytuacja na rynku walutowym, gdzie rósł kurs EUR/USD. Nie trwało to jednak długo - indeksy wróciły do poziomu piątkowego zamknięcia, a przed otwarciem sesji w USA ruszyły na północ. Rozpoczęło się polowanie na odbicie w USA, ale początek sesji za Oceanem tak się Europejczykom nie podobał, że sesje zakończyły się spadkami indeksów.

W USA inwestorzy pozbawieni byli nowych impulsów wynikających z publikacji danych makro, ale wsłuchiwali się w to, co mówili członkowie Fed. Było ich równie wiele jak w piątek, ale wypowiedzi bardzo się różniły. Dennis Lockhart, szef Fed z Atlanty przypomniał, że rynek pracy już od czerwca wykazywał oznaki osłabienia (przypominam, że czerwcowe dane zostały zweryfikowane o prawie 50 procent w dół).

Jednak Richard Fisher z Dallas stwierdził, że jest generalnie zadowolony z rozwoju gospodarki, a sierpniowy raport z rynku pracy jest tylko wypadkiem przy pracy. Z kolei Janet Yellen z San Francisco wykazała wyraźne zaniepokojenie stanem gospodarki. Według niej kryzys finansowy spowodował wzrost zagrożenia dla całej gospodarki. Jak się te wszystkie wypowiedzi podsumowało z tym co mówiono w piątek i podczas weekendu to można było wywnioskować, że obniżka stóp o 50 pb nie jest prawdopodobna, ale o 25 pb. prawie pewna.

Skoro tak to było pod co grać na rynku walutowym i dzięki temu wzrósł kurs EUR/USD bardzo zbliżając się do rekordu wszech czasów. Osłabienie dolara zazwyczaj doprowadza do wzrostu cen surowców i rzeczywiście ponad jeden procent zdrożała ropa, mimo, że we wtorek OPEC może teoretycznie podjąć decyzję o podniesieniu wydobycia. Cena tego surowca jest już o niecały procent od rekordu wszech czasów. Zdrożało też złoto, które jest coraz bliżej szczytu z maja zeszłego roku. Tylko kontrakty na miedź lekko staniały, bo jednak, jeśli w USA pojawi się recesja to zakazi resztę świata, a to nie może pomagać wzrostowi cen tego metalu.

Rynek akcji dostawał więcej informacji dobrych niż złych. Brytyjski miliarder Joseph Lewis kupił za 860 mln USD siedem procent akcji Bear Stearns, firmy sektora finansowego, która miała ostatnio tak duże problemy ze swoimi funduszami hedżingowymi. Jak zwykle, kiedy duży inwestor dokonuje takiego zakupu, rynek reaguje bardzo pozytywnie.

Poza tym Intel podniósł prognozę przychodów na 3. kwartał, co pomagało sektorowi producentów półprzewodników, a co za tym idzie indeksowi NASDAQ. Jeszcze bardziej pomagał temu indeksowi wzrost kursu Apple, który poinformował, że sprzedał 1 milion iPhone w kilka tygodni. Jedynym minusem było chyba to, że Washington Mutual podjął decyzję o zwiększeniu o 500 mln USD rezerw w tym roku z powodu złych kredytów hipotecznych.

Jak widać w zasadzie wszystko sprzyjało obozowi byków, który na silnym rynku i po dużym piątkowym spadku nie powinien mieć problemu z podniesieniem indeksów. Rynek jednak silny zdecydowanie nie był. Po pozytywnym otwarciu indeksy do 17.30 osuwały się i spadały o tej porze już całkiem mocno. Dopiero wtedy byki zaczęły powoli, chociaż systematycznie podnosić indeksy. Rosły one już nawet po 0,5 proc., ale zapał w miarę zbliżania się do końca sesji słabł i koniec przyniósł neutralne zamknięcie. Nie było to nic innego jak nieudany ,,ząbek" w trendzie spadkowym.

Dzisiaj z kalendarium oglądanym pod kątem publikacji makroekonomicznych, wieje nudą. Przed południem IEA (Międzynarodowa Agencja Energii) opublikuje raport o globalnej sytuacji na rynku ropy, ale jego wpływ na zachowanie rynku ropy jest mocno ograniczony. Nie zobaczymy też większej reakcji na publikację bilansu płatniczego strefy euro. Co najwyżej przez chwilę drgną kursy walut.

Najważniejsza jest dzisiaj publikacja bilansu handlu zagranicznego USA, ale minęły już czasy, kiedy to ten właśnie raport doprowadzał do dużych zmian na rynku walutowym. Ograniczonej reakcji możemy jednak oczekiwać. Dla giełd akcji te wszystkie dane nie będą miały znaczenia. Jedynym ciekawszym elementem jest pojawienie się Bena Bernanke, szefa Fed. Wystąpi na konferencji organizowanej przez Bundesbanku pt. ,,Globalne nierównowagi, rozwój sytuacji i jej implikacje". Mogą w tym wystąpieniu pojawić się sformułowania, które wpłyną na zachowanie rynków finansowych.

Złowróżbna formacja, ale obrót bardzo mały

Rynek walutowy nie zareagował nawet drgnięciem na rewelacje ,,Wprost" (teczki na najbogatszych Polaków), ale rano nie widać było również entuzjazmu po decyzji Sejmu o samorozwiązaniu. Nasza waluta stabilizowała się w stosunku do euro i lekko wzmacniała do dolara idą za rosnącym kursem EUR/USD. Przed południem zaczęła się jednak umacniać również do euro, a po 14.00 szybkość umacniania się złotego zwiększyła się. Można to umocnienie przypisać przede wszystkim wzrostowi kursu EUR/USD i USD/JPY, ale nie wykluczam, że wtedy rynek przetrawił już do końca decyzję Sejmu o skróceniu kadencji.

Układ techniczny sprzyja znowu naszej walucie. Kurs USD/PLN może niedługo testować lipcowe dno. Jeśli pamięta się o wyborach i o tym, że prawie zawsze czwarty kwartał sprzyja naszej walucie to trudno oczekiwać trwałego jej osłabienia. Dzisiaj nadal wszystko będzie zależało od tego, co stanie się z kursem EUR/USD, a jego kierunek powinien się wykrystalizować po wystąpieniu Bena Bernanke, czyli po 17.00.

GPW w poniedziałek rozpoczęła sesję oczekiwanym spadkiem. Jak zwykle ostatnio w takich przypadkach najsłabiej otworzył się sektor mniejszych spółek. Nie widać było jakiegoś wyjątkowego, negatywnego wpływu informacji ,,Wprost" na spółki ze stajni Michała Sołowowa i Romana Karkosika. Drożały spółki Ryszarda Krauze - Petrolinvest (przedstawił wyniki poszukiwania ropy w Kazachstanie i zawarł umowę z Shell Trading na dostawę gazu LPG) i Prokom.

Bardzo szybko popyt, korzystając z małego obrotu, doprowadził do podnoszenia się indeksów. Co prawda nadal spadały, ale rynek nie wyglądał już tak źle. Można było mówić jedynie o wyczekiwaniu. Wystarczyło jednak nieznaczne pogorszenie nastrojów w Eurolandzie, żeby indeksy znowu zaczęły się osuwać. Na 40 minut przed rozpoczęciem sesji w USA popyt znowu zaatakował, ale szybkie osuwanie się amerykańskich indeksów po początkowym pozytywnym otwarciu doprowadziło do bardzo słabego zamknięcia sesji na GPW.

WIG20 spadł o 1,8 procent przełamując domniemaną linię szyi formacji nieregularnego podwójnego szczytu. Piszę o ,,domniemanej" formacji, bo obrót był tak mały, że prognostyczna wartość tego spadku jest według mnie żadna. Powrót nad 3.500 pkt. tę złowróżbną formację by anulował. Po wczorajszej sesji w USA obóz byków nie ma szansy na doprowadzenia do tego odwrotu na początku sesji, ale do jej końca dużo się jeszcze może zdarzyć. W każdym razie, z technicznego punktu widzenia obowiązuje sygnał sprzedaży.

dziś w money
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)