Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Barembruch
|

Jeszcze nie wszystko stracone

0
Podziel się:

W nowy tydzień na parkiecie wchodzimy z wielkim niepokojem. Trzy ostatnie sesje ubiegłego tygodnia nawet największych optymistów mogły wprowadzić w głębokie zwątpienie co do siły rynku.

W nowy tydzień na parkiecie wchodzimy z wielkim niepokojem. Trzy ostatnie sesje ubiegłego tygodnia nawet największych optymistów mogły wprowadzić w głębokie zwątpienie co do siły rynku.

W środę, czwartek i piątek notowania wyglądały niemal identycznie: niezły początek, kilka godzin na plusie, a potem odwrót od akcji i minusy w końcowych notowaniach indeksów. W piątek na zamknięciu WIG20 wylądował na poziomie 3375 i już tylko mniej, niż 1 proc. brakuje mu do ważnej bariery 3350 pkt., której przełamanie może spowodować kolejną falę przeceny akcji, której zasięg szacuje się na co najmniej 4-5 proc.

Wątpliwości i niepewność można zrozumieć, ale spoglądając na indeksy i nastroje z nieco dłuższej perspektywy, niż tylko trzysesyjna, trzeba dojść do wniosku, że nie wszystko jeszcze stracone. Owszem, trzy ostatnie sesje przyniosły inwestorom zauważalne straty, ale przecież WIG20 zaledwie wrócił w ich efekcie do poziomu sprzed tygodnia. Jesteśmy mniej więcej w punkcie wyjścia i wciąż mamy szanse na uratowanie się przed bessą z prawdziwego zdarzenia. Bo trudno za taką uznać to, co dzieje się obecnie - przecież wciąż jesteśmy zaledwie 7 proc. poniżej historycznego maksimum (biorąc pod uwagę WIG20, bo np. MIDWIG kilka dni temu wspiął się na rekordowe poziomy).

Abyśmy mogli marzyć o realizacji pozytywnego scenariusza, musiałyby się znacznie poprawić nastroje na zagranicznych giełdach. Póki w USA i na parkietach zachodnioeuropejskich będzie panowała flauta taka, jak np. w piątek, naszym inwestorom trudno będzie wykrzesać z siebie optymizm. Zwłaszcza, że zewsząd nadchodzą wieści o tym, że wielki zagraniczny kapitał wycofuje pieniądze z polskich akcji. Krajowego kapitału nie brakuje, ale on może co najwyżej „pompować" kursy giełdowych średniaków. A to przecież nie te spółki decydują o obrazie parkietu.

Część obserwatorów rynku czeka na ożywczą korektę, zauważając - nie bez racji zresztą - że w dłuższej perspektywie spadek i powrót kursów wielu firm do rozsądnych poziomów byłby dobrą podstawą do kolejnej fali hossy, która mogłaby nadejść np. w połowie drugiego kwartału. Ale trudno dziwić się inwestorom, że myślą kategoriami dnia dzisiejszego i nie będą się cieszyli ze spadków, choćby miały one w przyszłości zaowocować rekordami.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)