Wczorajsza porażka byków na Wall Street i spadki na rynkach europejskich nie zrobiły dziś na inwestorach większego wrażenia. Od kilku sesji rynek modelowo ignorował zachowania innych giełd i dziś spotkała go za to nagroda.
Otwarcie luką w dół okazało się na tyle słabe, iż w kolejnych godzinach sesji popyt bez większych problemów podnosił rynek na coraz wyższe poziomy. Drobne przystanki w rejonie technicznych oporów nie prowokowały podaży. Efektem jest wzrost rynku na pięciu z sześciu pełnych godzin sesji i kilka białych świec na wykresie godzinowym.
Można spekulować, czy dzisiejsza sesja jest wynikiem okazanej słabości podaży - która nie potrafiła przepchnąć rynku poniżej linii trendu i tym zachęciła popyt - czy może początkiem tzw. strojenia okien, którego celem jest podniesienie wyników kwartalnych inwestorów instytucjonalnych. Niemniej, przy tak biernej podaży wykreślenie nowego szczytu wszech czasów nie będzie dla WIG20 najmniejszym problemem.
Można też postawić hipotezę, iż rynek nie spada prowadzony wiarą w scenariusz wzrostowy a optymizm jest na nim powszechny. Zwolennicy psychologizowania zobaczą w takim zachowaniu potencjał poważniejszej korekty, która może niespodziewanie spaść na rynek.
Temu optymizmowi przeczy rynek terminowy, który nie do końca wierzy w to, iż zwyżka potrwa i trzyma kontrakty na WIG20 bardzo blisko - a czasami poniżej - wartości indeksu bazowego. Analitycy pesymizmu rynku terminowego dostrzegą w tym ślady byczego potencjału. Niezależnie od przyczyn okazanej dziś siły rynku zasadnym jest oczekiwanie kolejnych wzrostowych sesji, które wyniosą WIG20 w rejon 3850 pkt. Sprzyjają temu wszystkie wymienione wyżej czynniki - od końca kwartału zaczynając a na braku podaży kończąc. W takim kontekście nie pozostaje nic innego, jak oczekiwanie testu szczytu z 18 czerwca.