Środowa sesja była naturalną konsekwencją wydarzeń na giełdach światowych. Raczej niespodziewana wyraźna reakcja amerykańskiego banku centralnego, który obniżył stopy procentowe o 50 punktów bazowych, spowodowała chwilową globalną euforię, do której dołączył również warszawski parkiet.
Wczorajsza zwyżka mogła zadowolić inwestorów, główne indeksy zyskiwały bowiem po kilka procent. Co ważne, po wysokim otwarciu, które było zasadniczo oczywiste, również później pojawiał się silny popyt. Rynek wreszcie odważniej kupował walory z indeksu WIG20, jak i na dość spore grono akcji średnich i małych spółek.
Jeśli spojrzymy na same wartości indeksów, to zmiana WIG20 była zdecydowanie większa niż indeksów szerokiego rynku, co pokazuje, że za wzrostami stoją prawdopodobnie przede wszystkim inwestorzy zagraniczni.
Tak dobra sesja to oczywiście dobry prognostyk w średnim terminie. Jest szansa, że popyt będzie się zachowywał lepiej niż w ostatnich tygodniach i wreszcie nieco odważniej powróci do wielu mocno przecenionych spółek z szerokiego rynku.
Jednakże patrząc na segment największych spółek, na pewno przyda się lekkie schłodzenie. WIG20 zyskał przez półtora tygodnia około 10% i jest to zdecydowanie za dużo - krótkoterminowo należałoby zakładać jakieś ruchy korekcyjne. W mojej ocenie kluczowa jest teraz sesja w piątek.
W tym dniu wygaśnie aktualna seria kontraktów terminowych i wydaje się, że na rynku jest chęć do wysokiego rozliczenia tej serii. Można zatem założyć, że do poważniejszej zadyszki mogłoby dojść dopiero na początku następnego tygodnia.