Po poniedziałkowym ożywieniu aktywność rynku zamarła natychmiast. To najbardziej charakterystyczna rzecz jaka miała miejsce na sesji wtorkowej. Najgorsze jest jednak to że aktywność spadła wręcz dramatycznie. Obroty na zakończenie sesji wyniosły niewiele ponad 71 mln i to tylko dzięki ostatniej godzinie handlu. Do godzin popołudniowych obrót był dramatycznie niski i zapowiadało się że będziemy mieli rekordowo niski wolumen.
Ogólny obraz rynku wygląda więc ponownie bardzo kiepsko. Wygląda to tak, że w poniedziałek spadamy na silnie rosnącym wolumenie, podczas gdy we wtorek dochodzi do próby odreagowania i natychmiast zamiera aktywność i obroty. Na pewno nie jest to argument za wzrostami. Z drugiej strony trzeba cały czas mieć na uwadze, że największy kapitał jest wciąż raczej nieaktywny, o czym przekonują głównie bardzo niskie obroty utrzymujące się od kilku tygodni. To wszystko jest jednak jasne już od dłuższego czasu i z tego punktu widzenia wtorkowa sesja była niezmiernie mało interesująca i niewiele znacząca. WIG 20 nie zrobił żadnego znaczącego ruchu, i trudno nawet zakwalifikować wtorkową sesję ze względu na wyjątkowo niską aktywność jako korektę poniedziałkowych spadków. Indeks największych spółek w początkowej fazie sesji nawet dość dynamicznie wzrósł, nie trwało to jednak zbyt długo. Rynek dość szybko zaczął się cofać aby ostatecznie poszukać punktu równowagi na poziomie poniżej 1100 pkt.
Wyjątkowo dobrze zachowywał się kurs akcji banku Millennium, który zwyżkował silnie od samego otwarcia. Jednak wraz z rynkiem zdecydowanie się osłabił po początkowym entuzjaźmie. Niemniej jednak obroty były bardzo duże a zmiany cen naprawdę dynamiczne. Swoją aktywnością niestety nie zaraził pozostałej części parkietu. Generalnie sesja upłynęła bez większych emocji, a strona podażowa nieznacznie zaznaczyła swoja przewagę.
