Pojawienie się nowych szczytów na GPW nie stało się zachętą do większego zaangażowania inwestorów po stronie popytu.
Wczorajsza sesja najwyraźniej nie zrobiła na nikim wrażenia, a niskie obroty towarzyszące ustanowieniu rekordu tylko wzmogły czujność graczy.
Ostrożność była też domeną amerykańskich inwestorów. Tamtejsze indeksy w prawdzie wzrosły przeciętnie po 0,5 % ale bliskość środowego posiedzenia FOMC nie sprzyjała podejmowaniu odważnych decyzji. Przy niskich obrotach uwaga graczy skupiona była na spółkach surowcowych. GPW złapana w pół drogi ponad szczytem wszechczasów musiała ulec tej atmosferze wyczekiwania, w którą wpisały się także spadki cen surowców oraz akcji na giełdach azjatyckich i europejskich spowodowane kiepskimi wynikami kwartalnymi banków Kookmin Bank i UBS AG. Przecena, która dosięgła również nasz rynek prowadzona była w dużej mierze przez PKN, KGH i TPS. Interesy posiadaczy akcji na WIG20 zabezpieczał poziom otwarcia poniedziałkowej luki na 3885 pkt. Okazał się on jednak zupełnie
nieskuteczny. Na szczęście poziom obrotów był tak niski, że domknięcie luki nie spowodowało lawinowej wyprzedaży. Przeciwnie, gdy podaż ze strony "techników" wyczerpała się popyt w końcówce sesji po woli zaczął się odbudowywać. Zamknięcie ostatecznie uplasowało się na poziomie 3890 pkt.
Niezdecydowana i odstawiona na moment podaż szybko wykorzystała wczorajsze popołudniowe i dzisiejsze wahnięcie popytu. W efekcie na wykresie indeksu pojawił się czarny korpus weryfikujący aspiracje kupujących. Jak głęboka będzie ta weryfikacja? Sądząc z poziomu wygenerowanych obrotów nie powinna być zbyt dotkliwa. To jednak druga, w stosunkowo krótkim czasie, przegrana w konfrontacji z strefą szczytową. Jeśli korekta się rozwinie świadczyć to będzie o słabości strony popytowej, a indeks nie mogąc utrzymać tempa wzrostu we wnętrzu 2 miesięcznego kanału hossy będzie musiał pożegnać się z tą formacją.