Ben Bernanke zasugerował dziś, że poziom stóp procentowych jest odpowiedni. Dodał także, że tani dolar mocno wpływa na wzrost inflacji. Czyżby akcje miały powrócić do łask?
Zanim poznaliśmy dane makro, głos zabrał dziś szef FED. Z wypowiedzi wynika, że bank centralny nie będzie już obniżał stóp procentowych. Prawdopodobnie także nie będzie ich podwyższał. To jednak już mniej ważne - czyżby miał nastać koniec ery taniego dolara? Jeśli tak, to skończyłyby się wzrosty na ropie, a zaczęły na akcjach.
To zależy oczywiście od danych makro. Pozytywnie zaskoczył dziś przemysł - zamówienia fabryczne wzrosły w kwietniu o 1,1 proc. wobec prognozowanego wzrostu o symboliczne 0,1 procent.
Głównym problemem jest i będzie rynek nieruchomości - ten ciągle nie napawa optymizmem. Podobna sytuacja jest w przypadku bezrobocia - może być problem ze zwolnieniami w sektorze finansowym oraz z mniejszymi inwestycjami spółek. Dziś na przykład koncern GM przekazał, że zamknie cztery fabryki w USA produkujące SUVy i ciężarówki.
Albo więc dzisiejszy dzień może być (no, może nie będzie to zapamiętywana data) początkiem powolnych, trwających kilka miesięcy zmian na lepsze (dla rynku akcji) albo FED nie mając już amunicji w swoim arsenale będzie tylko patrzył jak gospodarka stacza się w dół. Obstawiam ten pierwszy scenariusz - może choć trochę zacznie działać _ pakiet pomocy Busha _, skończą się wakacje - a potem nastaną święta.