Ben Bernanke stracił już chyba szacunek inwestorów. Wcześniej gdy obiecywał, że będzie dobrze, indeksy spadały. Dziś, gdy w jego wypowiedzi można było wyczytać to słowo na literę _ R _.., indeksy, niewiele, ale rosną.
A powinny raczej odreagowywać wczorajszą zwyżkę. Szef FED starał się jak ognia unikać nazwania sytuacji r..., ale ostrzegł Kongres, że gospodarka USA może popaść w nią w pierwszej połowie tego roku. Dodatkowo nie powiedział nic na temat kolejnych obniżek stóp procentowych.
Bernanke liczy (i słusznie), że dalsze obniżanie byłoby ryzykowne, a wcześniejsze obniżenie kosztu pieniądza powinno pomału przelewać się na strefę realną. Dodatkowo w drugiej połowie roku konsumenci dostaną pieniądze z planu pomocy sygnowanego przez rząd Stanów Zjednoczonych.
Szefowi FED wtórował dziś Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który obniżył prognozy wzrostu światowego PKB w tym roku do 3,7 proc. i na 25 proc. ocenił prawdopodobieństwo wystąpienia globalnego kryzysu, takiego jak ten w latach 1929 - 1933.
Indeksy na to jak na lato - przed godz. 17 Dow Jones wzrastał 0,19 proc., S&P 0,37 proc. a Nasdaq 0,6 procent.
Czyżby inwestorzy kierowali się dziś tylko i wyłącznie lepszym od przewidywań raportem ADP o stanie zatrudnienia? A może mniejsze niż oczekiwano spadek sprzedaży Best Buy? Wątpię.
Spadły za to zamówienia w fabrykach w lutym, drugi miesiąc z rzędu - tym razem o 1,3 proc. (spodziewano się spadku o 0,7 proc.).
Miejmy nadzieję, że inwestorzy zreflektują się ze swoimi ocenami, bo przecież to dla dobra efektywności rynku.