Wczorajsze rewelacje na temat banku Lehman Brothers dziś rozgrzały Amerykanów. Indeksy mocno zyskiwały na początku sesji.
Najwidoczniej inwestorzy przetrawili doniesienia New York Timesa (pisałem o nich we wczorajszym komentarzu) i wyszło na to, że bank może zostać wkrótce obiektem przejęcia. Wniosek ten sam co wczoraj, ale dopiero dziś odniósł on realny skutek.
Osobiście, dla mnie cała sprawa, jest dowodem na to, że sektor finansowy wciąż ma problemy i sam sobie nie poradzi. Odbieram ją raczej negatywnie.
O atrakcyjności amerykańskich akcji wypowiedział się dziś także Warren Buffet. Stwierdził on, że obecnie są one bardziej atrakcyjne niż rok temu. Dodał także, że Fannie Mae i Freddie Mac są _ zbyt duże by upaść _. Równocześnie podkreślił, że _ problemy _ będą jeszcze trwały - _ Będzie lepiej raczej za pięć lat, niż za pięć miesięcy _.
Dziś także kilka słów o gospodarce powiedział Ben Bernanke. Nie miały one także szczególnego znaczenia: szef FED podkreślił, że _ kryzys finansowy zbiera swoje żniwa w USA _ i że _ FED będzie działał tam, gdzie jest to potrzebne _.
Z pewnością do dobrych notowań amerykańskich indeksów w pierwszej połowie sesji przyczynił się spadek cen ropy, która kosztowała 118 dolarów za baryłkę.
Trochę szukam dziury w całym, bo uważam, że dzisiejsze wzrosty są przesadzone. Dow Jones ewidentnie próbuje znów znaleźć się powyżej linii trendu (lipcowego). Gdyby w przyszłym tygodniu indeksom udało się to osiągnąć mielibyśmy realne podstawy do wzrostów (jeśli analizę techniczną można tak nazwać). W skali całego tygodnia indeksy zakończą sesję na minusach. Widać jednak, że byki mają dużą chęć na zakupy - tylko okazji do tego nie mają dobrych, bo czymś trzeba je w końcu umotywować.