Początek poniedziałkowej sesji ponownie nie okazał się być udanym rozpoczęciem tygodnia dla inwestorów. Mizerny popyt nie wzmocnił się przez weekend i przez pierwszą część dnia obserwowaliśmy spadki na całej szerokości rynku.
Słabą atmosferę wzmocniły informacje o wynikach kwartalnych dwóch bardzo poważnych instytucji finansowych: Citigroup i UBS. Obie spółki poinformowały o dużych stratach poniesionych podczas wakacyjnych zawirowań na rynkach finansowych. Mocne zaangażowanie w oparciu o dźwignię w instrumenty oparte na kredytach subprime okazało się być bardzo kosztowne. Jak przyznali reprezentanci instytucji - ich modele szacowania ryzyka nie zakładały tak dużych problemów.
W końcówce sesji wczorajszej doszło do polepszenia nastrojów, co miało związek z analogicznym zachowaniem się innych europejskich indeksów. Nie zmieniło to jednak ogólnego, słabego obrazu rynku. Zdecydowana większość spółek traciła na wartości, a ostateczny wzrost WIG20 o 0,6% daje nadzieję na kontynuację odbicia na dzisiejszej sesji, lecz bez aktywniejszego popytu może to być kolejny przysłowiowy niewypał.
W Stanach Zjednoczonych inwestorzy zignorowali słabe wyniki Citigroup i UBS i bardziej byli zainteresowani wzrostami (tym całkowicie różnią się od naszego rynku). Ostatecznie Dow Jones i Nasdaq pobiły rekordy hossy z lipca, co przełożyło się na bardzo dobre zachowanie się wszystkich światowych indeksów. Czy będzie to miało przełożenie również na polski parkiet? Sądzę, że chwilowo tak i dziś wzrost na pocżatku jest pewny. Później trzeba będzie go utrzymać i po stylu dzisiejszej reakcji na rekordy w USA będziemy mogli prognozować ruchy naszej giełdy w kolejnych dniach.