Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Siwek
|

Zmiana trendu na zniżkowy?

0
Podziel się:

Sytuacja na giełdach nie tylko nie poprawia się, ale otrzymujemy kolejne sygnały nakazujące zwiększoną ostrożność. Chodzi przede wszystkim o następną rundę problemów amerykańskich banków z instrumentami powiązanymi z rynkiem kredytów hipotecznych.

Zmiana trendu na zniżkowy?

Do tej pory inwestorzy przyjmowali, że straty mogą być pokaźne, ale zostaną wykazane w większości w III kwartale. To miało pozwolić na poprawę sytuacji pod względem wyników finansowych w ostatnich trzech miesiącach roku.

Teraz okazuje się, że nie tylko nie wszystkie straty zostały wykazane, ale do tego przyszłe odpisy mogą być jeszcze większe niż te z III kwartału. To nie może przechodzić bez echa na giełdach. Tym bardziej, że pod coraz większym znakiem zapytania staje drugie z założeń, które w poprzednich tygodniach kształtowały optymistyczne nastawienie inwestorów.

Chodzi o determinację władz monetarnych w USA w zwalczaniu negatywnych skutków dla rynków finansowych i gospodarki amerykańskiego kryzysu na rynku nieruchomości. Wczoraj kubeł zimnej wody na głowy wylał Frederic Mishkin, członek Fed, który stwierdził, że jeśli ostatnie redukcje stóp procentowych okazałyby się niepotrzebne, to koszty pieniądza będą zwiększane równie zdecydowanie, jak ostatnio malały.

To przełożyło się na wzrost dochodowości obligacji w Ameryce. Ten gorszy klimat na rynkach długu wraz z wyraźnym wzrostem awersji do ryzyka zaowocował dawno niewidzianą zwyżką dochodowości naszych obligacji.

Poszła w górę o ponad 0,1 pkt proc., co w przypadku 2-latek i 5-latek doprowadziło ją do poziomu ostatni raz widzianego w I kwartale 2005 r. Na złe nastroje na rynku naszego długu przekładają się też oczekiwania na kolejną podwyżkę stóp procentowych. Szacunki październikowej inflacji na poziomie 3% tylko utwierdzają inwestorów w przekonaniu, że jest ona nieodzowna.

Wyższa rentowność obligacji, czyli niższe ich ceny, to z jednej strony bardziej atrakcyjna propozycja bezpiecznych lokat, a z drugiej naturalna presja na portfele akcyjne, szczególnie OFE. Przy niezmienionych cenach akcji rósłby udział tych ostatnich w aktywach. Przypomnijmy, że zaangażowanie OFE na giełdzie jest bliskie ustawowym maksimom.

Kolejnym niedobrym sygnałem są wiadomości napływające ze świata. Kolejna porcja informacji z gospodarki Wielkiej Brytanii rozczarowała, co utwierdza inwestorów w przekonaniu, że problemy gospodarki USA mogą nie być wyizolowanym zjawiskiem. Równocześnie coraz bardziej niespokojnie jest w Azji.

W poprzednich dniach nerwowość zwiększały działania zmierzające do ograniczenia narastania spekulacyjnych baniek w Indiach (wyższe rezerwy obowiązkowe) i Chinach (niepotwierdzone informacje mediów o zaleceniu dla rządowych funduszy emerytalnych ograniczenia udziału akcji w portfelach). Tym razem źle odebrane zostało wycofanie się na jakiś czas z zapowiadanej zgody dla mieszkańców Państwa Środka inwestowania w Hong Kongu. To wywołało największy spadek od ponad 6 lat na giełdzie w Hong Kongu.

Głównym wydarzeniem były jednak doniesienia o dalszych kłopotach amerykańskich banków z instrumentami powiązanymi z rynkiem kredytów hipotecznych. Tym razem zaniepokojenie wywołał Citigroup, zapowiadając odpisanie dalszych 11 mld USD.

Nie chodzi tu tylko o robiące wrażenie kwoty wchodzące w grę, ale również wpływ tych strat na politykę banków. Z ankiety Fed wynika, że w ostatnich trzech miesiącach zacieśnione zostały rygory przyznawania kredytów, a równocześnie spadło zainteresowanie zadłużaniem się.

Wpływu wiadomości dotyczących sektora bankowego nie był w stanie zrekompensować zaskakująco dobry odczyt październikowego indeksu ISM dla sektora usług. To najlepiej pokazuje zmianę nastrojów na giełdzie w USA w ostatnich dniach.

Przed środową decyzją Komitetu Otwartego Rynku w sprawie stóp procentowych rynek miał skłonność do ignorowania złych informacji wskazując na utrzymujący się optymizm. Obecnie pomijanie dobrych wiadomości ma negatywny wydźwięk i przekonuje, że trend zmienia się na zniżkowy.

Potwierdziło się też, że sama obrona wsparcia na wysokości 1500 pkt dla S&P 500, jaka miała miejsce w ostatni piątek to zbyt mało, by snuć pozytywne scenariusze.

Nie doszło nawet do dobicia. Jednocześnie jednak ta bariera wciąż nie została przełamana, więc ten ważny sygnał do pozbywania się akcji nie pojawił się. Po przekroczeniu tego wsparcia prawdopodobieństwo testowania sierpniowego dołka istotnie się zwiększy. Pozostaje czekać na to, czy takie rozstrzygnięcie zapadnie. Lekkim optymizmem powiałoby, gdyby S&P 500 wyszedł ponad 1520 pkt. To przynajmniej na jakiś czas zażegnywałoby groźbę dalszego spadku.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)