Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Znowu niepokój w sektorze finansowym

0
Podziel się:

W USA gracze na początku ucieszyli się danymi makro i wypowiedziami szefa Fed, ale potem pojawiły się problemy.

Znowu niepokój w sektorze finansowym

W USA gracze na początku ucieszyli się danymi makro i wypowiedziami szefa Fed, ale potem pojawiły się problemy.

Spójrzmy jednak najpierw na dane i wypowiedzi szefa Fed. Raport o zamówieniach fabrycznych był niejednoznaczny. Zamówienia wzrosły o 1,1 procent, bez środków transportu nawet o 2,6 procent, a oczekiwano małego spadku głównego wskaźnika.

Jednak zwracano uwagę na to, że wzrost cen paliw i żywności znacznie podniósł wartość zamówień. Z tego wynikałoby, że dane wcale nie były dobre, ale to byłoby uproszczenie, bo zamówienia bez produktów obronnych i samolotów wzrosły o 4 procent, a to niektórzy ekonomiści uważają za zwiastun wydatków inwestycyjnych. Należy jednak założyć, że gracze nie dzielili włosa na czworo i potraktowali dane jako dobre.

Wspólna konferencja szefów banków centralnych (Jean-Claude Trichet (ECB), Bena Bernanke (Fed) i Masaaki Shirakawa (BoJ))
z okazji odbywającej się w Barcelonie International Monetary Conference w założeniu nie miała wpłynąć na zachowanie rynków, ale gracze jak zwykle wybrali sobie coś z wypowiedzi szefa Fed i potraktowali to jako pretekst do poważnego wzmocnienie dolara.

Ben Bernanke powiedział, że martwi go słaby dolar, bo prowadzi do wzrostu inflacji. Stwierdził też, że Fed razem z Departamentem Skarbu obserwują rynek walutowy. Tylko bardzo naiwny obserwator potraktowałby taką wypowiedź jako groźbę interwencji. Zarówno szef Fed jaki i (a może przede wszystkim) sekretarz skarbu od lat powtarzają mantrę o miłości do silnego dolara tylko, że nic z tego nie wynika.

Pisałem w poniedziałek, że dolar zachowuje się bardzo dobrze i że zapowiada to jego poważne wzmocnienie. Rynek szukał jakiegoś pretekstu do poprowadzenia kursu EUR/USD na południe i w słowach szefa Fed go znalazł. Dane makro dodatkowo pomogły ,,zielonemu". Wynikiem wzmocnienie dolara były spadki cen na rynku surowców. Gwałtownie taniała ropa (blisko 3 procent).

Na tym rynku niedźwiedziom pomagało śledztwo prowadzone przez senacką Komisją Handlu podczas którego wypowiedział się na przykład George Soros twierdząc, że recesja doprowadzi do przekłucia balonu spekulacyjnego. Wypowiadający się przed komisją ekonomiści mówili, że premia płacona spekulantom może sięgać nawet 50 procent ceny ropy. Nic dziwnego, że fundusze zaczęły likwidować długie pozycje.

Spadek cen ropy zaszkodził akcjom sektora paliwowego, ale najbardziej przysłużyły się niedźwiedziom informacje z sektora finansowego. Po rynku krążyły uporczywe spekulacje na temat straty kwartalnej Lehman Brothers i konieczności sięgnięcia przez tę firmę po nowy kapitał.

Spadał też kurs akcji Wachovii (czwarty bank USA) po ujawnieniu opinii miliardera Michaela Price'a (tak jakby miliarder miał patent na wiedzę), który twierdzi, że bank będzie musiał wpisać w straty kolejne miliardy dolarów. Indeksy bardzo szybko spadały, ale na godzinę przed końcem sesji byki rozpoczęły obronę rynku.

Nie było w tym nic dziwnego, bo wtedy właśnie indeks S&P 500 dotknął poziomu 1.370 pkt., którego okolice w ciągu ostatnich 6 tygodni zawsze broniły rynek przed dalszym spadkiem. Udało się zredukować skalę spadku, ale indeksy się osunęły. Taki zwrot nie musi doprowadzić do zwyżki, ale zwiększa jej prawdopodobieństwo.

We wtorek GPW rozpoczęła sesję spadkiem indeksów, ale błyskawicznie WIG20 ruszył na północ i znalazł się całkiem wyraźnie nad kreską. Waga tego ,,osiągnięcia" była znacznie umniejszona przez mikroskopijny obrót. Nadal gorzej zachowywał się MWIG40.

Liderem były akcje Biotonu, który przełamał linię trendu spadkowego dając sygnał kupna. Im bliżej było do rozpoczęciu sesji w USA tym wyżej był WIG20, a po publikacji danych w USA byki się umocniły. Udało się zakończyć sesję jednoprocentowym wzrostem WIG20, ale to w niczym nie zmienia obrazu technicznego rynku.

Wczorajsze, neutralne zamknięcie sesji w USA nie dawałoby rynkowi żadnego sygnału, nawet gdyby istniała jakaś korelacja między WIG20 i S&P 500. Ponieważ ostatnio nie istnieje to można się tylko domyślać, co się będzie działo. Otwarcie powinno być na małym minusie, ale potem wszystko jest możliwe. Stawiałbym jednak na kontynuację wzrostów. Tylko ten mały obrót ... Wzrosty podparte małym obrotem są bezwartościowe.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)