Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Siwek
|

Kolejna porcja słabych danych zza Oceanu

0
Podziel się:

We wtorek inwestorzy na naszym rynku mieli wyraźnie problem z tym, na czym się oprzeć.

Kolejna porcja słabych danych zza Oceanu

We wtorek inwestorzy na naszym rynku mieli wyraźnie problem z tym, na czym się oprzeć.

Czy przy podejmowaniu decyzji brać pod uwagę poniedziałkową przecenę na amerykańskiej giełdzie, czy kierować się notowaniami kontraktów terminowych na indeksy z USA, które po wynikach Hewlett Packard szły do popołudnia wyraźnie w górę przekładając się na niewielki wzrost w Eurolandzie i zapowiadając odbicie w Stanach Zjednoczonych.

Przez większą część dnia przeważał u nas pesymizm, szczególnie obecny w segmencie małych i średnich spółek. Jednak obroty były niewielkie, co wskazywało, że tak naprawdę bilans dnia zadecyduje się w końcowej fazie sesji. Tak też było. Najpierw atmosferę schłodziły straty w III kwartale Freddie Mac, które potem w trakcie sesji przełożyły się na przeszło 30-proc. spadek kursu tego drugiego największego gracza na rynku kredytów hipotecznych. Zniżka ceny jego akcji była największa od ich upublicznienia w 1988 r.

Potem klimat trochę poprawiły dane o liczbie rozpoczętych inwestycji budowlanych w USA w październiku. To pozwoliło rozpocząć sesję w USA z dość dużym rozmachem (S&P 500 zyskiwał ponad 1%), ale ostatecznie przeważył znów pesymizm i tylko dzięki zwyżce z ostatnich minut głównie firm paliwowych udało się obronić przed spadkiem.

Zresztą ku dalszemu pogorszeniu koniunktury znów było sporo powodów. W minutes z ostatniego posiedzenia FOMC znacznie obniżono prognozę wzrostu gospodarczego na 2008 r. Same dane o liczbie rozpoczętych budów nie były przełomem. Znów znacznie spadła liczba rozpoczętych budów domów jednorodzinnych, a za lekką poprawę ogólnego bilansu w zakresie nowych inwestycji odpowiadały budowy domów wielorodzinnych.

Jednocześnie do najniższego od kilkunastu lat poziomu spadła liczba wydanych pozwoleń na budowę, co stanowi zapowiedź dalszego spowolnienia na rynku nieruchomości. Wynikami za III kwartał rozczarował Target, druga największa sieć sklepów dyskontowych w USA. Dwóch innych przedstawicieli branży zajmującej się sprzedażą detaliczną - J.C. Penney i Kohl's obniżyło prognozy.

Były amerykański sekretarz skarbu Lawrence Summers wskazywał na rosnące prawdopodobieństwo pogrążenia się amerykańskiej gospodarki w recesji w przyszłym roku. Pesymizmem wiały też prognozy Gary'ego Sterna, szefa Fed z Minneapolis. Wskazywał na groźbę dalszego wzrostu liczby zajmowanych domów w związku z niespłacanymi kredytami oraz ograniczoną aktywność rynku nieruchomości związaną z zapasami nie sprzedanych domów. Pojawiły się szacunki, że słaba sprzedaż detaliczna nie będzie zjawiskiem obecnym jedynie w okresie świątecznym, który już rozpoczął się w Stanach Zjednoczonych (tradycyjnie trwa od początku listopada), ale także w przyszłym roku.

Do tego przedstawiciel Banku Anglii przestrzegał przed odnowieniem się jeszcze przed końcem obecnego roku problemów na rynku pieniężnym w związku z niechęcią banków do pożyczania sobie nawzajem pieniędzy. Ponowne ograniczenie płynności byłoby bardzo złym sygnałem dla giełd. Do tego wszystkiego dochodzą informacje o pojawiających się w coraz to nowych miejscach konsekwencjach załamania się rynku nieruchomości w USA. Teraz dowiadujemy się, że cierpią na tym nawet fundusze pieniężne, które są najbezpieczniejszą formą inwestowania.

Niektóre z nich, by zwiększyć stopy zwrotu w okresie bardzo niskich stóp procentowych, angażowały się na rynku instrumentów powiązanych z kredytami hipotecznymi. Ochłodzenie koniunktury na rynku nieruchomości zaczyna się też odbijać na kondycji firm prawniczych, które mają mniej pracy. Większa zmienność na rynkach finansowych stanowi jednocześnie dodatkowy element ryzyka dla inwestorów.

Na rynku walutowym znajduje to odbicie w wyższych kosztach związanych z opcjami. Te ostatnie zaś wykorzystują inwestorzy angażujący się w transakcje typu carry trade, czyli pożyczający pieniądze tam, gdzie stopy procentowe są niskie i lokującym tam, gdzie są one wysokie. W takiej sytuacji takie działania przestają się opłacać. Większe wahania to również mniejsza skuteczność automatycznych systemów transakcyjnych i problemy niektórych funduszy inwestujących przy ich wykorzystaniu (wczoraj pisaliśmy o ogromnych stratach funduszu Goldman Sachs).

Nasza giełda rzutem na taśmę wybroniła się przed przełamaniem przez WIG wsparcia, jakim jest sierpniowy dołek. Ostatnie trzy dni to balansowanie w jego okolicy, co dodatkowo potwierdza znaczenie tego miejsca. Nie ma wątpliwości, że do skutecznego ataku na tę barierę potrzeba większej podaży akcji blue chips. Ta zaś zależy od tego, co dzieje się na świecie. Nasz WIG20 jest praktycznie w takim samym miejscu, jak amerykański S&P 500. Zbliżanie się ,,pięćsetki" do sierpniowego dołka będzie zapewne wywierać presję na nasz indeks.

Wciąż w dużo lepszym położeniu są pesymiści. Ostateczne zakończenie sesji w Ameryce niewielkim wzrostem nie miało w sobie pozytywnego przesłania biorąc mocną wyprzedaż z poprzedniego dnia. Tak też zostało to odebrane w Azji, przez którą dziś przetoczyła się fala wyprzedaży. Umacnia się przy tym jen, drożeją obligacje na rynkach rozwiniętych, idą w górę notowania ropy (cena bije kolejne rekordy), ostro tanieje miedź (cena spadła do najniższego poziomu od lutego tego roku). To wszystko wskazuje, że dziś znów będziemy się bronić przed przełamaniem przez WIG sierpniowego dołka. Byki mają w tej walce coraz mniej argumentów i jest poważne ryzyko, że dziś to bardzo ważne wsparcie zostanie ostatecznie przełamane.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)