Pesymistyczne nastroje dotyczące przewidywanych poziomów inflacji i zmian stóp procentowych w gospodarkach poszczególnych państw odbijają się też na rynkach paliwowych. Od poniedziałkowego popołudnia obserwujemy pierwsze w ostatnich tygodniach naprawdę poważne spadki. Ropa Brent w kontraktach terminowych na giełdzie londyńskiej dzisiaj otworzyła się z poziomu 66,62 USD za baryłkę. Dla porównania: jeszcze w poniedziałek rano kosztowała ponad 70 USD.
Przygotowujący się do wyjazdów na długi weekend polscy kierowcy mogą raczej spokojnie dziś wieczorem oglądać kolejny “mecz o wszystko” naszej reprezentacji piłkarskiej. Radości z ewentualnego zwycięstwa nad Niemcami nie powinny zamącić podwyżki cen paliw na stacjach. Sytuacja na światowych rynkach ropy i paliw gotowych zawsze z kilkudniowym opóżnieniem przekłada się na nasze podwórko. Ostatnie spadki notowań międzynarodowych dają więc nadzieję na to, że nie będziemy wściekać się przy dystrybutorach, mogą też pojawić się korekty w dół.
Dzisiaj po południu cotygodniowy raport o stanie zapasów ropy i paliw w USA ogłosi tamtejszy
Departament Energii. Analitycy przewidują wzrost rezerw. Kondycja największej gospodarki na świecie, będącej zarazem największym importerem ropy i paliw, przekłada się na nastroje i zachowania uczestników innych rynków światowch. Jeśli prognozy się sprawdzą, to można będzie oczekiwać kontynuacji trendu spadkowego.
