Ceny ropy na giełdach światowych spadały w poniedziałek i dziś rano jeszcze utrzymywały tę tendencję. Na rynek docierają teraz sygnały mogące wywoływać dość sprzeczne reakcje - z jednej strony uspokająją nastroje i sprzyjają obniżkom, z drugiej zaś niepokoją.
Wtorkowa cena otwarcia ropy Brent na giełdzie w Londynie w kontraktach terminowych, wyznacznikowej dla rynku europejskiego, wyniosła 68,02 USD za baryłkę, czyli poniżej poniedziałkowego zamknięcia (ustalono je na 68,11 USD). W najbliższych godzinach można oczekiwać nieznacznej kontynuacji wzrostu.
Na ostatnie spadki cen paliw na rynkach światowych wpływały doniesienia z Iranu, który dość pojednawczo wypowiadał się o możliwościach porozumienia ze społecznością międzynarodową w sprawie swojego programu nuklearnego. Obniżkom przysłużyły się też dane o popycie na świecie, ogłoszone przez OPEC – organizację państw produkujących w sumie około 40 procent światowej ropy. Wobec obaw inflacyjnych w wielu państwach szykują się podwyżki lub już podnoszone są stopy procentowe i stopy rezerw obowiązkowych dla banków. Zdaniem OPEC pełne skutki tych zmian w postaci spowolnienia gospodarczego odczujemy w przyszłym roku. Dla odmiany wczoraj prezydent USA George W. Bush zapowiedział, że Iranowi grożą surowe konsekwencje jeśli nie będzie chciał współpracować. Iran to czołowy światowy producent ropy, a na rynkach paliwowych każde podejrzenie, że mogą pojawić się problemy z dostawami ropy z Bliskiego Wschodu wywołuje od razu tendencję wzrostową.
W Polsce w najbliższych dniach możemy spodziewać się drobnych korekt cen na stacjach paliw, będą to jednak ruchy rzędu 2-3 groszy na litrze, bardziej prawdopodobne w dół niż w górę.
