Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Frączyk
Jacek Frączyk
|

Czterej internetowi giganci zgarnęli większość kapitału. Rekordy Wall Street na wysokim ryzyku

11
Podziel się:

Giełda w USA osiągała ostatnio historyczne rekordy. Po wyborze Donalda Trumpa wystarczyło, że prezydent-elekt rzucił niekonkretne propozycje gospodarcze, by rynki oszalały, bijąc kolejne rekordy. Co ciekawe, w ciągu ostatnich dwóch lat kapitał na giełdę co prawda płynął, ale do zaledwie kilku spółek. Ich wyceny są obecnie na tak wysokich poziomach, że małe niepowodzenie w wynikach finansowych może się przerodzić w giełdowy krach.

Czterej internetowi giganci zgarnęli większość kapitału. Rekordy Wall Street na wysokim ryzyku
(PAP/DPA)

Szaleństwo na giełdach trwa już od dłuższego czasu. Przedtem było stymulowane obniżaniem stóp procentowych przez największe banki centralne i dodrukiem pieniędzy, które pośrednio trafiały w dużej mierze na rynki akcji.

W ubiegłym roku nastroje trochę ostygły, bo analitycy straszyli Donaldem Trumpem, ale gdy okazało się, że ten niesie dla gospodarki więcej nadziei (deklarowane obniżki podatków, deregulacja i inwestycje infrastrukturalne) niż obaw (protekcjonizm, izolacjonizm) to nagle pojawiła się przestrzeń do kolejnych rekordów na giełdach.

Wzrosty to jednak nie tyle obraz poprawy oceny całej gospodarki, ale raczej runu na akcje kilku zaledwie spółek. Jak wskazał ostatnio Independent Trader w tygodniku "Najwyższy Czas" zaledwie cztery spółki, które zaczęto już nawet nazywać FANG - skrót od pierwszych liter ich nazw: Facebook, Amazon, Netflix i Google - zebrały większość kapitału, który trafił na giełdę w ostatnich dwóch latach.

Wartość rynkowa (kapitalizacja) tych czterech gigantów branży internetowej wzrosła od początku 2015 r. do 10 stycznia roku bieżącego aż o 636 mld dolarów. Dla porównania w tym czasie cały indeks S&P500 przybrał wtedy na wartości 1,5 bln dolarów.

Wyceny tych czterech firm doszły obecnie do poziomów, które wskazują na bardzo wysokie oczekiwania inwestorów. Przy takich cenach albo trzeba czekać ponad 300 lat na zwrot zainwestowanego kapitału z zysków firm, albo... spodziewać się nadzwyczajnej dynamiki wzrostu zysków.

Z wymienionej czwórki najwyżej wycenione są akcje Netflix, czyli kiedyś wypożyczalni wysyłkowej wideo, a obecnie internetowego serwisu z wideo na życzenie. Wskaźnik cena do zysku dla tej firmy to 349, czyli trzeba by 349 lat i pełnych wypłat dywidend, by zainwestowany teraz w akcje spółki kapitał się zwrócił. To jest pod warunkiem, że zyski kilkukrotnie nie wzrosną.

Nie lepiej wygląda też wycena Amazona - cena do zysku 182, trochę lepiej Facebooka - 48 i Alphabetu (Google)
- 30.

Wyobraźmy sobie, co może się zdarzyć, jeśli jeden z czwórki "jeźdźców apokalipsy" poinformuje, że jego zyski nie tyle spadną, ale choćby się ustabilizują?

Co więcej, do poziomu 37 mld dolarów doszła kapitalizacja spółki Tesla, która ani razu w historii nie wykazała zysku. Na razie tylko ma zamiar zarabiać na elektrycznych samochodach przyszłości.

Jak podaje Agencja Reutera, wyceny doszły już do średniego poziomu 17-krotności przewidywanych na 2017 rok zysków spółek z S&P500, podczas gdy średnia z dziesięciu ostatnich lat to 14. I to chodzi o przewidywane zyski, a nie te już osiągnięte.

"Do myślenia daje także fakt, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy mieliśmy 204 przypadki sprzedaży akcji przez insiderów (zarząd, rady nadzorcze, osoby mające dostęp do informacji niejawnych) oraz ZERO transakcji kupna" - pisze Insider Trader.

Skoro ważne osoby w spółkach decydują się tylko na pozbywanie się swoich akcji, a przecież oni wiedzą najwięcej o ich kondycji i szansach rozwoju, to jak to świadczy o poziomie wyceny.

Oznacza to, że Donald Trump musi dać naprawdę solidną pożywkę swoimi planami zmian gospodarczych, by wysokie ceny akcji się utrzymały. O ile jednak muszą być zredukowane podatki i deregulowany rynek, by dać firmom zyski, które uwiarygodnią wzrosty ich cen giełdowych?

Do tego w perspektywie są nie tylko (na razie deklarowane) obniżki podatków, ale przynajmniej dwie w tym roku podwyżki stóp procentowych, które nie dość, że utną zyski spółkom, to jeszcze zwiększą atrakcyjność papierów dłużnych, czyt. zmniejszą atrakcyjność akcji.

Kwotowania indeksu S&P500

Wszystko już było

Independent Trader przypomina sprawę spółek "Nifty Fifty" z 1969 roku. Wykrystalizowała się wtedy na giełdzie grupa około 50 akcji, którą szczególnie upodobały sobie fundusze inwestycyjne, angażując tam grube miliardy dolarów. Panowało przekonanie, że te firmy są "skazane na wzrosty".

"Zakup akcji Kodaka, Polaroida czy Upjohn Company miał być decyzją nie na lata, ale na całe życie. Panowało podejście 'buy and hold forever', zgodnie z którym raz zakupione akcje solidnej spółki miały przynosić zyski przez następne dekady" - pisze Independent Trader.

Spółki osiągały wtedy poziomy, które dawały marne szanse wielu inwestorom, że dożyją zwrotu zainwestowanego kapitału z zysków przypadających na ich akcje. W przypadku Polaroida wskaźnik cena do zysku doszedł do 95 (czyli 95 lat trzeba by czekać na zwrot kapitału z zysku spółki), McDonald's do 86, Walt Disney do 82, Digital Equipment do 56, a Eastman Kodak do 44.

W 1969 roku nastąpiło przesilenie i giełda zaliczyła łącznie spadek o 66 proc., lecąc w dół aż do 1982 roku. "Akcje firm Polaroid, Avon i Xerox spadły odpowiednio o 91 proc., 86 proc. i 71 proc. Wiele spośród spółek zaliczanych do Nifty Fifty nie odzyskało już dawnej pozycji (Sears, Kresge, JC Penney). Były również takie, których historia zakończyła się bankructwem (Polaroid, Eastman Kodak)" - pisze Independent Trader.

Różnicę w porównaniu z przełomem lat 60. i 70. stanowi obecnie poziom stóp procentowych. Rynek akcji jest alternatywą dla inwestycji bezpiecznych w obligacje i wyceny spółek zestawione muszą być z poziomem odsetek, które można uzyskać na rynku.

Średnia stopa oprocentowania amerykańskich obligacji 10-letnich w 1969 roku wynosiła 7-8 proc., obecnie to około 2,4 proc. Formalnie zyskom spółek można stawiać więc obecnie na giełdzie nieco mniejsze wymagania niż prawie pół wieku temu, bo nie ma na rynku dobrej alternatywy i zrozumiała jest zgoda na nieco wyższe wyceny akcji.

Co ciekawe jednak, na początku 1969 roku stopy procentowe rosły już od dwóch lat - teraz Fed podwyższa stopy procentowe dopiero od ponad roku. Sytuacja robi się więc bardzo podobna do tej sprzed lat.

Polska giełda też skoncentrowana na kilku wybranych

Co ciekawe w Polsce mamy sytuację łudząco podobną. Uwaga rynku skoncentrowana jest na kilku zaledwie spółkach.

Wartość kapitału zaangażowanego w spółki na giełdzie w Warszawie zwiększyła się w ciągu dwóch lat o 56,8 mld zł. Ponad połowę z tego zgarnęły zaledwie trzy firmy: PKN Orlen (+16,8 mld zł wzrostu kapitalizacji), PGNiG (+7,8 mld zł) i JSW (+6,2 mld zł).

Tu jednak sytuacja jest o tyle bezpieczniejsza, że te spółki zainwestowaną kwotę są w stanie zwrócić w postaci zysków przez 10-20 lat.

To zupełnie inne poziomy ryzyka niż gdy jest mowa o inwestycjach ze stuletnią perspektywą zwrotu. Ale zupełnie inne są też branże - nasz rynek jest cały czas bardziej surowcowy, niż oparty na nowych technologiach i tempo potencjalnego rozwoju też nie to samo.

giełda
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(11)
komentujacy
7 lat temu
komentujacy
wielkimojwiel...
7 lat temu
zgadzam sie z przedmowska
wielkimojwiel...
7 lat temu
zgadzam sie z przedmowska
lolek
7 lat temu
zgadzam sie z przedmowska
Ali
7 lat temu
Balon nadmuchany do niebotycznych rozmiarów o wiele większy niż ten przed krachem z początku 20 wieku to i bum będzie większe.