Koronawirus. Dziecko z podwyższoną temperaturą w żłobku, pracownicy bezradni
Pracownicy żłobków nie mają wytycznych, co zrobić, jeżeli rodzic przyprowadzi dziecko z podwyższoną temperaturą. W dłuższej perspektywie może to doprowadzić do tego, że żłobki staną się ogniskami koronawirusa.
Wytyczne Głównego Inspektora Sanitarnego nie precyzują, jakie objawy oraz wysokość temperatury mogą wskazywać na zakażenie koronawirusem - alarmuje "Gazeta Wyborcza". W wytycznych GIS z 2 lipca zawarto zapis, że do przedszkoli, oddziałów przedszkolnych w podstawówkach itp. uczęszczać może "wyłącznie dziecko zdrowe, bez objawów chorobowych sugerujących chorobę zakaźną".
Krakowska "Wyborcza" informuje, że dyrektorzy placówek samorządowych w stolicy Małopolski przyjęli własne wytyczne. Ustalili, że do żłobków mogą być przyjmowane wyłącznie te dzieci, których temperatura jest poniżej 37 stopni Celsjusza. Tłumaczą przy tym, że opierali się na poprzednich wytycznych GIS.
Jednak rodzice znaleźli sposób na obejście tego zabezpieczenia. Zgłaszają się na telekonsultacje, po których otrzymują potwierdzenie, że podwyższona temperatura u malucha jest np. efektem ząbkowania, a dziecko może uczęszczać do żłobka.
Zobacz też: Policja i GIS sprawdzą, czy nosimy maseczki. "Pewnie posypią się mandaty"
W rozmowie z gazetą dyrektorzy placówek wskazują, że nie mają pewności, czy w takim przypadku mogą respektować swoje wewnętrzne wytyczne, czy też muszą ulec i przyjąć takie dziecko do żłobka.
- Dyrektorzy żłobków nie są od podważania opinii lekarza - mówi wprost "GW" rzecznik GIS Jan Bodnar. Jednocześnie GIS nie zamierza tworzyć wytycznych co do przyjmowania dzieci do żłobków, a zapytany o to resort zdrowia odsyła do GIS. A dyrektorzy obawiają się, że placówki staną się kolejnymi ogniskami koronawirusa SARS-CoV-2.