Proces Beaty Sawickiej dobiegł końca. Posłanka, która zasłynie z najbardziej chyba dramatycznego wystąpienia w Sejmie, czeka na wyrok. Przed całą sprawą, w 2005 roku została wybrana do Sejmu z okręgu legnickiego. Z wykształcenia jest nauczycielką, wcześniej pracowała w Kuratorium Oświaty we Wrocławiu. - _ Jestem tylko człowiekiem, którego zgubiła otwartość, ufność i wiara w dobre intencje drugiej osoby _- mówiła o sobie.
Sławna na cały kraj Beata Sawicka stała się w październiku 2007 roku przed wyborami parlamentarnymi. Wtedy to na specjalnej konferencji prasowej Szef CBA Mariusz Kamiński ujawnił, że posłanka przyjęła łapówkę od jednego z jego agentów. Miało to być 100 tys. złotych za pomoc w ustawieniu przetargu na dwuhektarową działkę na Helu.
Beata Sawicka nie przyznała się do winy. Twierdziła, że była uwodzona i manipulowana. Opowiadała, że agent Tomek kokietował ją czułymi SMS-ami i podarunkami. Przyznała się jedynie do słabości, której uległa, a która skłoniła ją do spotykania się z agentem. Opowiadała jak słuchał jej zwierzeń z małżeńskich kłopotów, obsypywał różami zawiniętymi w perły. Pieniądze, które przyjęła, miały być pożyczką na kampanię.
To było natomiast najsłynniejsze wystąpienie sejmowe posłanki. Ze łzami w oczach prosiła szefa CBA, by dał jej szansę na sprawiedliwy proces, by jej nie linczował. Po całej przemowie do szpitala zabrała ją karetka.
Wczoraj prokurator i obrońca przedstawili mowy końcowe. Prokurator żąda od Sawickiej kary 5 lat więzienia i 54 tysięcy złotych grzywny. Obrońca twierdzi, że podczas procesu oskarżyciel nie atakował posłanki, a bronił CBA.