Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|

W Zakopanem nie cieszą się z Polaków. "Nie da zarobić. Kupi tylko pasztet"

833
Podziel się:

- Polak to kupi tylko chińską zupkę, chleb, pasztet, płatki. Nie da zarobić - narzeka właścicielka sklepu z Zakopanego. - Nie było u nas nigdy tak wielkich tłumów - mówi restauratorka z Giżycka. Branża zarabiająca na turystach narzeka na mijające lato.

W Zakopanem nie cieszą się z Polaków. "Nie da zarobić. Kupi tylko pasztet"
Plaża we Władysławowie szczególnie w sierpniu przeżywała prawdziwe oblężenie. (WP)

Pandemia skróciła sezon dla polskiej branży turystycznej i pokrzyżowała wiele wakacyjnych planów na wyjazdy zagraniczne. To ostatnie było szansą dla atrakcyjnych turystycznych destynacji w naszym kraju. Pytanie tylko, czy wszystkim udało się dobrze zarobić na większej liczbie krajowych turystów?

Powakacyjną sondę zaczynamy od Mielna. To tu co roku nad polskim morzem są największe tłumy.

- Co roku mamy pełno i w tym roku było tak samo. Maj rzeczywiście nie dał zarobić, dopiero potem ostrożnie turyści zaczęli przyjeżdżać w czerwcu. Udało się to odrobić w znakomitym lipcu i sierpniu, a i wrzesień zapowiada się dobrze - mówi Agata Gierach z Villa Savana w Mielnie.

Zobacz także: Zobacz także: Firmy będą odpowiadać za przestępstwo pracowników. I już się boją

- To była jakaś nagonka z tym koronawirusem. My go nie widzieliśmy. Ulice były pełne, żyliśmy bez stresu, a pokoje szybko, po zdjęciu obostrzeń, się wynajęły. Sezon jednak był trudny. Dużo ludzi odmawiało, ale po czerwcu to już było z górki. Były pensjonaty co poupadały, ale nie wiem, jak oni tego dokonali- mówi Grażyna z Pensjonatu Villa Mielno.

Chyba rzeczywiście dobre dwa miesiące dały sowity zarobek, bo Villa Mielno we wrześniu już gości nie przyjmuje. Odmienne obserwacje z Mielna mają jednak inni przedsiębiorcy.

Polak nie da zarobić?

- W czerwcu po odmrożeniu było świetnie, ale cały sezon oceniamy średnio. Jednak te ograniczenia spowodowały, że część ludzi bała się restauracji. Mniej miejsc przy stolikach też zrobiło swoje - mówi Agnieszka ze smażalni ryb "Pirat" w Mielnie.

Jak ocenia, obroty mogły spaść nawet o 30- 40 proc. w porównaniu do zeszłego roku. - Zawsze jednak mogło być gorzej. Także nie narzekam - dodaje.

- Było bardzo słabo. Nie wiem, kto mówi, że lipiec był ok. Wtedy zimno było i ludzi brakowało. W sierpniu już dużo lepiej, ale strat na handlu nie udało się odrobić. Niestety wrzesień tego nie zmieni, bo na seniorach to niewykonalne - mówi Katarzyna ze sklepu spożywczego ABC w Mielnie.

Ciekawe obserwacje na temat tego na kim i ile można zarobić, ma też właścicielka sklepu z Zakopanego, gdzie się przenosimy.

- Mniej w ogóle i bardzo mało zagranicznych turystów. Polak to kupi tylko chińską zupkę, chleb, pasztety, płatki. Nie da zarobić. Francuzi, Niemcy, Szwedzi, Anglicy i Rosjanie nie przyjechali, a to oni zostawiają dobre paragony - mówi Aneta współwłaściciel sklepu K&K z Zakopanego.

W stolicy polskich Tatr właściciele noclegów z różnym szczęściem poradzili sobie z wyzwaniem.

Żółta strefa

- Nie odczuliśmy różnicy, jedynie, kiedy był lockdown, to byliśmy zamknięci, ale nie ma co narzekać. Nie wiadomo jednak jak będzie z jesienią. O tej porze zwykle mieliśmy już zarezerwowany wrzesień. Teraz nie jest tak dobrze - mówi Grzegorz Kumorek z "Białej Owcy".

Jak przypuszcza, winne może być umieszczenie Zakopanego w żółtej strefie. Część turystów odwołała przyjazd. W Willi u Renaty było trochę gorzej. Turystów było mniej co najmniej o 30 proc.

- Przeważały 2-3-dniowe szybkie, nerwowe wypady. Widać jednak było u ludzi tę niepewność. Przez to dużo mieliśmy pokojów niezamieszkanych przez poszczególne dni. Wcześniej to się nie zdarzało, bo ludzie zwykle przyjeżdżali na tydzień - mówi Renata Majerczyk Swajnos.

Podobnie jak w Mielnie z sezonu nie jest zadowolony również restaurator z Zakopanego.

- Na Krupówkach była masa ludzi, ale po restauracjach dużo mniej ludzi chodziło. Jednak widać, że ludzie oszczędzają, bo czas niepewny. Nie chodzi przecież o strach, bo po Krupówkach spacerowali sobie jak w najlepsze - słyszymy w "Owczarni", która na wspomnianych Krupówkach ma znakomitą lokalizację.

Moda na Mazury?

Na koniec zajrzymy jeszcze na Mazury. Tutaj w Giżycku w popularnej restauracji zaobserwowano prawdziwy najazd turystów. Czyżby więc Mazury zyskały najbardziej na polskich wakacjach?

- Nie było u nas nigdy tak wielkich tłumów. Nie byliśmy w stanie obsłużyć wszystkich gości. Były dni, że o 19 nie mieliśmy już nic do podania. Na mazurach to niezwykła sytuacja. Znajomi też opowiadają, że jeszcze nigdy takiego sezonu nie mieli - mówi Joanna z restauracji "Siwa czapla".

Niezwykle dobry sezon potwierdzają również w Apartamentach Porto w Giżycku. Jak się tam dowiedzieliśmy, sezon pod względem gości był naprawdę udany. Po kiepskim starcie zainteresowanie przerosło najśmielsze oczekiwania.

- Chyba zrobiła się w tym roku jakaś moda na Mazury. Miałam pełne obłożenie i jeszcze nigdy nie było tylu telefonów i próśb choćby o jeden dzień. Znajomi też mówią, że mieli pełno. Na pewno pomogły problemy z zagranicznymi wakacjami i jak słyszę od ludzi, nawet w tak dobrym roku, nie ma tu takich tłumów, jak nad morzem. Więc choć trochę jest bezpieczniej - mówi Jarosława Martyniuk z apartamentów Mini-Max.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
wiadomości
gospodarka
turystyka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(833)
Inga
3 lata temu
Moim ulubionym miejscem jest Ustka. Nie wiem, dlaczego mam do niej taki sentyment, ale z radością tam wracam. To tam też jest Grand Lubicz - moim zdaniem najlepszy hotel w Polsce!
Piotr
4 lata temu
Odradzam knajpę Egipt w Mielnie, oszukują na wadze ryb aż miło ;)
CZAPLA
4 lata temu
Zakopane - DROGO DROGO I JESZCZE RAZ BARDZO DROGO - nie ma co biadolić tylko proponować realne ceny . Nie można mieć pretensji do Polaków, że nie dają się okradać.
Nie ranie nik...
4 lata temu
Kiedy piżnie jakiś atom albo dwa będzie spokój
Glod
4 lata temu
Spędziliśmy cudowne wakacje w Niemczech i w Czechach. W Dreźnie hotel tańszy o połowę tego, co w Pucku latem. Do tego super restauracje: libańska, algierska, indyjska, wietnamska, rosyjska i jakieś tam jeszcze. Dania 5-10 euro, piwo 1,5-2 euro w restauracji. Do tego nikt tam nie pałuje LGBT. W Czechach doskonałe jedzenie, nie mówiąc o piwie. Przepiękne góry i lasy na Szumawie. Cisza, spokój, góry, rzeki i jeziora. W Mariańskich Łaźniach hotel na starówce za 240 zł. A potem szok cenowy i jakościowy w Polsce nad morzem.
...
Następna strona