Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Frączyk
Jacek Frączyk
|

Robotników "podkrada się" już pod bramą zakładu. Wojna zaczęła się na dobre

194
Podziel się:

Pod bramami największego pracodawcy w Tczewie rozstawili się konkurenci o względy jego pracowników. Przez megafon namawiali do zmiany pracy. Szok? Trzeba się zacząć do tego przyzwyczajać. Problemy ze znalezieniem pracowników doszły do takiego poziomu, że w wielu branżach pracownicy śmiało mogą stukać do gabinetu dyrektora z prośbą o podwyżkę.

Firmy toczą coraz ostrzejszą walkę o pracownika w Polsce.
Firmy toczą coraz ostrzejszą walkę o pracownika w Polsce. (Goodluz)

Pod bramami największego pracodawcy w Tczewie rozstawili się przedstawiciele konkurencyjnej firmy. Przez megafon namawiali do zmiany pracy. Szok? Trzeba się zacząć do tego przyzwyczajać. Problemy ze znalezieniem pracowników doszły do takiego poziomu, że w wielu branżach pracownicy śmiało mogą stukać do gabinetu dyrektora z prośbą o podwyżkę.

"Podjechali autem pod zakład, rozstawili sprzęt nagłaśniający, zaczęli nagabywać do zmiany miejsca pracy" - pisała niedawno "Gazeta Tczewska". Akcja miała miejsce przed bramą spółki Flextronics International Poland z Tczewa, producenta elektroniki, w tym sprzętu telekomunikacyjnego, telewizorów (w tym dla Manty) i drukarek 3D.

Jak się dowiedzieliśmy, do poszukiwania pracowników w ten oryginalny sposób podeszła międzynarodowa agencja zatrudnienia Adecco. Dostała zlecenie od amerykańskiego producenta podzespołów elektronicznych Jabil Circuit Poland, by znaleźć pracowników fabryki w oddalonym od Tczewa o 50 km Kwidzynie.

- To nie firma Jabil prowadziła rekrutację w Tczewie, a nasz rekrutacyjny usługobiorca. Nie ponosimy odpowiedzialności za prowadzone przez nich działania - powiedziała money.pl Aleksandra Sobolewska z działu HR Jabil. - Potwierdzamy, że obecnie prowadzimy wzmożone rekrutacje zarówno na stanowiska produkcyjne, jak i nieprodukcyjne. Spowodowane jest to wprowadzeniem w naszej fabryce produkcji dla dwóch nowych, dużych klientów - informuje, dodając, że obecnie firma zatrudnia 4 tys. osób.

Adecco wyjaśnia, że nie celował jedynie w interesy Flextronics, ale szukał pracowników na terenie całego województwa. Wykorzystał "przestrzeń publiczną i ogólnodostępne kanały komunikacji, nie naruszając przy tym przestrzeni prywatnej innych firm" - poinformowała nas firma.

"Adecco prowadzi dla klientów akcje rekrutacyjne na terenie całego województwa pomorskiego, również w Tczewie. Skierowane są one do wszystkich potencjalnych kandydatów szukających dobrych ofert pracy, nigdy do pracowników konkretnych firm" - wyjaśnia Adecco,

- Nie będziemy komentować działań innych firm - odpowiada na prośbę o komentarz do całego zajścia Karolina Biesek z działu marketingu Flextronics.

Zobacz także: Zobacz również: Pracownicy staną się współwłaścicielami firm

Dobre czasy dla pracodawców się kończą

Flextronics to nie byle kto na gospodarczej mapie Polski. Zajmuje szóste miejsce wśród największych firm na Pomorzu (wyprzedzają go m.in. Energa i LPP) i miał 4,1 mld zł przychodów w 2016 r. Zatrudnia 4 tys. osób w Tczewie i jest tam największym pracodawcą. Rok temu był finalistą konkursu Pomorscy Pracodawcy Roku, dwa lata z rzędu miał tytuł "Producenta Roku".

Seria nagród tylko w niewielkim stopniu poprawia humor pracowników, a na niektórych działa wręcz jak płachta na byka. Da się to zauważyć na forach dyskusyjnych. Z lektury wpisów wynika, że zatrudnieni w Flextronics nie byli jak dotąd specjalnie rozpieszczani.

"Ja 5 lat pracuję tam i mam stawkę 2100 brutto. Nie jestem jedyna. Kobietki pracujące po 10 lat mają 2400" - pisze Ola na forum gowork.pl.

"Zabrali system czterobrygadowy, a wraz z nim 20 proc. mojej pensji, ale jestem zadowolony. Mniej zarobię, to mniej wydam - drwi TrollStaraGwardia.

Flextronics, który należy do firmy Flex z Singapuru, wciąż ma przy tym rozmach. W lutym rozpoczął budowę kolejnej wielkiej hali produkcyjnej w Tczewie, a w marcu kupił ponad siedmiohektarową działkę w oddalonej o 200 km od Tczewa Pile. W zakładzie, który tam powstanie, zatrudnionych ma być 3,5 tys. osób.

Okazuje się, że nawet duzi inwestorzy nie mogą już być w Polsce pewni swego. Czasy, kiedy przychodzili z inwestycjami i wszyscy obsypywali ich kwiatami w podzięce, że zatrudnią ludzi za jakiekolwiek pensje, właśnie się kończą.

"Rynek pracownika. Sam się przeniosłem, z 2500 dostałem 3500. Nikt nie chce być wykorzystywany. Teraz patrząc na rynek to wynagrodzenie minimum to 3 tys." - pisze na forum "Gazety Tczewskiej" ktoś, ukrywający się pod pseudonimem "ktoś", komentując materiał o ofercie przed bramą Flextronics.

Strajki praktycznie znikły

To duża zmiana rzeczywistości na rynku pracy. Jeszcze kilka lat temu to do pracodawców trafiały setki życiorysów. Krążył nawet świetny dowcip o szefie, któremu sekretarka przynosi gruby pakiet ofert pracy już przez nią pieczołowicie przebranych. Szef bierze i zaraz dwie trzecie sterty wyrzuca do kosza. Sekretarka w szoku: - Ależ szefie, co pan robi? To były wszystko dobre oferty! Na to ten: - Niepotrzebni są nam ludzie, którzy mają pecha.

Bezrobocie zeszło już jednak do zbyt niskich poziomów i dowcip trochę stracił na aktualności. Nawet sprowadzenie Ukraińców i Białorusinów nie wystarcza. Przyjeżdżającym ze wschodu trzeba też już zresztą płacić więcej. Niskim wynagrodzeniem coraz trudniej jest w Polsce zachęcić do pracy, nie tylko Polaków.

W ostatnich latach da się zresztą zauważyć zanik strajków. Jeśli już demonstracja, to przeważnie w kwestiach światopoglądowych, politycznych. Czasem na ulice wyjdą górnicy, ale jest ich coraz mniej. Zamiast strajkować, od niedawna można pracodawcę zaszantażować w inny sposób. Na przykład informując, że zastanawiamy się nad konkurencyjną ofertą innego pracodawcy.

Firmy to widzą. W niektórych przypadkach ich wysiłki, by uatrakcyjnić ofertę, przybierają jednak dość zabawne formy. W marketach Jula pracowników do inwentaryzacji szuka się obecnie, oferując im bonusy. Firma ma zamiar znaleźć chętnych, dając... przekąski i power bank.

fot. Agata Kalińska

Na kłopoty ze znalezieniem pracowników do firmy ochroniarskiej narzekał ostatnio prezes Impela. Wygląda na to, że inne formy niż wyższe pensje - czyli karty Multisport, opieka lekarska w prywatnych klinikach - już nie działają. Teraz trzeba po prostu pracownikowi dać więcej pieniędzy.

Pisaliśmy pod koniec sierpnia, że Biedronka rozpoczęła kampanię billboardową, w której informuje, że w jej sklepach można zarobić do 3080 zł. Od początku marca pensje wzrosły w Lidlu - wynoszą od 2550 do 3300 zł brutto, a po roku pracy dostaje się 200 zł więcej. Po dwóch latach stażu można liczyć na od 3000 do 3800 zł. Na lepsze warunki płacowe dla pracowników zgodził się Carrefour*. *Więcej płaci też od kwietnia Kaufland.

Pracujesz w tej branży? Jest okazja, by iść po podwyżkę

Firma Flextronics działa w woj. pomorskim. Ostatnie badania GUS wskazują, że jest to czwarte województwo z największymi problemami ze znajdowaniem pracowników w przemyśle. Aż 31 proc. ankietowanych przez urząd firm produkcyjnych z tego regionu zgłosiło, że ma kłopoty ze skompletowaniem pełnego składu załogi.

Podobne niedogodności przemysł napotyka w woj. dolnośląskim, a najtrudniej o pracowników w woj. lubuskim i zachodniopomorskim. W tym ostatnim aż 43 proc. firm nie może znaleźć tylu pracowników, ile chce - podaje GUS. Średnia krajowa to 20 proc.

Bliskość morza czy granicy niemieckiej jest, jak widać, atutem dla inwestycji przemysłowych. Tyle że rynek pracy się tam wyczerpuje. Można nawet śmiało głosić tezę, że pracownicy produkcyjni z wyżej wymienionych regionów kraju mogą już stukać do gabinetu dyrektora o podwyżki. Skoro pracodawcy mają problem, by znaleźć pracowników, to znaczy, że zrobią wiele, żeby ich nie tracić.

Najmniejsze kłopoty ze znalezieniem pracowników mają natomiast firmy przemysłowe w woj. podkarpackim (16,5 proc. ma z tym problemy), świętokrzyskim i mazowieckim. Tutaj o podwyżki może być więc trochę trudniej.

Największe problemy z wakatami mają firmy z sektora produkcji samochodów (43 proc. zgłasza niedobory pracowników), producenci wyrobów skórzanych (37 proc.) oraz wytwórcy gumy i tworzyw sztucznych (37 proc.).

Wcale nie lepszą sytuację zgłaszają firmy budowlane, handlowe, transportowe, czy hotele i restauracje.

Handel detaliczny ma nawet większe problemy niż przemysł. W skali kraju 22 proc. firm nie może skompletować załogi, z czego najwięcej w woj. dolnośląskim (aż 41 proc. firm) i zachodniopomorskim. Najłatwiej o pracownika sklepu w woj. warmińsko-mazurskim i podkarpackim.

Budowlańcy też mają teraz swój czas, szczególnie ci wykwalifikowani. Średnio w kraju aż 44 proc. firm budowlanych informuje o brakach pracowników, a już najgorzej jest pod tym względem na Dolnym Śląsku. Tam aż 63 proc. firm nie może skompletować załogi.

Z otwartymi rękami czeka się też na wykwalifikowanych pracowników transportu w woj. warmińsko-mazurskim i pracowników hoteli i gastronomii w świętokrzyskim.

Najnowsze badania GUS barier rozwoju firm - niedobór pracowników (proc. ankietowanych)
przemysł budownictwo* handel detaliczny
Ogółem 19,5 Ogółem 44,5 Ogółem 22,3
lubuskie 42,6 lubuskie 63 dolnośląskie 41
zachodnio-pomorskie 34,9 kujawsko-pomorskie 56,8 zachodnio-pomorskie 33,5
dolnośląskie 31,5 dolnośląskie 56,2 wielkopolskie 31,3
pomorskie 31,3 zachodnio-pomorskie 51,5 małopolskie 30,3
podlaskie 29,8 opolskie 50 pomorskie 29,9
warmińsko-mazurskie 28,6 świętokrzyskie 48,4 lubuskie 28,5
wielkopolskie 28,6 podlaskie 46,6 łódzkie 24,9
kujawsko-pomorskie 27,6 warmińsko-mazurskie 45,9 śląskie 22,9
śląskie 27,1 lubelskie 44,6 podlaskie 21,4
opolskie 23,1 pomorskie 43,9 lubelskie 20,4
małopolskie 22,1 łódzkie 43,8 mazowieckie 19,6
lubelskie 21 podkarpackie 43,7 świętokrzyskie 19,5
łódzkie 21 małopolskie 43,2 kujawsko-pomorskie 18,7
mazowieckie 20,2 śląskie 43,2 podkarpackie 17
świętokrzyskie 17,7 wielkopolskie 42,7 opolskie 16
podkarpackie 16,5 mazowieckie 28,2 warmińsko-mazurskie 14,6
Źródło: GUS * niedobór pracowników wykwalifikowanych

To wszystko nie pozostaje bez reakcji przedsiębiorców. Pensje wzrosły w ciągu ostatniego roku aż o 7 proc. w branży handlowej - podał GUS w raporcie za pierwsze półrocze 2017 r. To średnio o 184 zł netto więcej na rękę miesięcznie. Większe nominalnie podwyżki były w branży "informacja i komunikacja", czyli w mediach i telekomunikacji - o 197 zł netto rocznie, czyli o 4 proc.

Najwolniej rosły wynagrodzenia w branżach: hotelarskiej i gastronomicznej - średnio o poniżej 100 zł miesięcznie (+4 proc.) oraz transportowej - o 103 zł miesięcznie (+4 proc.).

rynek pracy
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(194)
Gość
6 lat temu
"" kolega z biznesu 2017-12-22 13:35 Jeśli zwolniono pracowników z PUP to chyba dobrze. Nie ma bezrobocia to nie ma pracy dla Urzędu Pracy, a zwolnieni urzędnicy szybko znajdą zatrudnienie gdzie indziej."" Jeżeli zwolni się pracowników PUP to będą oni bezrobotni. Kto więc obsłuży zwolnionych tych pracowników ?.
OLa
6 lat temu
Szkoda że nie piszecie o tym że PiS zabiera bezrobotnym status bezrobotnego i dlatego bezrobocie spada na papierze.
gość,,,
7 lat temu
O dobrego i chętnego do pracy człowieka naprawdę trudno. Załóż własną firmę, a przekonasz się sam
ZK590
7 lat temu
skoro jest tak cudnie to ilu pracowników zwolniono z PUP ? Ilu ludziom np w roku 2016 UP zaproponował stałą pracę i za jaką stawkę ?
normalny
7 lat temu
Bajka dla miłośników dobrej zmianie ...
...
Następna strona