Mirosław Gronicki, minister finansów, nie przeląkł się protestów. Nie wziął pod uwagę ani zdania Polskiej Izby Paliw Płynnych, ani przedsiębiorców, ani nawet odbiorców paliw. Teraz trzeba tylko wyczekiwać podwyżki cen. Rozporządzenie zostanie opublikowane i po 14 dniach wejdzie w życie.
Akcyza na 1 tys. litrów oleju grzewczego wzrośnie z 233 zł do 1028 zł.
Gaz płynny grzewczy będzie obciążony podatkiem 695 zł na tonę, takim samym, jak autogaz.
Wzrośnie również akcyza na tzw. ciężkie oleje opałowe z 60 zł do 695 zł za tonę.
Ministerstwo Finansów przekonuje, że zrównanie stawek podatku pozwoli zwalczyć bijące w budżet praktyki polegające na wlewaniu do baków pojazdów olejów opałowych i gazu przeznaczonego do celów grzewczych.
Tymczasem nikt nie wierzy, że wzrost akcyzy ograniczy rozwój szarej strefy. Specjaliści z Polskiej Izby Paliw Płynnych, uważają, że spowoduje za to zanikanie produkcji olejów opałowych oraz bankructwa firm nimi handlujących.
Ale najbardziej paradoksalne jest jednak to, że podwyżka dotknie także szpitale, domy dziecka i inne instytucje użyteczności publiczne, utrzymywane z państwowych pieniędzy. Kilka lat temu namawiano je na budowanie kotłowni olejowych, które miały być tańsze w eksploatacji i bardziej ekologiczne. – „Teraz odwraca się kota ogonem” – mówi nam dyrektor jednego z dolnośląskich ZOZ. – „To błędne koło. Teraz z budżetu trzeba będzie wydać więcej pieniędzy na ogrzewanie szpitali” – dodaje.