Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Bartosz Chochołowski
|

Chochołowski: Wygodni urzędnicy i głupie prawo

0
Podziel się:

Niebawem mój stary znajomy dowie się, czy jego dziecko będzie mogło chodzić do szkoły. Niby w naszym kraju siedmioletnie dzieci mają taki obowiązek. Tyle teorii, a rzeczywistość jak zwykle nie chce się dobrowolnie dopasować do obowiązującego prawa.

Chochołowski: Wygodni urzędnicy i głupie prawo

Niebawem mój stary znajomy dowie się, czy jego dziecko będzie mogło chodzić do szkoły. Niby w naszym kraju siedmioletnie dzieci mają taki obowiązek, ale to teoria. A rzeczywistość jak zwykle nie chce się dobrowolnie dopasować do obowiązującego prawa i mentalności władzy.

Pracownicy wrocławskiej oświaty nie chcą, aby dziecko znajomego uczyło się we Wrocławiu. Uważają, że pociecha mieszkająca we Wrocławiu powinna się uczyć w oddalonym o 130 kilometrów Kędzierzynie-Koźlu. Tam bowiem jest zameldowana.

Zamieszanie wynika z tego, że pechowy rodzic nigdy nie mógł się zameldować we Wrocławiu. Od lat wynajmuje mieszkania, a właściciele mają na tyle oleju w głowie, żeby nie meldować najemców, a szczególnie tych z dziećmi (ustawa o ochronie praw lokatorów powoduje, że właściciele mieszkań boją się meldować lokatorów, dlatego ci pozostają poza prawem).

Ile kosztują nas absurdy związane z ustawą meldunkową? O tym przeczytasz jutro w portalu Money.pl.Życie zatruwa ustawa meldunkowa z 1974 roku. Sama data jej uchwalenia wiele mówi. O ile takie prawo nieźle sprawdzało się w stanie wojennym, to ustawodawca nie spostrzegł, że dziś jakby czasy nieco są inne.

Zauważyły to urzędy, które zamiast donosić o popełnieniu wykroczenia - braku meldunku - akceptują (na szczęście) taki stan rzeczy i na przykład można płacić podatki we Wrocławiu będąc zameldowanym w innym miejscu.

Paranoja polega na tym, że wrocławski urząd skarbowy chętnie bierze podatek, wrocławski ZUS chętnie zgarnia składki, a wrocławska szkoła nie chce wziąć dzieciaka.

Mamy więc sytuację, w której ustawa meldunkowa nie jest przestrzegana, a jest wykorzystywana - przynajmniej przez władze Wrocławia. Kiedy pasuje, to urzędnik sobie o niej przypomina i odsyła dziecko, niech obciąża budżet innej gminy.

Choć nie można wykluczyć, że władze Wrocławia prowadzą taką politykę dla dobra mieszkańców miasta. Otóż większość trasy Wrocław - Kędzierzyn-Koźle można pokonać autostradą A4, więc dowożenie dziecka do szkoły zajmuje mniej czasu, niż przejechanie kilku kilometrów przez zakorkowany Wrocław, szczególnie, gdyby rodzic taki zdecydował się na komunikację miejską.

Jednak trudno uwierzyć w aż tak daleko posuniętą troskę, bo wszystko wskazuje na to, że we Wrocławiu dzieci nie są mile widziane. Obciążają budżet miasta więc lepiej, gdyby wyjechały. Ale same, bez rodziców, bo rodzice są potrzebni do pracy i płacenia podatków. Więcej o tym problemie już pisałem, więc zainteresowanych odsyłam do wpisu _ Prezydent Wrocławia dzieci nie lubi _.

Nie ma dla dzieci miejsc w żłobkach, przedszkolach oraz szkołach i nie słychać, że będzie ich więcej. Wyż w końcu przejdzie, więc po co wydawać pieniądze? Łatwiej wysłać dzieci do Kędzierzyna-Koźla.

Ciekawe, dokąd Kędzierzyn-Koźle wysyła swoje dzieci, żeby zrobić miejsce dla wrocławskich? Niech odeśle do Opola - to blisko przecież. A z Opola niech poślą dalej. W ramach tego odsyłania, może władze Wrocławia ktoś wyśle na Madagaskar? Niech prezydent Dutkiewicz tam pilnuje, żeby dzieci nie uczyły się poza miejscem zameldowania.

Autor jest dziennikarzem portalu Money.pl

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)