Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Bartłomiej Ciszewski
|

Ciszewski: Internet nie potrzebuje pomocy

0
Podziel się:

Sieć stała się chaotyczna i zwodnicza, alarmują autorzy coraz to nowych pomysłów na jej uzdrowienie. Co ciekawe wszystkie mają polegać na kontroli internetu. Ci, którzy naprawdę rozumieją jego naturę, zadają sobie pytanie: śmiać się czy niepokoić?

Ciszewski: Internet nie potrzebuje pomocy
(BCI)

Jak na razie w globalnej sieci panuje anarchia. Co prawda materialny świat serwerów, które ją współtworzą, jest zależny od rządów, jednak sfera wirtualna nie zna granic, ani stanowionych na poszczególnych terytoriach praw.

Strony i serwisy internetowe rywalizują ze sobą na zasadzie wolnej konkurencji. Witryna sklepu obuwniczego w Pacanowie ma takie same szanse zaistnienia, co strona główna PKN Orlen. Chociaż tę równowagę zachwiało kosztowne pozycjonowanie w wyszukiwarkach, to nadal nawet miliony płacone Google nie mogą nikomu zapewnić sukcesu.

W internecie bardzo ważna jest moda. Dlatego ogromną popularnością cieszą się serwisy społecznościowe (Myspace, YouTube), projekty non-profit, blogi. Internauci uniezależnili się od wielkich, profesjonalnych dostawców treści. Sami zapewniają sobie rozrywkę, wymieniają się informacjami.

Internet ogarnia chaos

Niektórych niepokoją ostatnie zmiany. Jeden z twórców globalnej sieci sir Tim Berners Lee skrytykował kilka dni temu kierunek, w którym zmierza jego dzieło. Zdaniem Brytyjczyka pozostawiona bez kontroli sieć coraz częściej pada ofiarą oszustów, stała się "złym zjawiskiem" i eroduje w kierunku bezużyteczności.

Według Bernesa Lee jednym z głównych zagrożeń jest rozwój blogów. Prywatne strony są wylęgarnią nieprecyzyjnych, wypaczonych i niesprawdzonych informacji. "Świat blogów działa dzięki ludziom, którzy je _ "Na dobre i na złe, internet nie będzie rządzony, ani regulowany w inny sposób niż inne zarządzane obecnie rzeczy", zapewnił podczas otwarcia konferencji IFG sekretarz generalny Międzynarodowej Unii Telekomunikacyjnej Yoshio Utsumi. _czytają i podlinkowują kolejne adresy. Wierzysz w sugestie osób, którym ufasz. Technologia powinna pomagać nam lepiej określić godne zaufania źródło", powiedział w wywiadzie dla jednej z brytyjskich gazet.

Zaproponował utworzenie nowej dziedziny nauki o globalnej sieci. Miałaby łączyć informatykę, inżynierię z naukami społecznymi. Twórcy pomysłu chcą współpracować z najdynamiczniej rozwijającymi się serwisami oraz z największymi korporacjami, takimi jak Google, Yahoo, Microsoft, czy IBM. Efektem ma być utworzenie "sieci semantycznej", bardziej doskonałej wersji internetu.

Kto rządzi internetem?

Kontrowersyjna wypowiedź Brytyjczyka zbiegła się z pierwszym Forum Zarządzania Internetem (IGF). Od poniedziałku do czwartku do Aten przyjechało 1200 delegatów z prawie 100 krajów. Byli dyplomaci, przedstawiciele największych technologicznych koncernów, członkowie organizacji pozarządowych Electronic Frontier Foundation, Amnesty International, Internet Society.

Spotkanie ustalono na zeszłorocznym Światowym Szczycie Społeczeństwa Informacyjnego, zorganizowanym przez ONZ w Tunisie. Wtedy głównym tematem obrad był spór o kontrolę nad światowym internetem, który wbrew pozorom nie jest luźnie powiązaną siecią komputerów. Duże znaczenie odgrywa w niej centrala, czyli kilkanaście tzw. root serwerów zarządzających systemem nazw domen (DNS). Tłumaczą one adresy internetowe na ciągi cyfr. Dzięki temu poszczególne komputery mogą się odnaleźć w sieci.

Root serwerami administruje organizacja non-profit ICANN, kontrolowana przez Amerykański Departament Handlu. Wiele państw, m.in. Chiny i Brazylia, oraz Unia Europejska obawiały się, że kiedyś USA wykorzysta ten fakt dla celów politycznych.

Teoretycznie ICANN mógłby sprawić, że z internetu zniknęłyby adresy z rozszerzeniem danego kraju, np.: ir (Iran), albo cu (Kuba). Dlatego na forum ONZ niektóre kraje proponowały, by kompetencje ICANN przejęła społeczność międzynarodowa.

Burzliwa dyskusja, podczas której publicyści i dyplomaci grozili „bałkanizacją internetu”, czyli rozbiciem na osobne sieci narodowe, spełzła na niczym. Jak wielu internatów, odetchnąłem z ulgą. Co prawda ICANN jest formalnie zależny od Waszyngtonu, jednak nie wszystkie root serwery znajdują się na terytorium USA. Na razie udało się uniknąć ustanowienia politycznego nadzoru nad siecią. Za to Biały Dom kurtuazyjnie zobowiązał się poluźnić nadzór nad ICANN. W zamian powołano IFG.

Wiele hałasu o nic

W ciągu czterech dni zeszłotygodniowej konferencji odbyły się dziesiątki panelowych dyskusji, na najróżniejsze tematy. Swoje poglądy mogli wygłaszać oczywiście też internauci. Jedni domagali się politycznej kontroli nad internetem, inni zaprzestania cenzury. Amnesty International przedstawiła w tej sprawie petycję podpisaną przez 50 tys. osób. Padały oskarżenia wobec Chin. Cenzura? Jaka cenzura? Ze spokojem zaprzeczali dyplomaci.
Ktoś zaproponował projekt internetowej konstytucji - Internet Bill Of Rights.

Na koniec, jak to bywa w przypadku każdej nowej inicjatywy ONZ, wszyscy wyrazili niezmierne zadowolenie z przebiegu i ustaleń spotkania. Co prawda żadne z nich nie będzie miało najmniejszego wpływu na rzeczywistość, bo od początku wiadomo było, że IFG nie jest ciałem decyzyjnym, a w obradach może uczestniczyć właściwie każdy chętny, ponieważ nie ma instytucji formalnego członkostwa organizacji. Z entuzjazmem ustalono za to dalszy harmonogram corocznych spotkań. Kolejne odbędą się w Brazylii, Indiach i Egipcie.

To bardzo miło, że ONZ chce rozmawiać o przyszłości internetu, chociaż moim zdaniem nie potrzebuje on żadnej pomocy. Bawi mnie, że tyle osób zjechało się w jedno miejsce, aby o nim dyskutować. W tym samym czasie miliard użytkowników internetu na całym świecie wymieniał się poglądami, a wielu z nich, nie tracąc czasu, w ciągu tych czterech dni zarobiło w sieci kolejne miliony dolarów.

| Najciekawsze wydarzenia konferencji IFG |
| --- |
| - ICANN ogłosił, że kończy testy technologii, która pozwoli na stosowanie adresów internetowych zapisanych w innych alfabetach niż łaciński. - Dyskutowano o rozwoju dostępu do sieci przez telefon komórkowy. Dzięki czemu liczba internautów podwoiłaby się osiągając 2 mld. - Kalifornijska organizacja Packet Clearing House, ogłosiła prace nad rozwojem technologii VoIP, która umożliwiłaby korzystanie z sieci analfabetom. |

internet
telekomunikacja
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)