Według wstępnych obliczeń, tylko co trzeci uprawniony Czech wziął udział w piątkowo-sobotnich wyborach do władz samorządowych i do Senatu. To rachunek za przedłużający się kryzys polityczny - twierdzą czescy politolodzy.
Lokale wyborcze zamknięto w sobotę o godzinie 14. Wybory rozpoczęły się w piątek też o godzinie 14. W nocy, od godziny 22 do ósmej rano, urny były zamknięte.
_ Z szacunkowych obliczeń wynika, że w wyborach komunalnych głosowało 30-35 procent uprawnionych do głosowania, a w wyborach do Senatu 10-15 procent. _Niska frekwencja to konsekwencja tego, iż od czerwcowych wyborów parlamentarnych Czechy nie mają stabilnej sytuacji politycznej i brak jasnej odpowiedzi na pytanie, kiedy powstanie rząd, mający większość w parlamencie, i jaki on będzie - uważa politolog Jirzi Pehe.
Zdecydowana większość wyborców oddała głos już w piątek, w drodze z pracy do domu.
W odróżnieniu od wyborców czescy politycy byli bardzo zainteresowani wyborami; o 62 500 miejsc w lokalnych samorządach ubiega się ponad 200 tys. kandydatów, a o 27 miejsc w Senacie (1/3 miejsc w izbie wyższej parlamentu) - 204 pretendentów.
W sobotę, po powrocie z nieformalnego szczytu premierów państw UE w Finlandii, głosował czeski prezydent Vaclav Klaus.
Głowa czeskiego państwa uważa, że wyniki piątkowo-sobotnich wyborów nie będą miały większego wpływu na powołanie rządu. "Chyba, że ktoś by odniósł radykalne zwycięstwo, ale tego się nie spodziewam" - dodał.
Wyniki wyborów komunalnych będą znane w niedzielę rano. Kto zostanie senatorem, będzie wiadomo dopiero za tydzień, gdyż prawdopodobnie żaden z kandydatów nie otrzyma ponad połowy głosów uprawnionych do głosowania i potrzebna będzie druga tura wyborów. Wezmą w niej udział ci dwaj kandydaci, którzy otrzymają najwięcej głosów w ten weekend.
