Money.pl: Czy uważa Pan, że Wojciech Olejniczak miał prawo odmówić Panu miejsca na liście Sojuszu do Sejmu?
Józef Oleksy: To jest sprawa stylu i zasad postępowania. Nie podoba mi się, że nie podano mi żadnych kryteriów ani przesłanek podejmowanych decyzji. Wygląda to na amatorskie szukanie newsu i sygnału, że wszystko jest dobrze po usunięciu paru osób.
Money.pl: Czuje się Pan odpowiedzialny za spadek poparcia dla SLD?
J.O.: W pewnym stopniu tak. Trudno żebym się od tego uchylał, ale jest kwestia skali i zakresu poczucia odpowiedzialności w świetle tego co się robiło i jak się reagowało na dostrzegane i narastające złe zjawiska. Mogłem zrobić coś bardziej demonstracyjnego np. zaprotestować publicznie. Uważam, że problem mojej odpowiedzialności leży w tym, że wciąż lojalność pętała moją ostrość reagowania.
Money.pl: Czy decyzja nowego kierownictwa jest karą wymierzaną Panu za słabe notowania Sojuszu?
J.O.: Nie wiem, ponieważ nie rozumiem tej decyzji. Kierownictwo mówi ogólnikami o odnowie, pójściu do przodu – to wszystko jest na czasie, są efekty bo sondaże się poprawiły. Wielu odbiera tę decyzję jako karę, ale nie umiem powiedzieć za co, bo na pewno nie za całość dramatycznej katastrofy jaką SLD przeżywa.
Money.pl: Podporządkuje się Pan decyzji nowego kierownictwa Sojuszu?
J.O.: To akurat zależy ode mnie i nikt nie może mnie zmusić do niczego. Źle brzmi kiedy się łaskawym tonem mówi „albo to, albo nic” – to nie jest polityczny język. Ja czuję się dotknięty tym, że po latach pracy dla SLD w ostrym i pragmatycznym tonie słyszę jedynie że coś mi wolno, a czegoś mi na pewno nie wolno i jeszcze nikt mi nie mówi dlaczego.
Money.pl: Jaka będzie Pana decyzja?
J.O.: Moja decyzja będzie właściwa.
Pytała: Donata Wancel