Money.pl: Dlaczego Sejm nie chciał zająć się sprawą likwidacji odpraw poselskich?
Tomasz Nałęcz: Na załatwianie takich spraw były 4 lata kadencji. Podejmowanie decyzji w tej chwili rodzi podejrzenie, że cała sytuacja jest skażona bieżącą partyjną demagogią. Decyzja, aby tego nie rozpatrywać w okresie przedwyborczym, jest słuszna.
Money.pl: A nie wynika to z obawy posłów o utratę poparcia, gdyby w głosowaniu utrzymali swoje odprawy?
T.N.: Nie sądzę. Ludzie wiedzą, że trudno jest posłów pozbawić pewnych uprawnień pracowniczych. Dla mnie najważniejsze jest, aby odchodzącym posłom nie tworzyć barier w powrocie do normalnego życia. Zwiększanie trudności posłom, którzy chcą odejść z parlamentu, będzie ich zniechęcało do wyboru takiej drogi i sprawiało, że będą się kurczowo trzymać posady. Ludziom trzeba ułatwić odspawanie się od foteli sejmowych, a nie utrudniać.
Money.pl: Posłowie podpisują 4-letni kontrakt. Dlaczego ma im przysługiwać odprawa, kiedy ich kontrakt się kończy?
T.N.: Ja nie bronię tego rozwiązania, ale uważam, że forsowanie dzisiaj propozycji Platformy jest niepotrzebnie naznaczone dozą populizmu i demagogii. Jeśli są ludzie, którzy chcą posłów pozbawić odpraw, to zgłoszony zostanie ten projekt na pierwszym posiedzeniu po wakacjach. Wtedy będą oni decydowali w swojej sprawie i siebie pozbawiali tych odpraw. Nie ma o co kruszyć kopii w tej chwili.
Money.pl: A Pan opowiada się za odprawami, czy przeciw?
T.N.: Nie powinno się ludziom utrudniać decyzji o odejściu z parlamentu. Poseł, który ma możliwość otrzymania takiej odprawy, w komfortowej sytuacji podejmuje decyzję o powrocie do cywilnego życia. Ułatwi mu to 3-miesięczna odprawa.
Pytała: Donata Wancel