Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Arkadiusz Droździel
|

Droździel: Budżet zakładnikiem wyborów

0
Podziel się:

Będą wybory tej jesieni, czy nie będą? Oto jest pytanie. PiS chce, Platforma też. Lewica i Demokraci również raczej zagłosują za wnioskiem o samorozwiązanie Sejmu. W takiej sytuacji będzie przesądzone, że do urn wyborczych pójdziemy w październiku, a najpóźniej w listopadzie.

Droździel: Budżet zakładnikiem wyborów

Będą wybory tej jesieni, czy nie będą? Oto jest pytanie. PiS chce, Platforma też. Lewica i Demokraci również raczej zagłosują za wnioskiem o samorozwiązanie Sejmu.

W takiej sytuacji będzie przesądzone, że do urn wyborczych pójdziemy w październiku, a najpóźniej w listopadzie.

Nie cieszy mnie jednak taki scenariusz. I to nie dlatego, abym był wielkim orędownikiem tego parlamentu. Wręcz przeciwnie - trudno znaleźć gorszy wśród tych działających po 1991 roku (choć równocześnie uważam, że skracanie kadencji Sejmu nie jest zbyt dobrą praktyką).

Moja niechęć do wyborów w tym roku jest związana z czym innym, z budżetem. Niezależnie bowiem kto zwycięży w wyborach tegorocznych, będzie musiał realizować plan dochodów i wydatków państwa przygotowany przez obecny rząd w toku kampanii wyborczej.

W przypadku, jeżeli wygra opozycja, nie daje to w praktyce szans na szybkie wprowadzenie reform gospodarczych. W tak krótkim czasie nie ma bowiem zbyt wielkich możliwości przesunięć w obrębie dochodów i wydatków budżetowych, tak by zrealizować zapowiedzi z przedwyborcze.

Nieciekawa też będzie sytuacja, jeżeli władzę utrzyma obecnie rządząca ekipa. Wtedy stanie przed wyborem: czy realizować budżet, w którym wiele wydatków było ujętych tylko po to, by przypodobać się swoim wyborcom, czy też zaniechać ich realizacji.

Jeżeli się zdecydują na pierwsze wyjście może to doprowadzić do załamania budżetu - planowane dochody nie pokryją w takim stopniu jak planowano wydatków.

W takim wypadku niezbędne będzie pożyczenie brakującej kwoty. Taki krok jednak zawsze bardzo negatywnie wpływa na opinię o kraju pożyczającym, co w dłuższej perspektywie może skutkować krachem finansowym państwa.

Zdecydowanie się natomiast na drugie rozwiązanie - powiedzenie społeczeństwu, że w rzeczywistości budżet nie będzie w stanie udźwignąć ciężaru wydatków zapisanych w projekcie ustawy budżetowej na potrzeby kampanii wyborczej - może się w najlepszym wypadku skończyć utratą części poparcia dla obozu rządzącego. W najgorszym natomiast możliwe jest powielenie scenariusza węgierskiego z 2006 roku.

Dlatego najlepszym wyjściem - patrząc z punktu widzenia polskiej gospodarki - byłoby przeprowadzenie wyborów parlamentarnych dopiero na wiosnę 2008 roku. Pozwoliłoby to w końcu złamać panującą od pierwszych wolnych wyborów w 1991 roku zasadę, że wybory parlamentarne odbywają się na jesieni.

Jeżeli nie zrobi się tego tym razem za cztery lata będzie podobna sytuacja - budżet w roku wyborczym jest worem bez dna, z którego politycy rozdają pieniądze na lewo i prawo, nie zastanawiając się nad skutkami tego procederu.

wybory
wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)