Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Cała władza nad gospodarką w rękach Morawieckiego. Co to oznacza dla Polski?

45
Podziel się:

- Przypuszczam, ze premier Szydło i prezes Kaczyński nie są pewni, czy resort robi wszystko, co można w obszarze uszczelnienia systemu podatkowego - zastanawia się były wiceminister finansów prof. Stanisław Gomułka. - Bo to jest jednak najistotniejsza kwestia, znacznie ważniejsza niż kwestie podatku handlowego czy bankowego.

Cała władza nad gospodarką w rękach Morawieckiego. Co to oznacza dla Polski?
(Bartosz KRUPA/EAST NEWS)

Paweł Szałamacha traci fotel ministra finansów, na jego miejsce przychodzi Mateusz Morawiecki - poinformowała w środę Beata Szydło. Czy to zwiastun katastrofy finansów publicznych, na straży których starał się stać Szałamacha, a do których Morawiecki może mieć lżejszą rękę? A może pomysł, który usprawni przeprowadzanie reform? Money.pl poprosił ekonomistów o komentarz w sprawie środowych zmian w rządzie.

Morawiecki dostaje do ręki dużą władzę - już teraz jest bowiem wicepremierem i ministrem rozwoju. Mianowanie go szefem resortu finansów nie oznacza jednak połączenia obu ministerstw - będą one funkcjonowały jako osobne urzędy. Morawiecki będzie też sprawował pieczę nad wszystkimi gospodarczymi ministerstwami jako przewodniczący Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, o którego powstaniu poinformowała Beata Szydło.

Sam Szałamacha bardzo zdawkowo skomentował swoje odejście. Pytany, czy chodzi o konflikt z Morawieckim, powiedział tylko, że wszyscy wiedzą, jakie są obecnie zawirowania polityczne, i mogą się domyślić, skąd ta dymisja.

- Były narzekania ludzi związanych z ministerstwem rozwoju, że ze strony resortu finansów nie ma dostatecznej współpracy - komentuje w money.pl prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów i główny ekonomista Business Centre Club. Ekonomista dodaje, że w wielu sprawach Szałamacha spełniał pokładane w nim nadzieje.

- Przypuszczam, ze premier Szydło i prezes Kaczyński nie są pewni, czy resort robi wszystko, co można w obszarze uszczelnienia systemu podatkowego - zastanawia się prof. Gomułka. - Bo to jest jednak najistotniejsza kwestia, znacznie ważniejsza niż kwestie podatku handlowego czy bankowego.

Dla prof. Gomułki wybór ministra Morawieckiego na stanowiska szefa resortu finansów tylko pokazuje efekt "krótkiej ławki w PiS". - W tym środowisku nie ma nikogo innego, kto mógłby się sprawdzić w roli "głównego ekonomisty" rządu - podkreśla były wiceminister finansów. - Wicepremier Morawiecki był ostatnio bardzo aktywny w tworzeniu coraz grubszych dokumentów, ale wciąż brakowało projektów ustaw. Teraz premier Szydło mówi "sprawdzam", bo już nie będzie można tłumaczyć się słabą współpracą z innymi resortami. Minister Morawiecki ma pełne pole do popisu.

Ekonomista nie obawia się, że trudno będzie pogodzić dwa tak istotne resorty. - Podejrzewam, że w Ministerstwie Rozwoju zwiększy się rola wiceministra Jerzego Kwiecińskiego - prognozuje prof. Gomułka. - On jest bardzo dobrym specjalistą w dziedzinie środków unijnych, a w ostatnim czasie zajmuje się głównie propagowaniem Planu Morawieckiego zamiast nową perspektywą unijną.

"To niebezpieczny pomysł"

- Brak niezależnego ministra finansów to niebezpieczny pomysł, ponieważ w rządzie może zabraknąć krytycznego głosu: "a ile to będzie kosztowało?" - obawia się Aleksander Łaszek, ekonomista z Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Właśnie rola "kontrolera" była najważniejszą, na którą zwraca uwagę Łaszek. - Siłę Ministerstwa Finansów dobrze było widać w ocenach skutków regulacji. Teoretycznie wszystkie ustawy rządowe w Polsce powinny być starannie analizowane pod kątem ich wpływu na gospodarkę. Niestety w praktyce, zamiast rzetelnej analizy potencjalnych kosztów i korzyści, ustawodawca ogranicza się najczęściej do ogólnego wymieniania, jak nowe regulacje są dobre i potrzebne - tłumaczy ekonomista i dodaje, że z tego obowiązku najlepiej wywiązywał się właśnie resort finansów.

- Jedynym widocznym wyjątkiem w Ocenach Skutków Regulacji była ocena skutków fiskalnych. Choć i do niej czasem można było mieć zastrzeżenia, to jednak Ministerstwo Finansów egzekwowało, by wyliczać skutki proponowanych zmian dla budżetu - podkreśla Łaszek. - Teraz, gdy nie będzie niezależnego ministra finansów, istnieje duże ryzyko, że nikt już nie będzie miał wystarczającej siły przebicia w rządzie, by pytać o koszty.

Aleksander Łaszek nie podziela zachwytów rządu nad Planem Morawieckiego. - Niebezpiecznym przykładem jest tu Strategia Odpowiedzialnego Rozwoju, gdzie autorzy koncentrują się na hasłach takich jak "wspieranie" czy "pomoc", nigdzie nie zastanawiając się nad ich kosztami - punktuje ekonomista. - Jeżeli dalej pójdziemy tą drogą, bezpieczeństwo polskich finansów będzie jeszcze bardziej zagrożone.

Sceptyczny jest również Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. - Niedobrze jest wymieniać ministra w trakcie zaawansowanych prac nad poprawą ściągalności podatków - komentuje.

Nie obawia się przy tym o negatywną reakcję giełdy. - Rynki finansowe będą to przyjmowały neutralnie - minister Morawiecki jest uważany za osobę, która trzyma nad tym wszystkim pieczę i jest właściwie uważany za gwaranta, że nie będzie zbyt dużych odchyleń w sprawie deficytu czy wydatków rządu - kończy ekspert.

Sensowna konstrukcja?

- Intencją tej zmiany jest zapewne sprawna realizacja Planu Odpowiedzialnego Rozwoju. A ona jest bardzo silnie powiązana z finansowaniem. I tutaj w grę wchodzą nie tylko środki europejskie, ale także krajowe. I z tego punktu widzenia, taka konstrukcja wydaje się sensowna - mówi z kolei Małgorzata Krzysztoszek, ekonomistka Konfederacji Lewiatan.

- Wicepremier Morawiecki będzie nie tylko planował rozwój polskiej gospodarki, ale jednocześnie stał na straży finansów publicznych. Minister finansów ma dwa najważniejsze zadania: ma pilnować, by deficyt budżetowy nie przekroczył 3 proc. PKB, a relacja długu publicznego do PKB nie przekroczyła 60 proc. - tłumaczy.

- Morawiecki będzie więc nie tylko zarządzał rozwojem polskiej gospodarki, ale będzie też musiał to robić w sposób bezpieczny dla finansów. Dlatego bardzo ważne jest to, żeby wicepremier zabrał głos i powiedział publicznie, jak chce to robić. Co będzie priorytetem? I jak te priorytety będą finansowane? Pytanie, czy nie dostaje do ręki za dużo władzy - zastanawia się ekonomistka Konfederacji Lewiatan.

Krzysztoszek zaznacza też, by pamiętać, że mechanizmy, które mają zabezpieczyć finanse publiczne, są wpisane do konstytucji, mamy też zobowiązania międzynarodowe, których musimy przestrzegać. Dlatego też w kwestii zarządzania finansami nie ma zbyt dużego pola manewru.

- Wydaje mi się, że wicepremier zyska większą możliwość wpływu na te wydatki, które nie są bezpośrednio związane z rozwojem, jak na przykład koszt obniżenia wieku emerytalnego. Będzie mu łatwiej takie wydatki blokować. Najpierw jednak bardzo ważne jest, żeby wicepremier Morawiecki opowiedział, jak sobie to zarządzanie rozwojem i stanie na straży finansów wyobraża - kwituje Krzysztoszek.

Czarne chmury nad Szałamachą nie od dzisiaj

O tym, że nad ministrem finansów zbierają się czarne chmury, pisaliśmy już w money.pl na początku tygodnia. – Podczas wyjazdowego posiedzenia klubu PiS w ostatni weekend w Jachrance Szałamacha rzeczywiście wysłuchał krytyki – mówił nam nieoficjalnie jeden z posłów PiS zbliżony do rządu. – Ale ta krytyka wcale nie była miażdżąca - dodawał. Jego zdaniem Paweł Szałamacha miał zachować stanowisko, ale "dostał jedynie żółtą kartkę". Okazało się jednak, że to kartka czerwona i minister stracił stołek.

Premier Beata Szydło, zapowiadając w ubiegłym tygodniu zmiany w rządzie, podkreślała, że będą one nie tylko personalne, ale i strukturalne. Chodziło właśnie o ministerstwo finansów. Z informacji money.pl wynikało, że Paweł Szałamacha nawet w przypadku zachowania stanowiska miałby nowego szefa. To w Jachrance bowiem pojawił się pomysł, by przesunąć ministerstwo finansów pod nadzór wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Tak się rzeczywiście stało, ale jednak bez udziały Szałamachy.

Kilka dni temu premier Szydło w Polskim Radiu w pewnym zniecierpliwieniem mówiła, że "czas tworzenia strategii się skończył, teraz pora działać". Choć nie wymieniła nazwiska, łatwo było wyczytać, że chodzi właśnie o ministra Morawieckiego i jego Plan Odpowiedzialnego Rozwoju

wiadomości
gospodarka
najważniejsze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(45)
basia
8 lat temu
i znowu niewypal
stefan
8 lat temu
MEGA DYZMA WIZJONER - TO OZNACZA TRAGEDIĘ
Norman44Btm
8 lat temu
morawiecki "zaczarował" Kaczyńskiego swymi pomyslami a Premier Szydło dostała polecenie i eykonala jr5. sądzac po wtpowiedziach Premier Morawiecki nie xza duże pojecie ma o makroekonomii i konstrukcji budżertyu państwa, podobnie zreszą jak Kaczynski i Szydło. mam duze obawy czy nie idziemy droga Grecji cxy Portugalii .
der
8 lat temu
Co to oznacza dla Polski ? DNO, KORUPCJE, KUMOTERSTWO I NEPOTYZM
eh
8 lat temu
To mamy teraz przerąbane. CETA, TTIP i inne syfy będą nas zjadać.
...
Następna strona