Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dzik: W XXI wieku też zsyłają na Syberię

0
Podziel się:

Wiele jest prawdy we francuskim powiedzeniu plus ca change, plus c'est la meme chose - im bardziej rzeczy się zmieniają, tym bardziej pozostają takie same.

Dzik: W XXI wieku też zsyłają na Syberię

Wiele jest prawdy we francuskim powiedzeniu _ plus ca change, plus c'est la meme chose _ - im bardziej rzeczy się zmieniają, tym bardziej pozostają takie same. Weźmy takie zsyłki na Syberię - wydawałoby się to reliktem systemów autorytarnych XIX i XX wieku. A tu proszę - w XXI wieku też zsyłają! Tym razem prezesów.

Tony Hayward, dotychczasowy szef koncernu BP, zdobywca niezbyt zaszczytnego tytułu najbardziej znienawidzonego człowieka w Ameryce,został zdegradowany do roli doradcy koncernu,właśnie na odległej Syberii. Co ciekawe, jego miejsce zajmie Robert Dudley, były szef rosyjskiego joint-venture TNK-BP.

Trudno o większą ironię losu, jak bycie zesłanym na Syberię za to, że piekielnie zaszkodziło się Wujowi Samowi. Świat wielkich korporacji jest tak dziwny, że nie ogarniają go do końca nawet miłośnicy teorii spiskowych. Opowieść o wycieku w Zatoce Meksykańskiej nie ma może jednego fundamentalnego morału, ale ma kilka pomniejszych, które warto usystematyzować.

Po pierwsze, jako że nad BP wciąż wisi groźba bankructwa, obalona zostaje teoria, że firma może być za duża, by upaść. To bardzo dobra wiadomość, bo po kryzysie finansowym zaczęliśmy już odnosić wrażenie, że jedyne co może spotkać wielką korporację za wywołanie potężnej katastrofy to nieprzychylny artykuł w prasie albo symboliczna sankcja finansowa.

Po drugie, wpadka BP uwidocznia nam, że koncerny nie są tak wszechpotężne, jak się wydają, skoro jeden wypadek, nawet nie zamach terrorystyczny czy wojna, może postawić kolosa na krawędzi upadku. Gryzie się to trochę z teoriami spiskowymi wszechmocy korporacji. No chyba, że ta dziura w dnie Zatoki Meksykańskie ma jednak jakieś drugie dno.

Po trzecie widać wciąż, jaka jest przepaść cywilizacyjna między Zachodem, a goniącymi go Chinami. Były szef BP co prawda trafił do apartamentu z gorszym widokiem i musi się zadowolić ledwie dziesięciomilionową odprawą, ale w Państwie Środka niechybnie skończyłby, wraz z całym zarządem, z kulą w głowie na publicznej egzekucji. Nasuwa się pytanie, czy między dziesięciomilionową odprawą a karą śmierci nie mógłby się znaleźć jakiś sensowny złoty środek?

Wreszcie z historii wiemy, że los zesłańca bywa dobrym potwierdzeniem słów _ co cię nie zabije, to cię wzmocni _. Z dziejów nowożytnych zaś wiemy, że nigdzie tak dobrze obrotny człowiek nie zrobi interesów jak w Rosji. Przed byłym prezesem BP stoi zatem wielka szansa i nikogo nie powinno zdziwić, jeśli za parę lat wróci on w chwale i z ośmiocyfrowym wynagrodzeniem w kontrakcie. I to byłby najbardziej przewrotny morał tej korporacyjnej opowieści.

ZOBACZ TAKŻE:

Autor felietonu jest ekonomistą specjalizującym się
w zagadnieniach racjonalności, ekonomii behawioralnej i psychologii hazardu

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)