Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Łukasz Pałka
|

Frasyniuk: Związkowcy będą bić w rząd, ale wojny nie będzie

0
Podziel się:
Frasyniuk: Związkowcy będą bić w rząd, ale wojny nie będzie

Money.pl: Związki zawodowe ogłaszają właśnie krajowe dni protestów. Czeka nas gorąca jesień na ulicach?

*Władysław Frasyniuk, były działacz _ Solidarności _, uczestnik obrad okrągłego stołu, przez trzy kadencje poseł na Sejm z ramienia UD i UW: *Nie sądzę, żeby rząd musiał się obawiać masowych protestów związkowców. To przede wszystkim dlatego, że dzisiejsze związki zawodowe _ Solidarność _ mają tylko w nazwie. Wiele zależy też od samej branży - stocznie się zwijają, więc protesty tam będą się nasilać. Ale już np. w Fiacie, który przeżywa boom zamówień, trudno spodziewać się, by udało się kogoś poderwać do strajku tylko po to, by podpalać opony. Trudno też oczekiwać protestów w spółkach, które już dawno zostały sprywatyzowane - tam związkowcom w większości zależy na dobru firmy i jej wynikach. Protestować z pewnością będą natomiast związki ze spółek dopiero przeznaczonych do prywatyzacji.

Pojawia się coraz więcej głosów, że związki chodzą na pasku PiS-u i protesty mają na celu tylko psucie notowań rządu.

To bardzo prawdopodobne. Przecież spektakularne wychodzenie na ulice _ po nic _ może mieć tylko i wyłącznie kontekst polityczny. Wyraźnie widać, że rozpoczęła się już kampania wyborcza i opozycja wykorzysta każdą negatywną informację, by uderzać w rząd.

Mimo tego, rząd też jest sam sobie winien. Przecież sprawa stoczni była tak naprawdę iskrą, która wywołała szereg protestów.

To prawda. Rozumiem rozgoryczenie związkowców ze Szczecina dlatego, że boli ich przede wszystkim brak wiedzy o tym, co tak naprawdę stało się wokół stoczni. Rozumiem ich, ale tylko w tym kontekście. Z drugiej strony przecież sami zdają sobie sprawę z tego, że branża jest w kiepskiej kondycji i że trzeba było sprzedawać stocznie, jak była hossa. Dlatego rząd, by uspokoić nastroje, powinien jak najszybciej publicznie wyjaśnić sprawę stoczni. Powiedzieć, czy był inwestor, co poszło nie tak, kto ponosi odpowiedzialność za porażkę. To elementarne prawo demokracji, wszyscy mamy prawo do tych informacji.

Tymczasem rząd szykuje nowelizację ustawy, która w założeniu ma ukrócić prawa związków zawodowych. To dobry pomysł?

Tak. Ale zmiany powinny pójść w stronę tego, by w przedsiębiorstwach do rozmów z zarządem czy właścicielem był delegowany tylko jeden związek zawodowy, wybrany przez załogę. Inne związki rzecz jasne mogą działać, ale już nie powinny mieć szeregu przywilejów i finansowania z budżetu. Niech utrzymują się z własnych składek. Jeżeli związek reprezentujący pracowników się nie sprawdzi, powiedzmy po roku będzie go można zmienić.

Wizja piękna, ale nierealna. Wierzy Pan, że taką procedurę uda się przeprowadzić? Zwłaszcza w kontekście planów przyspieszenia prywatyzacji. Związki mogą ją zablokować.

Zgoda. Ale bez takich zmian prywatyzacja też nie będzie łatwa. Bo prywatyzujący rząd i inwestor będą musiały rozmawiać nie z jednym, a dwoma, trzema, czy kilkunastoma związkami na raz. To dla nich woda na młyn, by walczyć o jeszcze większe przywileje, pensje itd. A poskutkuje to znacznym opóźnieniem procesu prywatyzacji.

Jak w takim razie powinien wyglądać nowoczesny związek zawodowy?

Dzisiejsze związki stały się klasycznymi związkami roszczeniowymi. Działaczom wydaje się, że sukces polega na tym, iż można tylko protestować, blokować pracę firmy. Przez ponad 20 lat nie nauczyli się nic z gospodarki rynkowej. Tymczasem nowoczesny związek powinien brać współodpowiedzialność za to, co dzieje się na terenie zakładu pracy. Powinien być zainteresowany napływem nowego kapitału, technologii. Mówiąc wprost - powinien być zainteresowany prywatyzacją i w niej pomagać, a nie przeszkadzać. A tak się niestety nie dzieje.

Dlaczego?

Bo związkowcy boją się utraty swojej pozycji. Boją się pracować w warunkach gospodarki rynkowej, bo dla nich najlepszym gospodarzem jest nieporadne państwo. W ten sposób budzą też niechęć reszty społeczeństwa. Bo przecież wszyscy muszą jakoś sobie radzić w warunkach kryzysu. Wszyscy muszą zarabiać, pracować. Ale nie wszyscy bez przerwy protestują.

wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)