Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Paweł Szygulski
|

Gomułka: Frank po cztery złote i kłopoty przez trzy lata

0
Podziel się:

Więcej demonstracji w Atenach, to większe szanse na deficyt poniżej 3 proc.

Gomułka: Frank po cztery złote i kłopoty przez trzy lata
(BCC)

Money.pl: Nerwowo jest ostatnio na światowych rynkach. Czy to sygnał, że stoimy u progu jakiegoś większego kryzysu, czy też jednak sytuacja będzie się uspokajać? Jaki może być bieg wydarzeń w najbliższych miesiącach?

Prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów: W przypadku najbliższych miesięcy, trudno o precyzyjne prognozy. Łatwiej jest powiedzieć, co będzie za dwa, trzy lata. W tym czasie powinno dojść do częściowego oddłużenia Grecji i być może również Portugalii. Dzięki temu będą one w stanie obsłużyć pozostałą część długów. Na obecnym jego poziomie Grecja ewidentnie nie jest w stanie tego zrobić, tym bardziej, że jej papiery są wysoko oprocentowane, a wzrost gospodarczy tego kraju jest bliski zeru. W ciągu najbliższych miesięcy będziemy więc obserwować negocjacje Grecji z Unią Europejską, na temat skali oddłużenia.

Ostatnie niepokoje dotyczyły jednak w większym stopniu Włoch i Hiszpanii. Czy kraje te mogą podążyć śladem Grecji?

Nie sądzę. Ich sytuacja, choć nie znakomita, jest znacznie lepsza. Myślę, że tutaj nie będzie potrzeby oddłużania i kraje te odzyskają utraconą częściowo wiarygodność. W tym celu będą musiały jednak wdrożyć pakiety oszczędnościowe unikając jednocześnie takich zjawisk, jak ostatnio we Włoszech. Nieporozumienia w tamtejszym rządzie zaszkodziły im na rynkach.

Będzie zresztą na nich panować w najbliższych miesiącach niepewność, powodowana choćby greckimi negocjacjami i towarzyszącymi im rozruchami. Za 2-3 lata strefa euro powinna być już jednak ustabilizowana. Zapłaci za to jednak sektor bankowy i podatnicy Niemiec, Francji i paru innych krajów, bo będą spłacać cudze długi. Nie będą to jednak dla nich poważne obciążenia.

Jak w tym czasie będzie wyglądać położenie Polski? Na ile odczujemy skutki tego oddłużenia?

Jeżeli chodzi o nasz kraj, to musimy pamiętać, że ciągle jesteśmy traktowani jako rynek wschodzący o podwyższonym ryzyku. W związku z tym od czasu do czasu będziemy mieli odpływy kapitału do krajów darzonych znacznie wyższym zaufaniem, czyli przede wszystkim do Japonii, Szwajcarii czy Niemiec. Sprawia to też, że spready na naszych pięcio- i dziesięcioletnich obligacjach utrzymają się na dosyć wysokim poziomie. W normalnej sytuacji powinny zamykać się w 150 punktach bazowych a dzisiaj wynoszą ponad 300. W najbliższym czasie będą się wahać między 200 a 350 a nawet 400 punktami. Potem jednak sytuacja wróci do normalności.

Jak będzie zachowywał się w tym czasie frank szwajcarski? Czy jest jakaś granica, której nie powinien przekroczyć?

[ ( http://static1.money.pl/i/h/66/t85570.jpg ) ] (http://www.money.pl/gielda/wiadomosci/artykul/frank;rekordowo;drogi;kolejny;kraj;ue;na;krawedzi,29,0,870685.html) Frank rekordowo drogi. Kolejny kraj UE na krawędzi?
Zwróćmy uwagę, że w ostatnich dniach największe umocnienie dotyczyło nie franka, a jena, co z polskiego punktu widzenia jest słabiej zauważane. Mieliśmy też ucieczkę na rynek amerykański i niemiecki więc to nie jest tak, że kapitał międzynarodowy kieruje się tylko do Szwajcarii. Wątpię, by w przypadku tej waluty w ciągu najbliższych 2-3 lat, doszło do takiej sytuacji, jaką mieliśmy dwa i pół roku temu, w przypadku euro. Jego kurs doszedł wtedy do 5 złotych. Sytuację rozładują jednak również jen, dolar, czy frank. Jeśli jednak doszłoby do większego kryzysu, to może on wywindować przejściowo franka do kursu na poziomie 4 złotych, ale chyba nie wyżej.

Czy to nie jest tak, że wartość franka podnoszą kłopoty Stanów Zjednoczonych? Doniesienia o braku porozumienia między prezydentem Barackiem Obamą a Kongresem w kwestii redukcji wydatków mogą być przecież niepokojące.

Ten brak porozumienia nie jest wcale wielkim problemem dla rynków finansowych. Dalsze dyscyplinowanie sektora rządowego jest wręcz dobrą wiadomością. To jest trochę coś innego, niż wątpliwości dotyczące pakietu oszczędnościowego we Włoszech.

Nie zmienia to jednak faktu, że zadłużenie USA jest potężne, co na pewno jest zauważane na rynkach.

Zgadza się, ale mamy tam zarazem mechanizm polityczny, który je uspokaja. Opozycja dyscyplinuje teraz rząd, będąc przez to pomocnikiem mechanizmu rynkowego. Taka sytuacja jest korzystna z punktu widzenia stabilności finansowej na globalnych rynkach.

Po tych 2-3 latach, o których Pan wspomina, mapa ekonomiczna świata, będzie podobna do tej, którą znamy teraz, czy też możliwe są jakieś większe przetasowania?

Nie będzie znaczących zmian. Dolar, euro i jen pozostaną w dalszym ciągu dominującymi walutami. Ani Chiny, ani Indie nie odgrywają na tyle znaczącej roli na rynkach międzynarodowych, żeby mogły je zastąpić.

O tym, czy Polaków stać na oszczędności, przeczytasz na następnej stronie.

Czy brak większych zmian oznacza, że powinniśmy patrzeć w przyszłość z optymizmem?

Tak, ale jednocześnie powinniśmy rozwijać to, co już w pewnym stopniu zaczęliśmy. Z pewnym opóźnieniem ale jednak zabieramy się za redukcję deficytu budżetowego. Zobaczymy jednak, jak nam to dalej w praktyce pójdzie i czy założenia ministra Rostowskiego zostaną zrealizowane.

Wydają się być bardzo ambitne, ale czy realne?

Wiele będzie zależeć od przyszłej inflacji i wzrostu gospodarczego. Optymizmem może nas napawać gospodarka niemiecka, która ma obecnie bardzo dużą nadwyżkę na rachunku bieżącym. W zeszłym roku było to prawie 6 proc. PKB, czyli 140 mld euro. Jednocześnie zachowują przyzwoity wzrost gospodarczy. Bardzo duże sukcesy w sektorze finansów publicznych odnotowuje też Szwecja, która w ciągu 4-5 lat chce doprowadzić relacje długu do PKB do poziomu około 15 proc. Obecnie już są na poziomie około 30 proc.

Wynika z tego, że mamy się na kim wzorować. Wystarczy więc naśladować kraje, które już wdrażają cięcia wydatków?

Tak, poza Niemcami i Szwecją warto z uwagą patrzeć też na Holandię czy Wielką Brytanię. Rząd Davida Camerona wdraża przecież właśnie działania stabilizujące na bardzo dużą skalę. Inna sprawa, że takie działania podejmują też Portugalia i Grecja, z tym że u nich sytuacja początkowa była tak zła, że samodzielnie mogą już sobie nie poradzić. W przeciwieństwie do małej Łotwy, która w ostatnich latach radykalnie obniżyła deficyt budżetowy. Wszystko dzięki jej obywatelom, którzy byli w stanie pogodzić się ze znacznym spadkiem realnych płac. Grecy jak widać, na razie tego nie potrafią.

Na ile jest szansa, że polski rząd zintensyfikuje działania oszczędnościowe. Mówił Pan, że został zrobiony pierwszy krok. Czy pójdą za nim kolejne?

[ ( http://static1.money.pl/i/h/224/t49376.jpg ) ] (http://prawo.money.pl/aktualnosci/wiadomosci/artykul/skontrolowali;jak;rzad;realizuje;budzet,39,0,852775.html) Skontrolowali jak rząd realizuje budżet
Pierwsze działania zostały zrobione, choć mamy też jednocześnie trochę manipulacji. Dobrym przykładem jest tu sprawa OFE. Nowy dług w ZUS nie jest oficjalnie zaliczany do długu publicznego, choć przecież de facto go obciąża. Korzysta się tu po prostu z pewnych luk, zarówno w przepisach polskich, jak unijnych. Wcześniej takie manipulacje mieliśmy w przypadku funduszu kolejowego czy drogowego. Właściwie należałoby tu dokonać zmian w prawie. Jeśli nowy rząd będzie chciał realnie zwiększyć swoją wiarygodność, powinien od tego zacząć.

Jednocześnie jednak taki rząd znalazłby się przecież w sytuacji, w której momentalnie musiałby wdrożyć program radykalnych oszczędności, skoro skokowo przyrósłby zobowiązania budżetowe.

Oczywiście, ale pamiętajmy, że w obecnej sytuacji dużo zależy od interpretacji ze strony rynków finansowych. Na razie mogą uważać, że zmniejszenie deficytu przez choćby przesunięcie środków z OFE do ZUS jest autentyczne. Zgodnie z istniejącym prawem tak przecież jest i będą to potwierdzać zewnętrzne instytucje, takie jak choćby Komisja Europejska. Rynki finansowe mają jednak to do siebie, że w jakimś momencie, kiedy ukryty dług robi się zbyt wysoki, zaczynają go dostrzegać. Zresztą rentowność naszych papierów skarbowych jest mniej więcej na poziomie Hiszpanii lub minimalnie wyższa, co pokazuje, że już obecnie Polska jest traktowana jako kraj podwyższonego ryzyka. Nie można sobie więc pozwolić na zaniechania i niewykluczone, że po wyborach, ktokolwiek będzie rządził, będzie kontynuował ten proces obniżania deficytu.

Są na to realne szanse, patrząc na to od strony uwarunkowań politycznych?

Tak, tu akurat to co się dzieje w Grecji czy Portugalii jest czymś korzystnym. Do świadomości wyborców dochodzą potencjalne skutki zaniechań. Im więcej demonstracji w Atenach, tym lepiej. Oceniam, że w 2013 roku nasz deficyt może być wyraźnie poniżej poziomu 3 proc. To jest realne.

Czytaj w Money.pl
[ ( http://static1.money.pl/i/h/185/t94137.jpg ) ] (http://www.money.pl/gielda/wiadomosci/artykul/amerykanie;coraz;bardziej;sie;boja;tym;razem;wlochow,174,0,871086.html) Amerykanie coraz bardziej się boją. Tym razem Włochów Fala wyprzedaży, jaka przetoczyła się przez europejskie rynki akcji, dotarła również za Ocean.
[ ( http://static1.money.pl/i/h/245/t47093.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/unia-europejska/wiadomosci/artykul/strach;na;rynku;wszyscy;zaplacimy;podatki;kredyty;,28,0,870684.html) Strach na rynku. Wszyscy zapłacimy: podatki, kredyty... Frank szwajcarski rekordowo drogi. Indeksy giełd osuwają się w dół. Wszystko przez obawy o wypłacalność Włoch.
[ ( http://static1.money.pl/i/h/104/t139624.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/unia;wychodzi;z;dolka;za;rok;pkb;jak;w;2008;roku,176,0,831664.html) Unia wychodzi z dołka. Za rok PKB jak w 2008 roku - _ Instytucje i rynki finansowe muszą być rygorystyczniej niż dotąd nadzorowane i regulowane _- mówi komisarz UE Olli Rehn.
kryzys
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)