Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Hubert Orzechowski
Hubert Orzechowski
|

Jak Akademia Morska rozliczała się ze swoją własną spółką. NIK o nieprawidłowościach na gdyńskiej uczelni [TYLKO W MONEY.PL]

30
Podziel się:

Niewłaściwe gospodarowanie mieniem, ryzyko narażenia interesów uczelni - tak wyglądają wnioski z kontroli szkolnictwa morskiego przez NIK. Kontrowersje wywołują zwłaszcza relacje Akademii Morskiej w Gdyni z uczelnianą spółką, Studium Doskonalenia Kadr.

Budynek Akademii Morskiej w Gdyni (obecnie Uniwersytet Morski)
Budynek Akademii Morskiej w Gdyni (obecnie Uniwersytet Morski) (Piotr Zając)

Najwyższa Izba Kontroli w najnowszym raporcie wzięła pod lupę działalność szkół morskich w Polsce w latach 2015-17. W w wyniku kontroli NIK stwierdziła "szereg nieprawidłowości" w gospodarowaniu mieniem Akademii Morskiej w Gdyni (obecnie, od kilkunastu dni, uczelnia działa pod nazwą Uniwersytet Morski w Gdyni), które "stwarzały wręcz ryzyko naruszenia interesów uczelni".

Narażenie na konflikt interesów

Nieprawidłowości dotyczą zwłaszcza relacji gdyńskiej uczelni ze Studium Doskonalenia Kadr. Ta druga jednostka to spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, której właścicielem i jedynym udziałowcem jest Akademia Morska w Gdyni, dzisiaj działająca już pod nazwą Uniwersytet Morski.

Studium Doskonalenia Kadr prowadzi Gdyńską Szkołę Morską, w której można odbyć m.in. kursy do egzaminu na oficera wachtowego na kierunku nawigacja czy oficera elektroautomatyka na kierunku elektrycznym. Kadrę SDK w znakomitej większości stanowią pracownicy Akademii Morskiej w Gdyni (dla ułatwienia i przejrzystości wobec dokumentu NIK w dalszej części tekstu będziemy używać właśnie tej starej nazwy uczelni).

Wykryte przez kontrolerów nieprawidłowości dotyczyły przede wszystkim umów najmu pomieszczeń, które Akademia udostępniała Studium Doskonalenia Kadr. "Wszystkie umowy najmu pomieszczeń (...) były podpisywane przez osoby nieuprawnione" – czytamy w raporcie. Przy okazji wątku zawierania i rozliczania umów kontrolerzy piszą wręcz o "ryzyku konfliktu interesów".

Chodzi o to, że osoby, które reprezentowały uczelnię przy podpisywaniu umów Akademii z SDK oraz je rozliczały, pobierały równocześnie wynagrodzenia od Studium za prowadzenia zajęć. A zajęcia te odbywały się oczywiście w salach wynajmowanych przez uczelnię. Wykładowcy występowali więc w dwóch rolach, jako pracownicy Akademii i jako osoby, które prowadziły zajęcia dla Studium.

Zobacz także: Forum Ekonomiczne: Marek Gróbarczyk, minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej

SDK zarabia. Profesorowie - również

Zależności finansowych między SDK a Akademią Morską jest jednak więcej. Uczelnia wynajmuje swojej spółce pomieszczenia, ale i sama wynajmuje od niej siedem symulatorów do szkoleń studentów. Oczywiście wszystkie są zainstalowane na terenie uczelni (konkretnie w budynkach wydziałów: Nawigacyjnego, Mechanicznego i Elektrycznego), bo tam wynajmuje pomieszczenia spółka.

Według naszych informacji u swojej spółki Akademia zleca także inne usługi. Chodzi przede wszystkim o kursy szkoleniowe, m.in. z zakresu ratownictwa morskiego. Co ważne, na kursy te uczelnie morskie dostają ministerialne dofinansowanie. Zapytaliśmy gdyńską placówkę, czy Studium Doskonalenia Kadr wykonuje dla niej zlecenia związane z kształceniem studentów oraz m.in. o wartość umów na usługi, które uczelnia zawarła ze swoją spółką. Nie dostaliśmy jeszcze odpowiedzi.

Prezesem SDK jest prorektor ds. morskich gdyńskiej uczelni prof. Henryk Śniegocki. Pełni on ten funkcję na podstawie umowy o pracę na jedną czwartą etatu. W rozmowie z niżej podpisanym zachęcał kiedyś do sprawdzenia, jak dobrze prosperuje spółka Akademii pod jego nadzorem. Posłuchaliśmy.

Dotarliśmy do szczegółowego sprawozdania finansowego spółki z 2014 i 2015 r. W 2014 r. uczelniana spółka zanotowała nieco ponad 2 mln zł zysku. W 2015 r. było to już ponad pół miliona mniej, bo nieco ponad 1,4 mln zł.

Ale wrażenie robią też pieniądze, które otrzymuje zarząd SDK, na którego czele stoi prof. Śniegocki. Oprócz niego zasiadają w nim jeszcze dwie osoby. (dr hab. Kazimierz Witkowski i dyrektor Gdyńskiej Szkoły Morskiej dr inż. Paweł Krasowski). To również ludzie związani z uczelnią. I wszyscy oni za pracę dla uczelnianej spółki dostali w 2014 r. ponad 366 tys. zł, a rok później – już niemal pół miliona, czyli proporcjonalnie aż jedną trzecią w stosunku do sumy wypracowanego przez SDK zysku.

Fragment sprawozdania finansowego SDK za 2015 r. Źródło: własne

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
najważniejsze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(30)
absolwent
6 lat temu
poczytajcie wypociny Czarneckiej Agnieszki w wybrzeżowej prasie.Toż to pełny bełkot. Kobita niby oddelegowana do obsługi mediów nie ma pojecia o temacie i Sniegocki jest tu najmniej winny.To nieszczeście jakim jest Prof Zarebski to to jest prawdziwy ogląd naszej gdyńskiej morskiej uczelni.
Grzegorz IV
6 lat temu
[QUOTE] na podstawie umowy o pracę na jedną czwartą etatu..... [/QUOTE] jedna czwarta etatu, to brzmi niegroznie. Ale tych fuch ponadawali sobie wiecej. . Lisowski w szczycie formy brał emeryture, pensje profesorska, dodatek za kierownictwo katedry, dodatek za kierowanie studium doktoranckim i dodatek za pełnomocnictwo ds marketingu. Prowadził ze 20 prac dyplomowych na semestr. I to wszystko w 3, góra 4 dni, kiedy pokazywał sie na tej uczelni. Takich rzeczy ten NIK nie chce widzieć. Na tej uczelni smierdzi od zgnilizny
Wiktor_52
6 lat temu
[QUOTE] podstawie umowy o pracę na jedną czwartą etatu. [/QUOTE] I tak ten NIK mało znalazł. Ten "rektor" zamiast zorganizowac te szkolenia w ramach uczelni, robi sobie spólke, która pracuje na panstwowym sprzecie i wykorzystuje pracowników. Za to wszystko płaci grosze i wyprowadza zyski. To jawny przewał, zamiast robic to w ramach obowiązków lub zlecic to nowemu pracownikowi za godziwe 5 tysiecy, tworza pseudo spólke i wyprowadzaja zyski. Pracowałem dla AM na tych kursach. Od kursantów brali kilka tysiecy, dawali sale bez sprzętu audio, wykładowcom płacili grosze. Jak sie stawiali, zatrudniali młodych magistrów, co statku nie widzieli. SDK odmawiało zajec laboratoryjnych, bo to drozsze, kazali uczyc kreda na tablicy. Tak dusili zeby miec te 500000 na trzzech do podziału. A NIK widzi niezgodnosci w podpisach. Smieszne i straszne
kasia
6 lat temu
jak to możliwe ze w SDK zasiada gościu konkurencyjnej szkoły morskiej prywatnej która robi te same kurs co sdk akademi morskiej? moze CBA zajęło by się sprawą?
Tomasz
6 lat temu
dodajmy jeszcze pokrewieństwo pracownika Działu Armatorskiego na stanowisku kierowniczym z pracownikem SDK, gdzie prezesem zarządu i prorektorem jest ta sama osoba. „Rejs niepodległości” i niewygodne fakty już w krótce.
...
Następna strona