Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych zdążyło już policzyć, o ile osób w tym wypadku chodzi. Liczba trzech tysięcy nie poraża na tle całego zbioru kilkuset tysięcy obywateli objętych znowelizowaną lustracją.
Znacznie poważniejszy problem stanowić mogą wątpliwości natury prawnej, jakie budzi nowe prawo. Nie napełnia mnie radością wizją orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, które przyzna sporo racji przeciwnikom znowelizowanej lustracji.
Będzie to bowiem dzień triumfu przeciwników lustracji w ogóle, którą uważam za jedno z narzędzi oczyszczenia życia publicznego w postkomunistycznej Polsce. Nie do końca jednak rozumiem, o co chodziło ustawodawcy, gdy do grona zobowiązanych do poddania się lustracji dopisał kadrę kierowniczą spółek giełdowych.
Wiem natomiast jedno, że w przypadku spółek strategicznych dla państwa, a takich przecież nie ma znowu tak wiele (PKN Orlen, Lotos, KGHM, PGNiG itp.) zamiast kwestionowanej lustracji wystarczy rzetelnie przeprowadzony security clearance osób z rady nadzorczej i zarządu, zwłaszcza tych, które mają mieć dostęp do informacji klasyfikowanych w rozumieniu ustawy o ochronie informacji niejawnych.
Dodatkową koncesją na rzecz bezpieczeństwa i obronności państwa mogłaby być przyjęta jako norma, zwyczajowa stała obecność we władzach firmy osoby związanej oficjalnie ze służbami ochrony RP.
Autor jest dziennikarzem tygodnika "Wprost"