Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Bartosz Chochołowski
|

Janicki: TVP jest jak Trójkąt Bermudzki. Ludzie tam giną.

0
Podziel się:
Janicki: TVP jest jak Trójkąt Bermudzki. Ludzie tam giną.

Money.pl: Trwa wielka dyskusja o misji telewizji publicznej. Pański program _ W starym kinie _ był na antenie przez 32 lata, od 1967 do 1999 roku. Gdy Pan wspomina PRL-owską telewizję, nie ma Pan wrażenia, że było w niej więcej misji niż jest w obecnej?

Stanisław Janicki, dziennikarz, pisarz, scenarzysta: Misja - jak by jej nie rozumieć - inaczej wtedy wyglądała. Liczba programów, które niosły ze sobą jakieś wartości, była nieporównywalnie większa. Nawet rozrywka była na innym poziomie. Co było wtedy rozrywką? Na przykład Kabaret Starszych Panów. Były oczywiście inne kabarety, ale nie można poziomu tych programów porównywać z tym, który prezentują obecne programy rozrywkowe.

Nie chcę się specjalnie wypowiadać na temat całej telewizji, ale mogę mówić o swoim programie, który ewoluował. W 1967 roku zaczęło się naprawdę misyjnie. Pamiętam pierwszy program z cyklu _ W starym kinie _ - pamiętam zresztą wszystkie, do dziś mam notatki do każdego odcinka - który nazywał się _ Nie tylko Trędowata _. Chciałem pokazać, że w tamtym kinie było coś więcej niż tylko melodramaty i głupawe komedyjki. Gdybym dziś startował z takim programem, musiałbym zacząć właśnie od komedyjek, żeby pozyskać widownię.

Stanisław Janicki
(rocznik 1933), pisarz, dziennikarz, scenarzysta, historyk kina. _ W starym kinie _ było najdłużej nadawanym programem filmowym w historii polskiej telewizji. Pracował dla miesięczników: _ Film _ oraz _ Kino _. Związany był z Wytwórnią Filmów Oświatowych w Łodzi, pracował też Wytwórni Filmów Poltel. Wykładał też na Uniwersytecie Śląskim, a także kierował Szkołą Mediów Bielskiej Wyższej Szkoły Biznesu i Informatyki.

Choć wtedy telewizja również naciskała na zmianę formuły. Przypomnę, że na początku _ W starym kinie _ nie były puszczane całe filmy, tylko najciekawsze fragmenty przeplatane moim gawędziarstwem - był to prawdziwy program. To się jednak zmieniło. Telewizja oczywiście nie kierowała się oglądalnością, wtedy były zupełnie inne kryteria. Były inne argumenty: _ widzowie piszą _ oraz _ na mieście mówią _.

Z racji, że _ widzowie pisali _ i _ na mieście mówili _, zmieniliśmy formułę. Puszczaliśmy cały film poprzedzony moim krótkim wstępem. Zmiany szły dalej, przede wszystkim, jeśli chodzi o dobór filmów. W ostatnich latach spływał do programu ostatni chłam. Jak już nigdzie indziej nie dało sie puścić filmu, to szedł _ W starym kinie _.

Money.pl: Ale to już mówi Pan o latach 90.?

S.J.: Tak, to już lata 90., końcówka programu. Zmiany postępowały, niestety nie na lepsze. Aż doszło do tego, że program został zdjęty z anteny. Do dziś nie dostałem żadnego telefonu z telewizji, że kończymy program, nie będzie dalszych odcinków. Nawet nikt mnie o tym nie poinformował. Nie musieli się tłumaczyć, bo nigdy nie byłem pracownikiem telewizji - przez cały czas współpracownikiem - ale zachowali się po chamsku.

Money.pl: Miałem się Pana zapytać, dlaczego dziś jest Pan w telewizji komercyjnej a nie w publicznej, ale już Pan wyjaśnił.

S.J.: Proszę pamiętać, że Kino Polska nie jest zwykłą telewizją komercyjną. Nie można tej stacji porównać do Polsatu czy TVN. Nic do nich nie mam, ale Kino Polska to galanteria, a tamte to taśma.

Zgodziłem się na współpracę z Kino Polska, bo lubię to robić. W TVP miałem cztery minuty zapowiedzi, a tu mam blisko 10 minut - to już jest felieton, można się pobawić.

Money.pl: Pańskim zdaniem brak misyjnych programów to wina TVP, czy zwyczajnie czasy są inne?

S.J.: Telewizja Polska to miejsce zadżumione. Przychodzą tam do pracy normalni, zdolni ludzie pełni pomysłów, a po kilku miesiącach zupełnie się zmieniają w urzędników dbających o swój stołek, uprawiających prywatę. To zdumiewające. Istnieje telewizyjny Trójkąt Bermudzki. Tam się ginie.

Czasy też na pewno się zmieniły. Gdy ja robiłem program, to dostawałem honorarium - jakby to przeliczyć na dzisiejsze realia - jakieś 300 złotych za odcinek. Za przygotowanie programu i prowadzenie. Nie były to pieniądze, o które warto było się bić.

Dziś w grę wchodzą ogromne kwoty. Dla wielu ludzi są to pieniądze, dla których warto się ześwinić. Choć pewnie każdy ma nadzieję, że ześwini się tylko na jakiś czas, ale zostaje w tym i tkwi. Nie będę oczywiście wymieniał nazwisk, choć dość długa lista przychodzi mi do głowy.

Money.pl: Pamiętam PRL-owską telewizję jedynie z lat 80. Oczywiście nikt dziś z sentymentem nie wspomina _ Dziennika Telewizyjnego _, ale było bardzo dużo programów edukacyjnych, a nawet te rozrywkowe, jak _ Wielka gra _, miały ogromny walor edukacyjny. To nie był teleturniej typu: wygrasz nagrodę, jeśli zgadniesz, w którym pudełku jest schowana...

S.J.: Właśnie przypomniał mi Pan o edukacyjnych programach, świetne były. Dziś w publicznej tylko Sznuk został, jako ten ostatni Mohikanin. Przecież puszczano też wartościowe filmy, było wiele programów poświęconych kinu, nie tylko _ W starym kinie _.

Sądzę, że myśmy wtedy inaczej rozumieli telewizję. To było takie dziwne miejsce, w którym trzeba piec dwie pieczenie na jednym ogniu. Program musiał być atrakcyjny, a jednocześnie coś przemycać.

Money.pl: Można odnieść wrażenie, że dziś jest to miejsce, w którym chodzi tylko o jedną pieczeń.

S.J.: Rzeczywiście, ale na szczęście jest jeszcze parę miejsc, które niesłychanie sobie cenię. Do Kino Polska i RMF Classic chodzę z wielką przyjemnością. Miło jest spotkać się z pracującymi tam ludźmi. To w większości młodzi ludzie z profesjonalnym podejściem do pracy.

Money.pl: To może trzeba zostawić misję komercyjnym mediom, skoro i tak ja realizują, a TVP zostawić w spokoju, niech sobie robi, co chce?

S.J.: Nie sądzę, żeby tak mogło to funkcjonować. Misyjne programy nie przynoszą dużych zysków.

Money.pl: A płaci Pan abonament?

S.J.: Nie płacę, ale zaraz wytłumaczę, dlaczego. Przez parę lat pracowałem w Wytwórni Filmów Poltel, której to pracownicy dożywotnio byli zwolnieni z płacenia abonamentu. Wziąłem to na serio i do dziś nie płacę. Mam już swoje latka, więc niedługo będę zwolniony z płacenia także ze względu na wiek.

Money.pl: A gdyby Pan płacił, to żałowałby Pan?

S.J.: Nie żałowałbym, ale pewnie bym się zżymał, jak wszyscy, którzy płacą, a nie dostają tego, co by chcieli.

wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)