Jej pełnomocnik mecenas Lech Obara powiedział, że pierwszy etap tego postępowania zmierza ku końcowi. Przed sądem zeznają ostatni świadkowie, wśród nich kierownik sklepu. Według mecenasa, materiał dowodowy potwierdza, że w sklepie "Biedronki" był system zmuszania ludzi do pracy w godzinach nadliczbowych bez stosownego wynagrodzenia.
Oprócz zapłaty za 3300 przepracowanych nadgodzin kobieta domaga się w sądzie także odszkodowania za to, że pracując ponad siły poroniła. Sąd zajmie się tym wątkiem po zakończeniu sprawy nadgodzin. Mecenas Obara zwrócił uwagę na fakt, że w wielu innych przypadkach pracownicy "Biedronki" zostali dotknięci kalectwem, na przykład uszkodzeniami kręgosłupa.
Od stycznia przed elbląskim Sądem Pracy toczy się także sprawa Renaty J., która za około 3 tysiące nadgodzin domaga się 35 tysięcy złotych.