Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|

Kolejne tąpnięcie na Wall Street. Tak źle nie było od 7 lat

154
Podziel się:

Technologiczne spółki z USA nie miały tak złego dnia na giełdzie od 2011 roku. Spadki notowań na przestrzeni niecałego miesiąca wymazały wzrosty z poprzednich 5 miesięcy. Indeksy z Wall Street są o krok od poziomów sugerujących nadejście kryzysu. Bessa może być zapowiedzią problemów także gospodarczych.

Maklerzy z niepokojem patrzą na rozwój sytuacji na Wall Street.
Maklerzy z niepokojem patrzą na rozwój sytuacji na Wall Street. (AP Photo/Richard Drew)

Technologiczne spółki z USA nie miały tak złego dnia na giełdzie od 2011 roku. Spadki notowań na przestrzeni niecałego miesiąca wymazały wzrosty z poprzednich 5 miesięcy. Indeksy z Wall Street są o krok od poziomów sugerujących nadejście bessy. Ta z kolei będzie zapowiedzią problemów gospodarczych.

Panika. Tak krótko można opisać to, co działo się w środę na amerykańskiej giełdzie. Główne indeksy z Wall Street w kilka godzin straciły na wartości od 2,4 do 4,4 proc. Inwestorzy uciekali przede wszystkim od spółek technologicznych. Cios wymierzony w indeks Nasdaq okazał się najmocniejszym od ponad 7 lat. Wartość biznesów takich spółek jak Netflix, NVidia czy Discovery w jeden dzień spadła o miliardy dolarów.

Spadki na amerykańskiej giełdzie przybierają na sile. Już coraz mniej ekspertów ma wątpliwości, że sytuacja jest bardzo poważna, a nawet zaczyna się wymykać spod kontroli. Od początku tego miesiąca ceny akcji technologicznych spółek z USA potaniały średnio o 12 proc.

O skali wyprzedaży akcji przez inwestorów dobrze świadczy fakt, że w niecały miesiąc giełda zwróciła całe zyski wypracowane przez poprzednie 5 miesięcy. Zarówno Nasdaq jak inny popularny indeks S&P500 są obecnie na najniższym poziomie od początku maja.

Tegoroczne notowania indeksu Nasdaq

Według Damiana Rosińskiego, analityka Domu Maklerskiego AFS, bezpośrednim impulsem do największej od lat wyprzedaży akcji w USA były zaskakująco słabe dane płynące z amerykańskiego rynku nieruchomości. A przypomnijmy, że pęknięcie bańki właśnie na tym rynku było dekadę temu przyczyną wybuchu światowego kryzysu.

- Sprzedaż nowych domów spadła we wrześniu o 5,5 proc. miesiąc do miesiąca, po spadku o 3 proc. w sierpniu. Wynik ten został silnie skorygowany w dół. Pierwotnie prognozowano wzrost o 3,5 proc. - zauważa ekspert DM AFS.

Rosiński sugeruje, że pogłębienie spadków na giełdzie może skutkować nieuwzględnioną na razie w cenach dolara reakcją amerykańskiego banku centralnego (odpowiednika naszego NBP) w postaci złagodzenia stanowiska w polityce pieniężnej, a nawet wstrzymania podwyżki stóp procentowych w grudniu.

Niedawno do wstrzymania podwyżek stóp procentowych nawoływał prezydent Donald Trump. Zaprzeczał tezom wielu ekonomistów, że do ucieczki inwestorów z giełd przyczynił się on sam, prowadząc wojnę handlową z Chinami. Wskazywał, że to właśnie coraz wyższe oprocentowanie w bankach negatywnie wpływa na nastroje na rynkach finansowych.

Niebezpieczne poziomy. Indeksy na krawędzi

Po każdym tego typu tąpnięciu na giełdzie pojawia się pytanie: czy to już definitywny koniec hossy i początek głębszego kryzysu?

- Ostatnie spadki to tylko i aż ostrzeżenie. Proroków krachu było i jest wielu, bo przecież po agresywnej hossie zawsze jest bessa. Biorąc pod uwagę ograniczone możliwości obrony banków centralnych, nie można się dziwić, że pesymiści wieszczą krach podobny do tego z 1929 roku. W końcu komuś uda się trafić i przepowiedzieć szczyt. Sugeruję jednak spokojne śledzenie poziomów i odpowiedzialne reagowanie na sytuację - komentuje Łukasz Wardyn, ekspert CMC Markets.

Obecnie indeks Nasdaq przyjmuje wartość 7108 pkt. Według Wardyna, trwały spadek poniżej 6800-7000 pkt. będzie oznaczał, że potencjał krachu, a więc zdecydowanie mocniejszych spadków drastycznie się zwiększy. Brakuje więc już bardzo niewiele.

Zobacz także: "Włoski kryzys może być początkiem armagedonu" - dr A. Bartoszewicz w "Money. To się liczy"

Nieco bardziej ostrożny w ocenach jest Michał Stajniak. Analityk Domu Maklerskiego XTB daje nieco większy margines błędu.

- Biorąc pod uwagę historyczne szczyty z okolic powyżej 7700 punktów dla indeksu Nasdaq, musiałby on spaść poniżej 6200 punktów, aby mówić o zmianie trendu. Sytuacja ta oznaczałaby zejście na najniższy poziom od początku tego roku. W tych okolicach cenowych prawdopodobnie znajdzie się wielu inwestorów, którzy będą chętni na zakup akcji, dlatego dopiero jego pokonanie mogłoby oznaczać totalną panikę wśród inwestorów - sugeruje ekspert rynkowy.

Efekt kuli śnieżnej

- Globalny rynek akcji ogarnęła fala wyprzedaży, a efekt kuli śnieżnej porywa ze sobą wszystkich, dla których nie są obce rozterki o wysokie wyceny, mijanie szczytu w dynamice przychodów, wyższe stopy procentowe, skutki wojny handlowej USA-Chiny czy słabnące wskaźniki koniunktury w Europie - wskazuje Konrad Białas z TMS Brokers. Z przymrużeniem oka sugeruje, że być może bliskość Halloween spowodowała, że rynki łatwiej ogarniają obawy o to, czego nie widać, ale może kryć się w ciemności, a więc kryzys.

Faktycznie, jak kula śniegowa spadki cen akcji przetoczyły się ostatnio po giełdach azjatyckich i europejskich. W październiku notowania na chińskiej giełdzie zanurkowały o 8 proc. W piątek indeks Shanghai Composite miał wartość najniższą od 2014 roku.

Po prawie 4-procentowej przecenie akcji w Japonii w czwartek, bilans tego miesiąca na indeksie Nikkei225 to minus 12 proc. Prawie 9 proc. pod kreską jest giełda we Frankfurcie, 8 proc. niżej jest giełda w Londynie, a Warszawa straciła 7 proc.

Najważniejsze indeksy giełdowe w październiku

- Rynki uginają się pod własnym ciężarem i cierpią z powodu pogorszenia sentymentu. Jeśli przewaga negatywnych czynników nad pozytywnymi jest 10:0, nie staje się na drodze rozpędzonego pociągu. Chaos informacyjny wokół istotnych spraw, głównie politycznych, spowodował, że inwestorzy rzucili ręcznik i zeszli z ringu, czekając na konkrety - opisuje obecną rzeczywistość Konrad Białas.

Jeśli przyjąć, że jesteśmy u progu bessy na giełdach, należy podkreślić, że jej początek uznaje się zwykle za jeden z pierwszych sygnałów pogarszania się koniunktury gospodarczej. To oznacza, że problem mogą mieć nie tylko spekulanci finansowi, ale negatywne konsekwencje w końcu odczują zwykli ludzie.

Już instytucje całego świata wysyłają wyraźne sygnały o spowolnieniu gospodarczym. Dwa tygodnie temu Międzynarodowy Fundusz Walutowy wydał raport, w którym obniżył prognozy globalnego wzrostu PKB. Prognozuje, że w USA spowolni z 2,9 proc. w 2018 roku do 2,5 proc. w 2019. Ekonomiści MFW obniżyli też prognozy PKB dla Wielkiej Brytanii o 0,2 pkt proc. w tym roku do 1,4 proc. W przypadku strefy euro ogółem ma wynieść 2 proc. (o 0,4 pkt proc. mniej niż wcześniej).

Na tle innych krajów perspektywy Polski wyglądają całkiem nieźle, choć tu również ekonomiści nie mają wątpliwości, że szczyt koniunkturalny mamy za sobą i gospodarka będzie zwalniać. Na szczęście prognozy zakładają, że będzie to przebiegać powoli.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(154)
Dociekliwy
5 lata temu
My mamy takś silną gospodarkę, że nie boimy się żadnych kryzysów , a wręcz możemy teraz wykupić większość gospodarki światowej
Ann
5 lata temu
Widać było, że się sypie, ale jak Santander zaczął się reklamować, pisać sponsorowane artykuły to już wiadomo, że Europa zaczęła tonąć.
Hirooq
5 lata temu
Przy dużej bezwładności polskiego rynku kryzys może być prawie nieodczówalny. Powiązania są ale rynek wewnętrzny jest wciąż głodny ze względu na ciągłe zapóźnienie względem krajów rozwiniętych co gwarantuje powolny ale stabilny rozwój. Jeszcze dwadzieścia lat :-)
adrian
5 lata temu
miska ryżu głupka morawieckiego bardzo blisko hehe
stefan
5 lata temu
zaczyna się... ratuj sie kto może, zabierać kasę z banków bo rząd zajmie (zgodnie z przepisami)
...
Następna strona