Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ludzie płacą nawet za chwilę zadumy. "Tu nie ma miejsca na cynizm i ściemę"

24
Podziel się:

Mamy XXI wiek i przez internet można zamówić niemal wszystko – od pizzy do substancji nielegalnych. Więc dlaczego by nie załatwić umycia nagrobka? Okazuje się, że taki biznes kwitnie – choć kokosy trudno na nim zbić. Ale przed 1 listopada Polacy wydali na to miliony.

Usługa sprzątania grobów to już dziś norma. Chętnie korzystają z niej emigranci
Usługa sprzątania grobów to już dziś norma. Chętnie korzystają z niej emigranci (East News/KAROL PIECHOCKI/REPORTER)

Mamy XXI wiek i przez internet można zamówić niemal wszystko – od pizzy do substancji nielegalnych. Więc dlaczego by nie załatwić umycia nagrobka? Okazuje się, że taki biznes kwitnie – choć kokosy trudno na nim zbić. Ale przed 1 listopada Polacy wydali na to miliony.

Zamawianie sprzątania nagrobków w Polsce stało się popularne już kilka, może nawet kilkanaście lat temu. Na samym początku wystarczyło zostawić sąsiadom znicze, a pracownikom lokalnego zakładu pogrzebowego czy osobom sprzątającym cmentarz parę złotych za omiatanie grobu z liści raz na jakiś czas. Dziś zajmują się tym wyspecjalizowane firmy, przyjmujące zlecenia przez internet lub telefonicznie, a nawet przez facebookowego Messengera.

– Każda forma kontaktu jest dobra, jeśli tylko jest skuteczna. Płatności też można przyjmować w różny sposób, byle klientowi było wygodniej. Przecież to bywają ludzie z różnych stron świata, przez ostatnie lata przychodzą zlecenia nie tylko z innych miast, ale z Anglii, Niemiec, Irlandii. Mamy już stałych klientów – wiemy, że 1 listopada na ogół nie przyjeżdżają na rodzinne groby, bo mają pracę, swoje życie, poza tym w tym okresie drożeją bilety – mówi nam Alina Kwiecińska, prowadząca firmę mającą w ofercie sprzątanie nagrobków.

Biznes ma sens w dużych miastach. W małych niekoniecznie – przynajmniej nie na dużą skalę. Ale wszędzie bez problemu można znaleźć osobę, która za niewielką opłatą zajmie się grobami bliskich.

Coraz więcej miast udostępnia dane osób pochowanych na danym terenie. Można je znaleźć w internecie, w wyspecjalizowanych wyszukiwarkach i mapach grobów. W mniejszych miejscowościach warto zapytać zarządcę cmentarza – znalezienie odpowiedniego grobu nie jest więc żadnym problemem.

Ile kosztuje posprzątanie grobu?

Wiele zależy od tego, czy wykupimy abonament, czy jednorazową usługę. Najtańsze będzie zamiecenie grobu i postawienie znicza – niewiele ponad 20 złotych. Pełne mycie, pastowanie, postawienie kwiatów i znicza – do 150 złotych. Co ciekawe, w ofercie wielu firm znajduje się pozycja pod tytułem „chwila zadumy” lub „modlitwa”.

– Są osoby, które sobie tego życzą i nasi pracownicy się do tego stosują. Z pełnym zaangażowaniem, tu nie ma miejsca na cynizm i ściemę. Zawsze powtarzam, że takie usługi trzeba wykonywać w taki sposób, jakby się to robiło dla swoich bliskich – podkreśla Kwiecińska.

Dodaje, że to specyficzny biznes. Na dwa tygodnie przez Wszystkich Świętych trudno zliczyć zlecenia, ale przez resztę roku pojawiają się głównie w okolicach świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Dlatego jest to działalność albo jednoosobowa, albo też część działalności firm, zajmujących się sprzątaniem w ogóle.

Znicze pod cmentarzem

– Ludzie kupują, szczególnie w dużych miastach. Wiadomo, że rzadko kiedy zdarza się, żeby wszyscy jego bliscy byli pochowani na jednym cmentarzu. Ktoś na Bródnie, ktoś na Wawrzyszewie, jeszcze inny na Powązkach. Jasne, że w Biedronce taniej kupią znicze, ale komu by się to chciało wozić po mieście. Jak ktoś jest młody, to jeszcze jakoś, ale starszym osobom po prostu łatwiej jest kupić 2-3 znicze na miejscu, niż wozić w tę i we w tę – mówi nam Ludwik Marecki, handlujący co roku zniczami w różnych miejscach stolicy.

Pod cmentarzami w dużych miastach pojawiają się co roku tysiące handlarzy. W ofercie mają wszystko – od zniczy i kwiatów, przez rożnego rodzaju ozdoby, po pączki, hot dogi, ciepłe napoje i zabawki dla dzieci.

– Czy to dobry biznes? Jakby taki nie był, to pod cmentarzami nie stałyby setki handlarzy. Najlepsi mają po kilka stoisk. Jeszcze jak byłem dzieciakiem, to mama przed 1 listopada kupowała kilka wielkich toreb zniczy i przed świtem jechaliśmy pod cmentarz. Rozstawialiśmy się gdzie się tylko dało. I zarabialiśmy całą rodziną naprawdę świetnie – Dwie lub trzy miesięczne pensje – wspomina Marecki.

Ile można zarobić dziś? – Bardzo trudno powiedzieć. Wszystko zależy od miejsca, od pogody, od tego czy w okolicy jest wielu sprzedawców. Na początek trzeba trochę zainwestować – przede wszystkim zaklepać sobie miejsce u zarządcy terenu. Czyli po prostu iść do gminy, tam pomagają. Stawki za wynajem nie są duże – góra kilkanaście złotych za metr kwadratowy – mówi sprzedawca.

Oznacza to, że malutkie stanowisko można mieć już za ok. 100 złotych dziennie, większe – za kilkaset. Jasne jest, że lepiej zarabia się na droższych rzeczach. Kwiaty na cmentarzu są droższe niż w supermarkecie, a z ich kondycją bywa bardzo różnie. Realny koszt wiązanki sprzedawanej za 30 złotych to ledwie kilka złotych. Mniej zarabia się na małych zniczach, więcej na dużych. Lampion za 30 – 40 złotych kosztował w hurcie prawdopodobnie mniej, niż 10 złotych.

– Ale nie jest tajemnicą, że zarobić można dużo albo bardzo dużo. Malutkie stoisko wyjdzie na kilkaset złotych do przodu, średnie – kilka tysięcy, a największe przy dużych cmentarzach – nawet kilkanaście – tłumaczy nam handlarz.

Ale uwaga – to nie jest biznes dla każdego, kto chciałby sobie przyjść i sprzedawać znicze. Trzeba mieć zarejestrowaną działalność gospodarczą – jest to wymagane nawet wtedy, gdy chcemy sprzedawać tylko znicze i tylko raz w roku. Bez tego w wielu miejscach nie dostaniemy nawet pozwolenia na handel – miasto lub gmina nie wynajmie nam ani metra kwadratowego gruntu.

W najlepszej sytuacji są osoby, które mają doświadczenie w handlu – prowadzą niewielkie sklepy lub stoiska na targowiskach. Mają gdzie trzymać towar – a niesprzedane rzeczy bez problemu można trzymać do następnego roku. Ponadto mają zarejestrowane firmy, pracowników i są przyzwyczajeni do ciężkiej pracy – bo noszenie zniczy i stanie za ladą od świtu do późnego wieczora, niezależnie od pogody, nie należy do specjalnych przyjemności.

Na dodatek warto robić to w 100 procentach legalnie, bo w okolicach cmentarzy krążą i patrole policji, i straży miejskiej. Pilnują nie tylko porządku, ale i finansów miasta. Za handel w niedozwolonym miejscu, bez zezwolenia albo samowolne rozszerzenie stoiska może kosztować nawet kilka tysięcy złotych. A to więcej, niż zarobi w ten dzień większość handlarzy.

W nieco gorszej sytuacji są sprzedawcy produktów spożywczych – jeśli nie pozbędą się towaru, następnego dnia będą stratni. Dlatego to bardziej ryzykowne, niż obracanie zniczami, które nie zestarzeją się nawet przez kilka lat.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(24)
kaliszanin
5 lata temu
Co za bzdury! Handlarze spod cmentarza zarabiają miliony!
olo
5 lata temu
pisał to jakiś szczyl młody , to już funkcjonowało za PRL-u tylko wykonywali to rodzimi wykonawcy
zuza
5 lata temu
...aaaa...tak ...wydmuchują liście do ogródków prywatnych posesji..
Ale to przykr...
5 lata temu
Och ta kasa . dziecko mieszka po przeciwnej stronie ulicy i nie ma czasu corcia czy syn odwiedzic matki. Matka wychowala im dzieci , to byla potrzebna a teraz kopa za dzwi. Co tu chcesz stara babo. Niestety zobaczysz to w kadej czesci Polski.
plo
5 lata temu
Osoby wynajęte do sprzątania, stawiają kradzione kwiaty i znicze na godzinę. Robią zdjęcię a następnie przenoszą ten sam kwiatek na drugi nagrobek, następne zdjęcie i tak w koło. Jest to bardzo łatwe do sprawdzenia.
...
Następna strona