Czynsz w wybudowanych w ramach programu mieszkaniach będzie wynosił 10-20 zł za metr kwadratowy. Budowa pierwszych mieszkań ma ruszyć w 2018 r. Rząd nie ujawnił jednak na razie ani kosztów programu, ani źródeł jego finansowania.
- Chcemy, żeby Polacy mieli szansę na godne mieszkanie, ale żeby to nie wpływało na standard ich życia - mówiła premier. W programie preferowane będą rodziny wielodzietne, o najniższych dochodach. Takie właśnie rodziny będą mogły się wprowadzić do wybudowanych przez rząd mieszkań w pierwszej kolejności.
- W Polsce deficyt mieszkań jest problemem nierozwiązywalnym. Zwłaszcza dla tych, którzy nie mają zdolności kredytowej - wtórował minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. - Około 40 proc. Polaków nie ma zdolności kredytowej, nie może kupić mieszkania i nie może wynająć mieszkania na wolnym rynku - mówił.
Jak szacuje Adamczyk, rząd przyjmie program przed końcem roku. W połowie przyszłego roku ma być gotowy pakiet potrzebnych ustaw, a budowa pierwszych bloków ma ruszyć na początku 2018 r.
Trzy filary programu
Jak wyjaśniał Adamczyk, program "Mieszkanie plus" będzie się opierał na trzech filarach: Narodowym Funduszu Mieszkaniowym, w którym skupione będą należące do Skarbu Państwa grunty, wspieraniu budownictwa społecznego i spółdzielczego, oraz na Indywidualnych Kontach Mieszkaniowych, na których Polacy będą mogli oszczędzać na kupno albo remont swojego mieszkania.
Program ma umożliwić zdobycie własnego mieszkania tym, którzy mają za niskie dochody by móc je kupić, a jednocześnie są zbyt zamożni, żeby przysługiwało im lokum od samorządu. Rząd chce, by można było wynajmować mieszkanie po stawkach znacznie niższych niż rynkowe. Lokator, który płaciłby regularnie czynsz, po określonym czasie stawałby się właścicielem mieszkania. Według rządowych wyliczeń, w takiej sytuacji może być 40 proc. Polaków.
Przedstawiciele rządu Beaty Szydło, a szczególnie odpowiedzialny za budownictwo wiceminister infrastruktury Kazimierz Smoliński, od dawna zwracali uwagę, że rząd będzie odchodził od wspierania „własności mieszkaniowej”. I tu jest główna różnica między programem "Mieszkanie plus" a poprzednimi formami wspierania budownictwa mieszkaniowego. Zarówno "Rodzina na swoim", jak i "Mieszkanie dla Młodych" koncentrowały się na dopłatach do kredytów hipotecznych, które jednak każdy musiał zaciągnąć i spłacać sam.
Na razie Polacy wolą mieszkać na swoim. Rynek najmu obejmuje zaledwie 4 proc. mieszkań, podczas gdy lokale własnościowe to ok. 85 proc. ogółu.
10-20 zł za metr
- Nikt nie będzie z tego programu wyłączony - zapewnił minister infrastruktury. - Co najwyżej będzie daleko w kolejce oczekujących - dodał. Oznacza to, że nawet ci, których stać na własne mieszkanie, będą mogli wynająć lokum od państwa. O ile starczy dla nich lokali. Czynsz w mieszkaniach budowanych w ramach programu ma wynosić między 10 a 20 zł za metr kwadratowy. To będzie zależało od lokalizacji mieszkania.
- Stawka czynszu na poziomie 10-20 zł za metr kwadratowy jest bardzo atrakcyjna na tle ofert rynkowych. Średnie ceny oczywiście bardzo różnią się w zależności od miasta, w Warszawie na przykład ta stawka to średnio 50 zł za metr kwadratowy, w innych dużych miastach to 25-35 zł. Widać więc, że ta oferta będzie atrakcyjna – mówi money.pl Marcin Krasoń z Home Broker.
Analityk nie spodziewa się jednak, żeby przez ten program mocno spadły rynkowe ceny wynajmu. - Mogą spaść jedynie w ograniczonym zakresie, ponieważ i zasięg tego programu będzie ograniczony. Co prawda teoretycznie każdy będzie mógł skorzystać z programu Mieszkanie plus, ale w praktyce ci lepiej zarabiający będą musieli czekać w kolejce przez lata – dodaje Krasoń. Z drugiej strony jednak przyznaje, że program Mieszkanie plus bardzo pozytywnie wpłynie na rozwój rynku najmu w Polsce, który jest zapóźniony w stosunku do innych krajów europejskich.
Czynsz w programie "Mieszkanie plus" ma być niski, bo i koszt wybudowania metra kwadratowego ma być znacznie mniejszy niż w przypadku budynków budowanych przez deweloperów, czy spółdzielnie. Ma tak być dlatego, że rząd chce, by budynki powstawały na terenach należących do Skarbu Państwa. Chodzi między innymi o tereny należące do PKP.
Zdaniem Krasonia koszt budowy szacowany przez ministerstwo na poziomie 2,5 tys. zł za metr kwadratowy i to w stanie wykończonym jest zupełnie realny. – Jeśli da się w małych miastach budować i sprzedawać mieszkania po 3 tys. zł za metr kwadratowy, to znaczy, że również w dużych miastach będzie to możliwe, o ile rzeczywiście odpadnie koszt gruntów, na jakich mieszkania będą budowane – twierdzi analityk Home Broker.
Pojawia się jednak pytanie, na jakich zasadach te grunty będą przekazywane? - Od początku mówiło się o tym, że mieszkania będą budowane na gruntach należących bezpośrednio lub pośrednio do Skarbu Państwa. Ale to są przecież grunty należące do rządowych agencji lub spółek Skarbu Państwa. Jakbym był prezesem takiej spółki, nie byłby zachwycony że zabiera mi się majątek – mówi Krasoń.
Wiceminister infrastruktury Kazimierz Smoliński wyjaśnił na piątkowej konferencji, że spółki, do których należą grunty, będą otrzymywały w zamian za przekazanie terenów na potrzeby programu jednostki uczestnictwa.
Co z pieniędzmi
Podczas piątkowej prezentacji programu nie padły jednak informacje o przewidywanych kosztach programu, ani o źródłach jego finansowania. Minister Adamczyk stwierdził jedynie, że środki na realizację programu rząd weźmie "w oparciu o nieruchomości państwa". Wiadomo także, że narodowy fundusz mieszkaniowy nie będzie zasilany z budżetu. - Te nieruchomości (czyli należące do Skarbu Państwa - money.pl) zostaną wykorzystane do zabudowy mieszkaniowej, ale te nieruchomości też zostaną wykorzystane po to, aby swoisty bank ziemski, jakim będzie Narodowy Fundusz Mieszkaniowy również generował środki finansowe na realizację tego programu, operując na nieruchomościach, które zostaną przekazane do Narodowego Funduszu Mieszkaniowego" - tłumaczył Adamczyk. Więcej konkretów zabrakło.
Wiceminister Smoliński nie był też w stanie powiedzieć, ile mieszkań powstanie. Rząd nie ma jeszcze spisu gruntów, na których chce budować. - Chcemy zaspokoić potrzeby mieszkaniowe Polaków. To będzie trwało około 10-15 lat - odpowiedział na pytanie, ile mieszkań powstanie w pierwszym rzucie. Zaznaczył też, że nie chce podawać dokładnej liczby planowanych lokali, bo PiS już raz taką liczbę podał i ona była wypominana tej partii przez dziesięć lat. Chodzi o obietnicę zbudowania trzech milionów mieszkań.