Brytyjscy muzułmańscy duchowni wezwali wiernych, aby modlili się za ofiary wczorajszych zamachów bombowych w Londynie. Zaapelowali także o pełną współpracę z brytyjską policją.
Jednocześnie wielu brytyjskich muzułmanów pytanych przez dziennikarzy Reutera mówi, że boi się reakcji odwetowej. "Spodziewamy się prześladowań. To naturalna reakcja, ale ludzie powinni wiedzieć, że islam nie nawołuje, ani nie pozwala na zabijanie niewinnych" - uważa 29-letni pochodzący z Libanu menedżer.
Niektórzy z nich są zdania, że za zamachy odpowiedzialna jest amerykańska i brytyjska polityka wobec muzułmanów. "Węża zabijesz odcinając mu głowę, a nie uderzając w ogon. Głową terroryzmu nie jest ben Laden, a amerykańska i brytyjska polityka. Zmieńcie ją, a zamachy ustaną" - mówi Reuterowi pochodzący z Iraku właściciel kawiarni w Londynie.
Wielu brytyjskich muzułmanów postrzega inwazję i późniejszą okupację Iraku, w której uczestniczą brytyjskie wojska jako kampanię przeciwko islamowi. Oskarżają także zachód o wspieranie Izraela w konflikcie z Palestyńczykami.