W zeszłym tygodniu dotarła do nas informacja, że Słowacy od 1 stycznia będą mieć u siebie euro. Wydarzenie to zbiegło się z negatywną oceną naszych przygotowań do przyjęcia wspólnej waluty, wystawioną przez Komisję Europejską.
Warto w tym miejscu się zastanowić na jakim etapie jest Polska. Problem w tym, że trudno mówić o etapie, bo do tej pory rząd nie podał daty wejścia do strefy euro.
Mogliśmy za to polegać na zapowiedziach. Swoimi przemyśleniami dzielili się zarówno politycy jak i ekonomiści. O ile do niedawna dość chętnie żonglowano hipotetycznymi datami przyjęcia euro przez nasz kraj, tak teraz spuszczono nieco z tonu.
Prezes NBP jakiś czas temu wierzył, że możliwe byłoby wprowadzenie u nas wspólnej waluty w 2012 roku. Tak teraz pewny już nie jest. Zwraca za to uwagę na trudną sytuacją na rynkach finansowych dając do zrozumienia, że perspektywa wspólnej waluty się oddaliła.
Z kolei w marcu tego roku minister finansów mówił o możliwości przyjęcia euro przez Polskę już w 2011 roku. Tymczasem w zeszłym tygodniu wyraził pogląd, że cel jakim jest euro w Polsce może być bardziej odległy, ponieważ nie zdążymy sie do niego w szybkim tempie przygotować.
Polski rząd odwleka podanie terminu zamiany złotego na euro sugerując, że czeka, aż nasz kraj spełni warunki przystąpienia do strefy euro. Mam jednak wrażenie, że brak zdecydowania odnośnie daty nie ułatwi spełnienia tych kryteriów.
*Co prawda mamy program konwergencji, czyli plan dochodzenia do kryteriów euro, który został przesłany przez poprzedni rząd Komisji Europejskiej. *Jednak sam plan nie przesądza o szybkim wprowadzeniu euro, tylko umiejętne i konsekwentne kształtowanie polityki gospodarczej państwa. Jeśli na tym polu Polska coś spartaczy okaże się, że brak stanowiska naszego rządu w kwestii terminu przyjęcia wspólnej waluty rzeczywiście był uzasadniony.
Podsumowując pozostaje nam pogratulować naszym południowym sąsiadom konsekwencji i skuteczności w przeprowadzaniu reform i życzyć powodzenia w łowieniu kolejnych inwestorów, tym bardziej, że ci będą mieć jeden powód więcej by właśnie u nich zainwestować.
Autor jest analitykiem Money.pl