Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Na Funduszach Private Equity można zarobić. Wystarczy pożyczyć im pieniądze

18
Podziel się:

O akcjach, obligacjach czy Giełdzie Papierów Wartościowych słyszeli wszyscy. O Funduszach Private Equity już niekoniecznie. Oprócz ich zaangażowania w spółki niepubliczne, oferują też produkty dla inwestorów. I są to produkty dla wymagającej grupy odbiorców. Nawet przy emitowanych obligacjach publicznych, można liczyć na zyski wielokrotnie większe niż te gwarantowane przez bankowe lokaty.

O akcjach, obligacjach czy Giełdzie Papierów Wartościowych słyszeli wszyscy. O Funduszach Private Equity już niekoniecznie. Oprócz ich zaangażowania w spółki niepubliczne, oferują też produkty dla inwestorów. Nawet przy emitowanych obligacjach publicznych, można liczyć na zyski wielokrotnie większe niż te gwarantowane przez bankowe lokaty.

To trudny czas dla tych, którzy chcą oszczędzać czy inwestować pieniądze. Oferta lokat bankowych zdecydowanie nie rozpieszcza, z drugiej strony – rośnie zjadająca oszczędności inflacja.

Czym są więc obligacje, które są dobrą alternatywą dla lokat? Jeśli państwo potrzebuje pieniędzy, emituje papiery wartościowe i stara się znaleźć na nie nabywców. Obiecuje, że za pewien określony czas wykupi od nich te papiery po tej samej cenie, zaś za udział w całym przedsięwzięciu nabywców czeka nagroda, w postaci odsetek za tę pożyczkę.

Podobnie działają obligacje emitowane przez firmy i korporacje. I ich punktu widzenia, można powiedzieć, że są one dla nich pewną alternatywą dla kredytu. Jeśli brakuje im pieniędzy na sfinansowanie transakcji czy wprowadzenie nowego produktu na rynek itp., mogą zaciągnąć na ten cel kredyt, ale mogą również pozyskać potrzebne środki właśnie za pomocą obligacji.

Firma wprowadza je na rynek, określa czas po jakim je wykupi i ile jest gotowa za to zapłacić, w formie odsetek.

Catalyst, czyli obligacyjny odpowiednik GPW

Tego rodzaju papierami można normalnie obracać (kupować je i sprzedawać), zaś miejscem, gdzie to się odbywa, jest w Polsce platforma Catalyst. To odpowiednik Giełdy Papierów Wartościowych (zresztą należy ona do jej grupy kapitałowej), tyle tylko, że nie handluje się tu akcjami, tylko właśnie obligacjami.

W ramach platformy Catalyst funkcjonują również inne platformy, prowadzone przez spółkę *BondSpot: *Rynek Treasury BondSpot Poland, RynekRegulowanyBondSpot oraz Alternatywny System Obrotu. Mimo że niewątpliwie same papiery, jak i parkiet są dużo mniej znane od GPW, jego wielkość może robić wrażenie.

W 2017 roku został opublikowany raport Catalyst dotyczący roku wcześniejszego. Z dokumentu wynika, że do końca 2016 łączna wartość obrotów sesyjnych wyniosła 15 mld zł. Od 2009 roku skumulowana wartość emisji obligacji przekroczyła 50 mld zł, zaś najwyższa wartość emisji w 2016 roku to ponad 230 mln zł.

Na tę chwilę na Catalyst obecne są papiery ponad 400 firm (w tym największych, takich jak PZU, BOŚ, Alior Bank) oraz blisko 70 samorządów. W 2017 roku miał miejsce wykup największej emisji w całej historii Catalyst, obligacji spółki PGNiG, opiewających na kwotę 2,5 mld zł. Na październik 2017 roku przypadał zaś wykup obligacji Warszawy o wartości 300 mln zł.

W jaki sposób zarabia się tu pieniądze?

Mechanizm jest bardzo prosty. Kupujemy obligacje, a po upływie określonego czasu firma, które je wyemitowała, odkupuje je od nas za tę sama cenę. Często, nie musimy też czekać do końca z otrzymaniem obiecanych odsetek – te mogą być wypłacane w trakcie trzymania przez nas tego papieru wartościowego.

Na jakie oprocentowanie możemy liczyć? Z ostatniego raportu Catalyst wynika, że najwyższe oprocentowanie w 2016 wynosiło 10,5 proc., zaś średnio dla całego rynku było to 5,7 proc. (z ujęciem stawek WIBOR).

To niemal dwukrotnie więcej, niż można zyskać na lokatach bankowych! Według tych danych, od początku istnienia tego parkietu średnie oprocentowanie obligacji wynosiło ponad 8 proc.

Co ciekawe, najniższe oprocentowanie proponują banki komercyjne oraz samorządy lokalne.

Czy inwestowanie wiąże się z dużym ryzykiem?

Ponieważ, jak powiedzieliśmy, obligacjami tymi można normalnie obracać, i są one notowane na parkiecie Catalyst, zawsze możemy liczyć na wzrost ich wartości. Sprzedając je w odpowiednim momencie, również możemy na tym zarobić.

Oczywiście inwestowanie - jak zawsze - wiąże się z ryzykiem. Największym zagrożeniem jest tzw. default, czyli sytuacja, kiedy firma nie wykupuje swoich obligacji. Czyli krótko mówiąc, firma nie spłaca swojego długu. Czy zdarzają się takie sytuacje? Niestety tak, ale coraz rzadziej.

Jak w 2017 r. podawał portal obligacje.pl, w ciągu wcześniejszych 12 miesięcy nie zrobiło tego zaledwie siedem firm, które wyemitowały obligacje na łącznie nieco ponad 63 mln zł. Chociaż "zaledwie" może się tu wydawać dziwnym słowem, ta suma nie stanowi nawet 1 proc. całego zaciągniętego w ten sposób długu. Co więcej, z roku na rok takich sytuacji jest mniej, w latach wcześniejszych było to regularnie ponad 3 proc. Dotyczy to zresztą stosunkowo małych firm, które emitowały swoje papiery dłużne również na relatywnie małe kwoty.

Jak to możliwe? Spadek ten może wynikać z dwóch czynników: ogólnie niezłej sytuacji gospodarczej, co powoduje, że dużo mniej firm ma kłopoty. Ale nie do przecenienia jest również większa świadomość inwestorów, którzy dostali po nosie w latach wcześniejszych i są teraz dużo ostrożniejsi.

W efekcie szanse na pozyskanie pieniędzy na tym rynku mają firmy dużo bardziej wiarygodne niż jeszcze kilka lat wcześniej.

Drugim potencjalnym źródłem kłopotów dla inwestorów na tym rynku może być ryzyko płynności, czyli dostępu do zainwestowanych środków. W przypadku depozytów bankowych, np. lokat terminowych, zawsze można wycofać swoje pieniądze, czyli zerwać taką lokatę, a jedyną konsekwencją będzie utrata odsetek.

Inaczej jest w przypadku obligacji– papiery te musimy trzymać tak długo, aż nadejdzie termin ich wykupu. Alternatywą może być oczywiście wcześniejsza ich sprzedaż, ale nie zawsze jest to takie proste, bo płynność na tym rynku jest mniejsza niż np. na GWP.

Mówiąc obrazowo, nie zawsze znajdzie się od razu kupiec na obligacje, których chcemy się pozbyć.

Masz czas tylko do końca stycznia

Oprócz kupna takich obligacji na giełdzie Catalyst, można je nabyć również na rynku pierwotnym. Firmy bowiem sprzedają takie papiery w ofertach publicznych, więc są one dostępne dla każdego. Kupimy je w biurach maklerskich i u innych podmiotów zajmujących się obrotem papierami wartościowymi.

Obecnie możemy np. skorzystać z emisji publicznych obligacji funduszu Private Equity - MCI.PrivateVentures FIZ.

W sumie chce on pozyskać w ten sposób 200 mln. Obecna emisja jest trzecią transzą o wartości 40 mln zł. Na dwie pierwsze był znaczny popyt, a fundusz liczy, że tak będzie i tym razem.

Obligacje sprzedawane są po 1000 zł jedna, ale im wcześniej je kupimy, tym mniej wydamy pieniędzy. Zapisy kończą się 26 stycznia i wówczas będą sprzedawane w tej właśnie cenie. W momencie startu, 11 stycznia kosztowały 997,82 zł za jedną, ale każdego dnia cena odrobinę rosła. Zapisywać się na obligacje można w Domu Maklerskim Alior Banku lub DM BOŚ, DM Banku Pekao, Michael/Ström DM, a także Ipopemy Securities oraz Expanderze.

Jeśli zainteresowanie inwestorów przekroczy wartość oferty, jej okres może zostać skrócony. Papiery zostaną przydzielone 31 stycznia, a od 21 lutego rozpocznie się naliczanie odsetek. Jakie jest oprocentowanie? Na pewno znacznie wyższe niż na obecnie dostępnych lokatach bankowych, i wynosi 3,5 proc. w skali roku ponad wskaźnik WIBOR 6M. Ważne jest jednak to, że w pierwszym okresie odsetkowym będzie to nawet 5,3 proc. Zmienne oprocentowanie zabezpiecza inwestorów przez wzrostem inflacji, tym bardziej, że termin wykupu tych obligacji przypada w 2022 roku.

Chociaż sam emitent obligacji pewnie nie jest znany wielu odbiorcom, to już spółki w które inwestuje – tak. MCI.PrivateVentures są udziałowcami w takich przedsięwzięć jak Answear.com, Frisco.pl, Morele, czy ATM. Z około 2 mld zł aktywów, ok. połowa jest inwestowana w spółki zagraniczne, m.in. Gett, iZettle czy Azimo.

Za samym Funduszem MCI.PrivateVentures stoi głównie MCI Capital – Grupa od ponad 15 lat notowana na GPW i z dużym doświadczeniem w obsłudze obligacji korporacyjnych. Nie miała wpadki związanej z niedostarczeniem takim inwestorom ich kapitału i obiecanego oprocentowania.

Czy warto inwestować na tym rynku?

Na pewno jest to ciekawa alternatywa dla kiepsko obecnie oprocentowanych najprostszych depozytów bankowych, takich jak lokaty terminowe. Jak w każdej formie inwestowania istnieje też tu pewne ryzyko, ale wydaje się, że obecnie jest ono na bardzo umiarkowanym poziomie.

Partnerem artykułu jest MCI.PrivateVentures FIZ

wiadomości
gospodarka
gospodarka polska
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(18)
życie w luxus...
6 lat temu
[QUOTE] Wystarczy pożyczyć im pieniądze [/QUOTE] Pożyczyłem im 100 tysi zł, w czerfcu odbierę ok. 150. Kupię sobie jakiś fajoski prezent i psu kawałek kiełbasy, niech i on ma małe coś z mojej udzielonej, rentownej pożyczki.
Tedman
6 lat temu
Według mnie to pewniak,więc bez obaw włożę w to całe oszczędności życia i jeszcze wezmę kredyt.Jestem pewien że ta inwestycja da zarobić przynajmniej tyle co Eurogeddon prof. K.Rybińskiego lub Amber Gold prof.M.Plichty & co.
Baca
6 lat temu
Juz mase sie ludzi oszukało na funduszu Aegon
Baca
6 lat temu
Znow zaczeli szukac jeleni do golenia
ja
6 lat temu
takie firmy potrafią upaść i nie płacić swoich zobowiązań. Podczas jakiegokolwiek inwestowania ryzyko utraty pieniędzy zawsze istnieje. Jak się okazuje, nawet na lokacie można stracić – patrz Amber Gold. Kiedy wokół najwyższe lokaty były po 5%, a jakaś firma, będąca spółką z o.o. daje 13-15%, to musi to być jakiś przekręt. Dlatego tak istotna jest wiedza finansowa. Przynajmniej na podstawowym poziomie, by umieć ocenić to ryzyko i pułapki oszustów. Słyszeliście o ksi ążce „Emeryt ura nie jest Ci potrezbna”? Jest o zarządzaniu pieniędzmi i budowaniu majątku mimo niedużej pensji.