Money.pl: Profesor Stanisław Gomułka porównuje rząd do sparaliżowanego pilota samolotu, który jedyne co może zrobić, to ruszyć ręką i delikatnie zmienić kurs. Na tym kończy się jego władza. Co Pan sądzi o tym porównaniu?
Stefan Niesiołowski, wicemarszałek Sejmu i poseł PO: Nie wiem. Trzeba o to pytać autora porównania. Dziwi mnie to, bo przecież zawsze był człowiekiem chłodnym i rzeczowym, a teraz robi w sferze metafor lotniczych. Jakaś złośliwość to jest, ale ja jej nie rozumiem.
Już tłumaczę. Profesor ma na myśli sytuację rządu PO, w której nie może on wprowadzać ważnych reform - choćby podatkowych - bo wszystkie zawetuje prezydent.
A to ma rację. Przecież to jest wiadomo wszem i wobec, że prezydent jest skrajnie nam wrogi, partyjniacki, nieobiektywny, stronniczy i zwalcza rząd. To jest prawda...
Ale czy właściwe jest określenie _ paraliżuje _. Jest aż tak źle?
Nie. W tym słowie jest jakiś element zaskoczenia i strachu. A my przecież nie jesteśmy ani zaskoczeni, ani wystraszeni ta sytuacją. Pięć minut po ogłoszeniu wyników wyborów wiadomo było, że Kaczyński będzie wetował wszystko, co tylko możliwe. My sobie jednak radzimy.
Podatków jednak nie próbowaliście podwyższyć, chociaż szykuje się wielka dziura budżetowa. Czy to dlatego, że nie byłoby szans tego zrobić bez poparcia prezydenta?
Nie wiem, jakie były podstawy decyzji o niepodwyższaniu podatków. Ale domyślam się, że wizja prezydenckiego weta odwodziła moich kolegów od szukania pieniędzy właśnie w podatkach.
A może wam jest wygodnie z takim prezydentem, bo nie musicie wprowadzać kontrowersyjnych reform?
Można by wykorzystywać prezydenta do usprawiedliwiania porażek, ale my tak nie robimy, bo to nie ma sensu. Przecież społeczeństwo zwraca uwagę na efekt końcowy. Myśli pan, że gdyby gospodarka waliła się na głowę, a my mówilibyśmy, że to przez Kaczyńskiego, to ktoś by nam uwierzył? Ja wątpię.
Zresztą jest wiele dziedzin, w których prezydent nie może nam nic zrobić. Np. prywatyzacja - jego przeszkadzanie ogranicza się do kłamliwego wykrzykiwania, że przez nas przepada państwowy majątek.
*Sam Pan kiedyś powiedział w rozmowie z nami, że państwo trzeba naprawiać w rozsądnym tempie, bo można stracić poparcie. Paradoksalnie prezydent sprzyja tej waszej ostrożności w reformowaniu. *
Ja przepraszam, ale zawsze można powiedzieć: _ ostrożnie _. Zawsze dla kogoś jest ostrożnie, bo to względne pojęcie. Ale my idziemy do przodu. Zawodowa armia, zmiana polityki zagranicznej, emerytury pomostowe, traktat lizboński, podwyżki dla nauczycieli, reforma służby zdrowia. To mało?
To nie byłoby mało, gdyby wszystkie te reformy się udały i gdyby wszystkie były wasze. Na przykład w kwestii reformy służby zdrowia plany były znacznie bardziej okazałe.
Oczywiście. Zrobiliśmy mniej niż zakładaliśmy, ale właśnie przez prezydenta.
Ale przy uzawodowieniu armii prezydent nie przeszkadzał. A wy ten proces nawet zwalniacie, obcinając pieniądze na wojsko.
Bo po prostu nie ma pieniędzy. Musi pan jednak przyznać, że to za naszej kadencji skończył się pobór.
Którego likwidowanie zaczęło się za czasów poprzednich rządów.
No to prawda, ale myśmy to doprowadzili do końca. To jest zasługa.
Następną mogłaby być ustawa medialna. Jest weto,ale wystarczyło się dogadać z SLD. Tymczasem na samym końcu wyskakujecie z woltą w postaci usunięcia zapisu o gwarantowanych sumach na funkcjonowanie mediów. Dla Was ten bałagan jest korzystny i weto też na rękę było, bo znowu można powiedzieć: _ A bo prezydent... _.
To była decyzja premiera, którego przekonał nasz klub. To nie nasza wina, ze lewica się tak obraziła na usunięcie tego zapisu. Oni pro prostu z drobiazgu zrobili arcyważną rzecz, bo to oni potrzebowali pretekstu, by nie poprzeć tej ustawy - dlatego są z nią kłopoty. My oczywiście chcemy ją przegłosować.
To dlaczego na zasadzie _ ustąpmy głupszemu _ nie przywrócicie tego zapisu o gwarantowanych kwotach, skoro to takie nieistotne?
No to jest pytanie do premiera. Ja bym, rzeczywiście, ustąpił.
Ale Tusk nie ustępuje. Załóżmy więc na chwilę, że wygracie wybory prezydenckie. Jakie reformy wprowadzicie, gdy głowa państwa będzie z PO. Co jest państwu najbardziej potrzebne?
Na pewno doprowadzimy do końca medialną i służbę zdrowia. Trzeba będzie wrócić do sprawy traktatu Lizbońskiegoi zreformować podatki. No i znaleźć do tego koalicjanta...
A nie będzie was wtedy krępowała wizja wyborów parlamentarnych, do których zostaną wtedy niecałe dwa lata. Nie będziecie przez to znowu ostrożni?
Ostrożnym trzeba być zawsze. Ten, co ma genialny program, ale nie potrafi go wdrożyć, to żaden polityk. Proszę spojrzeć na Korwina-Mikke - najlepszy na świecie, a nikt go nie chce słuchać. Nic nie warta reforma, która nie przejdzie. Ale obiecuję, że do wszystkich zawetowanych wrócimy.