Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Bartosz Chochołowski
|

Partie obiecują rozmaite rzeczy, ale i tak przyszły rząd powinien zacząć od wprowadzenia oszczędności

0
Podziel się:

Bezrobocie znikome, zarobki wysokie, ludzie młodzi piękni i bogaci, bo gospodarka pędzi jak niegdyś ekspres relacji Szczecin-Przemyśl. Tak wyglądałby nasz kraj, gdyby wcielić w życie program którejkolwiek partii startującej w wyborach.

Bezrobocie znikome, zarobki wysokie, ludzie młodzi piękni i bogaci, bo gospodarka pędzi jak niegdyś ekspres relacji Szczecin-Przemyśl. Tak wyglądałby nasz kraj, gdyby wcielić w życie program którejkolwiek partii startującej w wyborach.

W dużym skrócie tak właśnie można streścić obietnice naszych ugrupowań politycznych. Każda partia zapewnia, że jej sposób podróżowania do stacji „Zamożne społeczeństwo” jest jedynie słuszny.

Nie raz wyborcy byli mamieni wizją Polski, jako kraju mlekiem i miodem płynącym. Każdy miał dostać po sto tysięcy, miało powstać milion nowych miejsc pracy, a Japonia miała na nas spoglądać z zazdrością. Tak miało być, a wyszło jak zwykle.

Za każdym razem w wyborach w dużym stopniu skazani jesteśmy na wybór intuicyjny. Musimy opierać się na deklaracjach i programach, ale trzeba pamiętać, że są to tylko obietnice. Trzeba się im przyjrzeć.

W tegorocznej kampanii wyborczej dużo mówi się o podatkach. Jednak wbrew pozorom przeważnie nie jest to dyskusja konkretna. Choć znamy propozycje podatkowe, to jednak brakuje przekonujących argumentów i wyliczeń, że podatnicy i budżet wytrzymają takie zmiany. Każdy człowiek chce płacić mniej, ale politycy nie mają odwagi, aby dyskutować o tym, komu zabrać, żeby nie powiększać i tak już ogromnego deficytu budżetowego.

Większość partii chce zaoszczędzić na administracji publicznej. Ale o tym łatwo się mówi przed wyborami, a trudniej realizuje, gdy jest się u władzy i administracja jest potrzebna do realizacji celów ekipy rządzącej.

Czytając programy gospodarcze można odnieść wrażenie, że najdokładniej zadanie domowe odrobiła Partia Demokratyczna - demokraci.pl. Pomysły mogą się podobać lub nie, ale jest to propozycja przygotowana kompleksowo. Swoje piętno na niej odcisnęły doświadczenia, które były wicepremier Jerzy Hausner zdobył w rządzie. Jest on współtwórcą programu Demokratów. Jednak propozycje nie urzekają. Podatki na poziomie 19 proc., choć zapewne są bezpieczne dla budżetu, to propagandowo brzmią gorzej niż 15-procentowe stawki PO, czy 18-procentowa PiS-u. Choć program Demokratów oparty jest na konkretnych wyliczeniach, to można mieć zastrzeżenia, co do przyjętych założeń, na których są one oparte. Ale przynajmniej partia (jako jedna z nielicznych) starała się pokazać, na czym oparła swoje propozycje. Jednak te rozważania mogą się okazać niepotrzebne, gdyż biorąc pod uwagę poparcie, jakie Demokraci mają w sondażach, nawet jeśli jakimś cudem wejdą do parlamentu, to nie będą w nim zauważalną siłą.

Nie wiadomo, ile do powiedzenie będą miały takie partie, jak Samoobrona, czy Liga Polskich Rodzin. Wbrew powszechnemu odczuciu, mają one kilka wartościowych propozycji dla gospodarki. Pytanie tylko, czy te szkodliwe nie przysłaniają tych pożytecznych? LPR sporo mówi o ożywieniu gospodarki, obniżce podatków, ale jednocześnie upiera się, że szansą dla kraju jest wykorzystywanie źródeł geotermalnych, które zdaniem Ligi są pod prawie całym krajem. W dodatku można odnieść wrażenie, że na wykorzystaniu geotermalnej energii opiera rozwój gospodarczy kraju. Takie mieszanie racjonalnych pomysłów z mało poważnymi sprawia, że cały program wydaje się mało realny do wprowadzenia. Niestety LPR, a także Samoobrona, skupiają się na straszeniu inwestorów, przede wszystkim tych zagranicznych (czyli tych, którzy mają duży kapitał do zainwestowania). Wszyscy, którzy uczestniczyli w prywatyzacji będą musieli się gęsto tłumaczyć, czy czasem nie za mało zapłacili. Dodatkowo według Samoobrony będą płacić wysokie podatki od zysków z
dywidendy, jeśli są tylko akcjonariuszami.

Ale Samoobrona szuka gdzie może źródeł przychodu, bo planuje wielkie rozdawnictwo. Program socjalny jest bardzo rozbudowany. Niewiele się w nim mówi, np. o aktywizacji bezrobotnych, za to sporo o tym, że powinni dostawać niemały, jak na polskie warunki zasiłek - ponad 800 zł na rękę. Ale nie ma mowy o tym, że ten bezrobotny ma szukać pracy. Na niepracujących - z lenistwa lub z braku możliwości - podatki mają płacić wszyscy pozostali. Jeśli ktoś zarabia ponad 12 tys. zł miesięcznie, ma oddawać połowę swoich dochodów.

Zupełnym przeciwieństwem jest propozycja Unii Polityki Realnej. Prawie wcale podatków, państwo to jedynie szczątkowa administracja, wojsko policja i część obecnego sądownictwa. Zaskakujące jest to, że program UPR-u to nie kilka chwytliwych liberalnych haseł, ale kompleksowa propozycja. Jest w nim rozpisane, jakie ustawy powinien uchwalić parlament, jakie rozwiązania przejściowe zastosować, żeby sprawnie przejść do liberalnego państwa.

Wszystko jednak wskazuje na to, że większość ław poselskich zajmie PO z PiS-em. I ich propozycje powinny nas najbardziej interesować. Trudno jednak przewidzieć, jaką politykę gospodarcza będzie taka koalicja prowadzić. PO mówi, że wprowadzenie podatku liniowego jest dla nich priorytetem i w tej kwestii nie widzą pola do kompromisu. PiS twierdzi, że taki podatek jest niesprawiedliwy społecznie i dlatego niedopuszczalny. Dlatego PiS zapowiada, że nie ustąpi i nie zgodzi się na liniowy.

Jednak flagowe propozycje obu partii mają tę samą słabość. Obu partiom nie udało się przekonać sceptyków, że ich propozycje podatkowe nie zrujnują budżetu. Na zwiększenie deficytu budżetowego nie można już sobie pozwolić, a więc obniżenie wpływów musi być powiązane z ograniczaniem wydatków. A właśnie ten drugi element jest ewidentnie niedopracowany. Oba ugrupowania dość enigmatycznie mówią o oszczędnościach w administracji publicznej. Nawet jeśli sprawdzi się scenariusz, że po proponowanych zmianach gospodarka ruszy z kopyta, to większe wpływy mogą się pojawić dopiero po pewnym czasie, na przykład w kolejnym roku podatkowym. A przez ten przejściowy czas trzeba mieć pieniądze na wydatki.

PO chętnie powołuje się na przykłady krajów, gdzie rzeczywiście wprowadzeni podatku liniowego zdziałało gospodarcze cuda. Estonia jest szybko rozwijającym się krajem, ale trzeba pamiętać, że to nie tylko zasługa prostego systemu podatkowego. Tak na prawdę nie ma gwarancji, jak podatek liniowy w Polsce wpłynie na gospodarkę, czy zafunkcjonuje taki sam mechanizm, jak w innych krajach. A jeśli wpłynie bardzo pozytywnie, to nie wiadomo, kiedy będzie to odczuwalne dla ludzi i budżetu. W pierwszym okresie nie wiadomo, ilu najbiedniejszych na takim rozwiązaniu straci i jak bardzo. A może jeśli gospodarka szybko będzie się rozwijać, to może nie stracą, tylko będą więcej zarabiać, a bezrobotnym będzie znacznie łatwiej znaleźć pracę? Ale kto to wie? Platforma sprawia wrażenie, jakby nie zdawała sobie sprawy z tych zagrożeń.

Natomiast program PiS-u daje bardziej oczywiste odpowiedzi. Większość społeczeństwa płacić będzie 18-procentowy podatek i ma korzystać z ulg. Podatek pomniejszą dzieci i wydatki na budowę domu lub remont mieszkania. Jednak skoro większość ma płacić mniej, a do tego firmy będą także miały ulgi w podatkach, to jak zapełnić budżet? Tu nie ma przekonującej odpowiedzi.

Pozostaje liczyć tylko na to, że po wyborach politycy najpierw przyjrzą się dokładnie wydatkom budżetu i będą się starać wyeliminować te nieracjonalne. Jeśli taki optymistyczny scenariusz się spełni, to wtedy niezależnie, czy płacić będziemy 15, 18, czy 19 procent, to będziemy mieli świadomość, że nasze pieniądze nie są marnowane. A to już bardzo dużo i to pierwszy krok to prawdziwego uzdrowienia finansów państwa. Konsekwencją tego może być w przyszłości ulga dla naszych portfeli, czyli mniejsze daniny dla państwa.

A później będzie już z górki. Jak ekspres z Przemyśla do Szczecina. A z okien tego pociągu będziemy widzieć krainę, gdzie:
- każdy ma pracę,
- sporo zarabia,
- a do Londynu wyjeżdża się na wakacje, a nie na saksy.

gospodarka
wybory
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)