Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Płaskoń: Donek się pierwszy zaczepia

0
Podziel się:

Jednolitego stanowiska w sprawie Gruzji nie udało się przyjąć nie tylko dlatego, że waleczne grono mocno się przetrzebiło.

Płaskoń: Donek się pierwszy zaczepia

*Ostatni weekend wakacji zapowiada się niezwykle wesoło.Lech Kaczyńskidał temu wyraz już w czwartek wieczorem na pokładzie samolotu wracającego z Tallina, gdzie odbył się ćwierć szczyt państw bałtyckich oraz Ukrainy. *

Prezydent Juszczenko wykręcił się tym razem sianem, a szef państwa litewskiego wysłał tylko swego przedstawiciela. Nie udało się przyjąć jednolitego stanowiska w sprawie Gruzji nie tylko dlatego, że waleczne grono mocno się przetrzebiło.

Kiedy opadły emocje romantycznej wyprawy pięciu prezydentów w pobliże linii kaukaskiego frontu, polityczne sztaby zaczęły po prostu chłodno kalkulować. Tak, jak robi to ludzkość od zarania. Co nam się bardziej opłaci - gruzińskie wino czy rosyjski gaz? Które rynki będą dla nas chłonniejsze - powiązane z Moskwą czy z Tbilisi?

Jedynie polski prezydent machnął po raz kolejny szabelką i zapewnił, że będziemy bronić Gruzji do upadłego. Dziwnie znajoma apostrofa, tyle że 70 lat temu mieliśmy bronić samych siebie. Do ostatniego guzika.

Lech Kaczyński coraz mocniej ujawnia takie cechy przywódcze, że gdyby żył w rycerskich czasach, miałby już prawdopodobnie przydomek Waleczny. Co prawdaLech Wałęsauważa, iż odwaga obecnego prezydenta skończyłaby się w momencie, gdy w pobliżu przeleciał pierwszy pocisk, ale lepiej nie sprawdzać. Nawet hipotetycznie.

Waleczność prezydenta objawia się bezwzględnie, jeśli tylko na horyzoncie pojawi się cieńDonalda Tuska. Ponieważ w poniedziałek obydwaj panowie mają znaleźć się razem na obradach przywódców państw unijnych, najbliższy weekend będzie nie tylko wesoły, ale też przepełniony konwenansami obcymi współczesnym cywilizacjom politycznym.

Pójdzie tradycyjnie o to samo, czyli o udowadnianie wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy. Z tym, że ostatnio w rozgrywkach polsko-polskich pojawił się element Anioła Stróża. Do Gruzji poleciał minister Sikorski, żeby mieć baczenie na prezydenta, który na zasadzie wzajemności musi teraz w Brukseli deptać po piętach premierowi. I bardzo dobrze! Skoro chcemy dostarczać światu powodów do radości, trzeba wymyślać nowe skecze.

Już w samolocie z Tallina Lech Kaczyński spurpurowiał, gdy usłyszał od dziennikarzy, że ma się spotkać z premierem w piątek o 9.30. A dlaczego nie o 9.45? A kto to ustalił? Gdyby chłopcy cofnęli się kilkadziesiąt lat, niechybnie jeden podłożyłby drugiemu nogę, żeby potem poskarżyć się nauczycielce: _ Pse pani, Donek się pierwszy zaczepia _.

A propos zaczepiania na Kaukazie: wskazane byłoby, żeby opinia publiczna otrzymała wreszcie jednoznaczną odpowiedź na pytanie, kto pierwszy zaczął. Rosyjskie władze to oczywiście brudne, złe i wściekłe typy spod ciemnej gwiazdy, ale mimo to dobrze byłoby wiedzieć.

Putin to rzecz jasna kłamca i złoczyńca, jak wszyscy agenci KGB, lecz pytanie powyższe wydaje się fundamentalne przy osądzaniu nawet takich delikwentów. Tym bardziej, że w czwartek wieczorem prezydentowi Gruzji wyrwało się zagadkowa informacja.

Późno w nocy kanał TVN24 wyemitował przeprowadzony na gorąco wywiad z Michaiłem Saakaszwilim, który oświadczył do kamery, że kilka tygodni temu spotkał się w Izraelu z prezydentami Bushem oraz Kaczyńskim i że już wtedy obydwaj wiedzieli. Niestety, nie padła odpowiedź, o czym wiedzieli, skoro nic jeszcze nie zapowiadało konfliktu. Może prezydent Kaczyński zechce uchylić rąbka tajemnicy

Autor jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu
i redaktorem naczelnym _ Panoramy Opolskiej _.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)