Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Płaskoń: Gdyby tupolew rozbił się gdzie indziej

0
Podziel się:

Dwaj główni pretendenci w wyborach prezydenckich na razie milczą, ale polityczne otoczenie już wszczyna rwetes.

Płaskoń: Gdyby tupolew rozbił się gdzie indziej

Dwaj główni pretendenci w wyborach prezydenckich na razie milczą, ale polityczne otoczenie już wszczyna rwetes. Jedni oburzają się, że podpisy dla Jarosława Kaczyńskiego zbierano pod kościołami. Inni piętnują prof. Bartoszewskiego za cokolwiek niefortunne porównanie z nekrofilią zamiarów grania w kampanii wyborczej tragedią pod Smoleńskiem. Do tego nieudana próba nakłonienia premierado odebrania Rosjanom śledztwa w sprawie katastrofy tupolewa. JakbyDonald Tuskbył generalnym prokuratorem całej Europy.

Wyobraźmy sobie, że prezydencki samolot rozbił się w całkiem innych okolicznościach i w zupełnie innym miejscu. Hipoteza taka nie jest odrealniona wobec ujawnionych właśnie faktów, które specjalna komisja opisała w stosownym raporcie w 2005 r., gdy ten sam TU-154 o mały włos nie zderzył się nad Zurychem z podchodzącym do lądowania Airbusem.

Piloci polskiej maszyny nie wykonali poleceń wieży i znaleźli się na kursie kolizyjnym. Mało tego – w raporcie można przeczytać, że przy ponownym starcie załoga tupolewa również miała problemy z utrzymaniem zalecanej z ziemi prędkości i wysokości.

[

10 kandydatów na prezydenta zdążyło z podpisami ]( http://news.money.pl/artykul/10;kandydatow;na;prezydenta;zdazylo;z;podpisami,221,0,617693.html )
Gdyby los okazał się bezwzględny właśnie wtedy, czy posłowie PiS także naciskaliby na premiera, aby przejął dochodzenie od Szwajcarów? Zwłaszcza, że szefem rządu był wówczasJarosław Kaczyński. Nie wiadomo na razie kto znajdował się na pokładzie maszyny, choć z pewnością nie zapakowano do niej tak znaczącej elity, jak podczas lotu do Smoleńska.

Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że gdyby katastrofa 10 kwietnia zdarzyła się gdziekolwiek poza Rosją, publiczna debata nie miałaby żadnych politycznych znamion. W obecnym układzie geopolitycznym kochamy bowiem Europę Zachodnią oraz USA, zaś krainą niezmiennie podejrzaną pozostaje ciągle Moskwa, mimo że od dnia katastrofy władze Rosji robią nadspodziewanie wiele, aby te bezsensowne relacje zmienić.

GdybyLech Kaczyńskizginął w innym miejscu Europy, zwolennicy PiS zbieraliby dziś także podpisy pod kościołami, bo takie jest naturalne miejsce elektoratu tej partii. Bulwersować można by się wtedy, gdyby usytuowali się w pobliżu siedzib SLD albo Platformy Obywatelskiej. Profesor Bartoszewski nie mógłby natomiast uciekać się do wyostrzonej retoryki, gdyż nie byłoby mowy o kontynuacji rzekomego testamentu tragicznie zmarłego prezydenta, który w wyobraźni jego popleczników powstał wyłącznie poprzez skojarzenie z Katyniem. Jeśli 10 kwietnia Lech Kaczyński leciałby np. do Brukseli, PiS z pewnością nie nawiązywałby do schedy związanej choćby z pamiętną rozgrywką wokół Traktatu Lizbońskiego.

Na pokładzie tupolewa zginęli przedstawiciele wszystkich partii obecnych w parlamencie. Skoro ich przyjaciele, startujący w wyborach prezydenckich, nie doszukują się na rumowisku pod Smoleńskiem swoich testamentów, to widać nie dla wszystkich tragedia ta jest politycznym zaczynem.

Wynik głosowania nad rezolucją wzywającą Tuska do wkroczenia na nową wojenną ścieżkę z Rosją dowodzi natomiast, że zdecydowana większość posłów, którzy 10 kwietnia stracili przyjaciół w pobliżu Katynia, dojrzała już do tego,żeby w relacjach z Moskwą zacząć normalnieć.

Autor felietonu jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu

ZOBACZ TAKŻE:

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)