Policja w Brukseli zmobilizowana i przygotowana na protest rolników. Kilkutysięczna manifestacja ma odbyć się w poniedziałek, ale już w niedzielę do belgijskiej stolicy zjeżdżają farmerzy, którzy będą domagać się działań w odpowiedzi na kryzys na rynkach rolnych.
Zasieki, armatki wodne, wozy policyjne i uzbrojeni policjanci - tak w niedzielę wygląda dzielnica w Brukseli, gdzie mieszczą się unijne instytucje. Belgijskie media od kilku dni informują, że w stolicy może być niespokojnie. Podczas poprzednich demonstracji doszło do starć rolników z policją.
Już w niedzielę pozamykano niektóre drogi, stacje metra w centrum Brukseli, odwołano część autobusów, bo ponad stu rolników na traktorach ma przyjechać do stolicy. Jutro natomiast masowa demonstracja i, jak informują belgijskie media, czarny poniedziałek - kto może, niech nie przyjeżdża do Brukseli samochodem, a na pewno niech omija centrum miasta.
Protest z udziałem ok. 4 tys. rolników, który według wielu komentatorów może przybrać brutalną formę, zaplanowany został w tym samym dniu co nadzwyczajne spotkanie unijnych ministrów rolnictwa.
Jak poinformowała luksemburska prezydencja UE, mają oni rozmawiać o "możliwych dodatkowych działaniach" na poziomie Unii w celu poprawy "niepokojącej" sytuacji na unijnym rynku rolnym "w krótkim i średnim terminie".
Najgorzej dotknięte kryzysem, zdaniem Luksemburga, są sektor mleczny, mięsa wieprzowego oraz owoców i warzyw. Według analiz ekonomicznych, jedną z głównych przyczyn złej sytuacji na unijnych rynkach rolnych jest susza, która wyrządziła znaczne szkody w niektórych regionach Europy. Nie bez znaczenia są także przedłużające się rosyjskie embargo na import unijnych artykułów rolnych oraz spowolnienie wzrostu gospodarczego w Chinach.
Kombinacja tych czynników doprowadziła - zdaniem ekspertów - do spadku cen produktów rolnych oraz obniżenia przychodów z produkcji, co w konsekwencji w wielu przypadkach spowodowało utratę płynności finansowej przez rolników a nawet zupełne bankructwo.