Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Polityka gospodarcza rządu PO-PiS-u to na razie więcej niewiadomych niż pewników

0
Podziel się:

W świetle sondaży z ostatnich tygodni koalicja Platformy Obywatelskiej (PO) i Prawa i Sprawiedliwości (PiS) jest praktycznie przesądzona, nadal zagadką pozostaje program gospodarczy, jaki będzie realizowany przez nowy rząd.

Wciąż także nie wiadomo jednoznacznie, która partia w wyborach 25 września uzyska przewagę na tyle dużą, by przeforsować lub przynajmniej wprowadzić w jak najszerszym zakresie własny program gospodarczy. A programy obu partii, co podkreślają komentatorzy i ekonomiści, a także przedstawiciele obu ugrupowań, znacznie się różnią.

PO, która przez ostatnie tygodnie prowadziła w sondażach przedwyborczych, w przeciwieństwie do Prawa i Sprawiedliwości, nie opublikowała zwartego programu gospodarczego.

Wprawdzie PO wskazuje, że jej program znajduje się na stronie internetowej www.janrokita.pl, ale trudno tam znaleźć np. szczegółowe plany związane z prywatyzacją czy budżetem. Uwagę zwracają jedynie deklaracje typu: zniesienie składki rentowej dla młodych, zmniejszenie liczby przepisów i zezwoleń, ograniczenie monopoli czy zmiana organizacji budowy autostrad.

Dlatego też poza propozycją powtarzaną przez liderów PO, czyli „3x15”, dotyczącą zrównania stawek podatkowych CIT, PIT i VAT na poziomie 15%, nadal niewiele wiadomo.

Liderzy PO mówią raczej o pewnych kierunkach, w jakich będzie podążać realizowana przez nich polityka gospodarcza. Chodzi tu m.in. o odejście od „modelu społeczno-gospodarczego, funkcjonującego w Niemczech i we Francji”, o wzrost konkurencyjności polskiej gospodarki w połączeniu z tworzeniem nowych miejsc pracy, który w efekcie da wzrost gospodarczy, umożliwiający zmniejszanie deficytu budżetowego, co z kolei pozwoli na wejście do strefy euro.

Gdy bliżej przyjrzeć się propozycjom zebranym z publicznych wypowiedzi jej liderów, można znaleźć nieco bardziej konkretnych planów, takich jak: zmniejszenie składek na ZUS płaconych obecnie przez pracodawcę, ulgi dla rozpoczynających pracę i zakładających własną działalność gospodarczą, zniesienie podatku od zysków kapitałowych, a także likwidację podatku spadkowego i leśnego.

Zapowiedzi te idą w parze z chęcią obniżenia deficytu budżetowego o kilka miliardów złotych już w budżecie na przyszły rok i głębszych reform w roku 2007.

Tymczasem PiS w połowie lipca przedstawił swój program gospodarczy, zakładający wzrost PKB do poziomu 7% oraz spadek bezrobocia do poziomu 9% w 2009 roku.

Partia braci Kaczyńskich proponuje m.in. ulgę w podatku CIT na każde nowotworzone miejsce pracy oraz przyspieszoną amortyzację dla nowych przedsiębiorców rozpoczynających działalności kreującą nowe miejsca pracy, zwolnienie pracodawców przez okres dwóch lat z uiszczania części składek.

W kwestii stawek podatkowych PiS chce w ciągu czterech lat obniżyć stawkę podatku PIT do 18 i 28%, CIT ma pozostać na poziomie 19%, natomiast VAT docelowo ma także spaść do poziomu 18%. Pozostałyby preferencyjne stawki podatku VAT w wysokości 0% i 7%.

PiS, podobnie jak PO, chce zlikwidować podatek od zysków kapitałowych.

Program partii braci Kaczyńskich zakłada wprowadzenie na cztery lata stałego poziomu deficytu budżetowego na nominalnym poziomie 30 mld zł.

PRYWATYZACJA

W kwestii prywatyzacji obie spółki prezentują już bardziej zbliżone stanowiska. PO nie chce prywatyzacji sieci energetycznych, gazociągowego Gaz-Systemu, Naftoportu, Lasów Państwowych, Banku Gospodarstwa Krajowego, a także Polskich Portów Lotniczych. Przez dłuższy czas państwowy powinien być także Totalizator Sportowy.

Prawo i Sprawiedliwość rozszerza katalog spółek nie podlegających prywatyzacji o Telewizję Polską, Polskie Radio i sieci kolejowe.

Dodatkowo w grupie spółek z około 50% udziałem Skarbu Państwa znalazłyby się PKO BP, KGHM i BOT, a także Poczta Polska.

W części spółek, takich jak PKN Orlen, Skarb Państwa miałby pozostać biernym udziałowcem. Według założeń PiS roczne wpływy z prywatyzacji miałyby wynosić od 7 do 10 mld zł, w tym od 4 do 6 mld zł poprzez giełdę.

KIEDY DO EURO?

O ile w przypadku prywatyzacji programy obu partii nie różnią się diametralnie, o tyle kwestia wejścia do strefy euro wyraźnie je dzieli.

Prawo i Sprawiedliwość nie chce wprowadzić Polski do strefy euro przed zakończeniem kadencji następnego Sejmu, tj. przed rokiem 2009, choć chce doprowadzić do spełnienia kryteriów z Maastricht.

Szefowie PiS argumentują, że z wejściem do euro należy poczekać, aż polska gospodarka będzie wystarczająco silna.

Natomiast w przypadku PO jeszcze kilka miesięcy temu twierdziła ona, że wejście do strefy euro możliwe jest nawet w 2008 roku. Tymczasem w zeszłym tygodniu jeden z ekspertów PO, Stefan Kawalec, powiedział, że najprawdopodobniej najwcześniejszym terminem przyjęcia wspólnej waluty jest rok 2010.

Dzień później inny ekspert PO powiedział, Rafał Antczak, powiedział, że ciągle realną datą wejścia do strefy euro jest rok 2008.

JAK BĘDZIE WYGLĄDAŁ RZĄD?

Obie partie nie przedstawiały oficjalnych stanowisk, co do resortów, nad którymi chciałyby sprawować pieczę, jednak spośród resortów gospodarczych, przy w miarę równym podziale głosów, prawdopodobny wydaje się układ w którym PO będzie miało Ministerstwo Finansów, a PiS resorty Skarbu i gospodarki.

Wiele zależy od tego też, czy któreś z ugrupowań zechce dokonać reform w zakresie Rady Ministrów – np.. PO chce połączyć resorty gospodarki i skarbu, a konstruowanie budżetu przenieść do kancelarii premiera.

Co do obsady personalnej, to wydaje się, że zwycięska partia wyznaczy premiera (wyraźnych przypadku PO będzie to na pewno Jan Rokita, w przypadku PiS wiele zależy od rozstrzygnięć w wyborach prezydenckich).

Nadal nie wiadomo, kto zostanie ministrem finansów, mianowanym prawdopodobnie z ramienia PO. Padają nazwiska Rafała Antczaka i Stefana Kawalca, a ostatnio także Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Mimo wyraźnych różnic programowych, a ostatnio nawet ataków pod adresem swoich programów, obie partie na każdym kroku zapewniają, że po wyborach się porozumieją i wypracują wspólny kompromis.

Praktycznie nie ma innego rozwiązania niż koalicja obu tych partii – jeszcze w zeszłym tygodniu wydawało się, że PO będzie w stanie sama utworzyć rząd (choć w chwili kiedy mogła liczyć na największe poparcie, nadal chciała być w koalicji z PiS-em), a sondaże z ostatniego przed wyborami tygodnia pokazują, że podział sił w koalicji może być mniej więcej równy, a uzyskanie przez te dwie partie sejmowej większości – niemal pewne.

Jednocześnie trudno liczyć na to, by PiS zdecydował się budować szerszą koalicję z Ligą Polskich Rodzin i Samoobroną, mając w opozycji bardzo silną PO.

wybory
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
ISBnews
KOMENTARZE
(0)