Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|

Polska cierpi na schizofrenię! Krzysztof Grabowski dowodzi, że władzy trzeba patrzeć na ręce

0
Podziel się:

- Społeczeństwo potulnych baranków wygodne jest dla rządzących - przekonuje współzałożyciel zespołu Dezerter.

Krzysztof Grabowski, współzałożyciel zespołu Dezerter, perkusista i autor tekstów
Krzysztof Grabowski, współzałożyciel zespołu Dezerter, perkusista i autor tekstów (Robert Ochnio)
- _ Są takie sprawy, których nie można przemilczeć _ - przekonuje Krzysztof Grabowski, współzałożyciel punkrockowego zespołu Dezerter, perkusista i autor zaangażowanych tekstów. Od lat pilnie przygląda się temu, co dzieje się w kraju i za granicą. Krytycznie patrzy na naszą specyfikę narodową, wady i ułomności. Po ponad trzydziestu latach na scenie wciąż nie odpuszcza rządzącym, ekonomistom, politykom, ale i bezmyślnym obywatelom. Nie zamierza jednak udawać zbuntowanego nastolatka. - _ Wprost nienawidzę, kiedy na scenę wychodzą stare dziady, wykrzykując przy tym jakieś idiotyzmy, jakby nic się w ich życiu przez lata nie zmieniło _ - stwierdza. Dziś 51-letni muzyk, właściciel firmy zajmującej się grafiką, opowiada o starych i nowych płytach, współpracy z Iggy'm Popem i końcu pewnej epoki.

MenStream.pl: Wśród fanów Dezertera szybko rozeszła się wiadomość, że kolejne dwie płyty: _ Mam Kły, mam pazury _ i _ Decydujące stracie _ pojawiły się na czarnej płycie. To podążanie za trendem, czy tęsknota za startymi czasami?

*Krzysztof Grabowski: *Te dwa tytuły nigdy właściwie nie były wydane na winylach. To ich premiera w takiej formie. Jednak faktycznie, od dwóch, trzech lat konsekwentnie wydajemy na czarnych płytach wszystkie albumy Dezertera. Wynika to z tego, że od pewnego czasu widoczne jest spore zainteresowanie nimi.

Ludzie wciąż kupują winyle? Jeszcze niedawno można było zobaczyć, jak rzucały nimi dzieciaki po podwórkach.

Dziś stają się one obiektem kolekcjonerskim z jednej strony, a z drugiej audiofilskim. Brzmią zupełnie inaczej niż płyty kompaktowe i mają w sobie osobliwą duszę, której z całą pewnością nie znajdziemy w plikach MP3. Jeśli ktoś ma dobry sprzęt grający to przyzna, że jakość muzyki z płyty winylowej znacznie przewyższa każdy inny nośnik.

Dla wielu te trzaski, szumy, trwałość samego nośnika, czy w ogóle wielkość tych płyt to totalny _ old school _.

Może i tak, ale w tym jego magia. Powrót do winyli powoli dociera i do nas. Na Zachodzie już się on dokonał i święci triumfy. Według ostatnich statystyk to najszybciej rozwijający się rynek. Podróżując z koncertami po Europie odwiedzamy różne sklepy muzyczne. Na Soho w Londynie, w sklepach z płytami większość półek zajmują winyle. Są tam zarówno stare wydania z _ second handu, _ jak i najnowsze tytuły, które na bieżąco ukazują się w tej formie.

Osiągając przy tym zawrotne ceny.

To dotyczy głównie _ białych kruków _, choć również niektóre nowe wydania potrafią kosztować sporo. Ostatnią płytę Radiohead widziałem za 40 funtów. Przeważnie jednak chodzą one po 10 funtów, czyli mniej więcej tyle co płyta CD no i stale odnotowują wzrosty sprzedażowe. Ja się cieszę, że jest ta tendencja do powrotu do naturalnego dźwięku. Zobaczymy jak długo się to utrzyma zwłaszcza, że ta tendencja u nas obejmuje głównie rynek undergroundowy. Muzycy popowi rzadko decydują się na wydania winylowe.

Ty również masz sentyment do czarnej płyty i stary adapter w domu?

Gramofonu niestety już nie mam, ale sentyment pozostał. Obsługa tego sprzętu była jakaś taka bardziej ludzka. Trzeba było podjeść, nastawić, później przełożyć płytę. Materiał należało zmieścić w 40, maks 45 minutach na dwóch stronach. Wydaje mi się, że przez to były bardziej przemyślane. Na CD wchodzi znacznie więcej i mam wrażenie, że czasem wrzuca się dosłownie wszystko. Pojawiły się płyty godzinne i dłuższe, które zwyczajnie nudzą. W winylach zawsze podobały mi się też ich duże, bardzo ciekawe okładki.

Zwłaszcza, że sam zajmujesz się również grafiką i ich projektowaniem.

To moja pasja. Od dzieciństwa miałem inklinację do ołówka i plastyczne zdolności. Z racji różnych wyborów nigdy jednak nie kształciłem się w tym kierunku. Dzisiaj żałuję. Od początku jednak zajmowałem się grafiką w Dezerterze. Najpierw wydawałem gazetkę, sam robiłem pierwsze okładki. Później wraz z pojawieniem się wydawnictw kasetowych i płytowych starałem się pilnować by były takie jak sobie wyobrażaliśmy. W końcu będąc zmuszony podjąć pracę zarobkową założyłem własną firmę graficzną Projekt Żerań i postanowiłem zajmować się tym również zawodowo.

W Polsce da się z tego wyżyć? Czy traktujesz to jako coś dodatkowego?

Z samego projektowania plakatów i okładek płyt - nie ma szans. Rynek nie jest aż tak rozwinięty, mamy za mało wydawnictw i rocznie ukazuje się zbyt mało płyt by tylko tym się zajmować. Nakłady płyt nie są duże, więc i budżety są ograniczone. Żyjemy głównie z innych rzeczy - na przykład z reklam. Natomiast okładki są taką wisienką na torcie, która sprawia wielką radochę.

W swoim portfolio masz już takie perełki, jak choćby grafika płyty _ Apres _.* *Robiłeś okładkę dla Iggy'ego Popa! Nie każdy może się pochwalić taką gwiazdą.

To był przypadek. Henry McGroggan, od ponad 26 lat jego menager koncertowy, mieszka w Warszawie. Jego partnerką jest nasza stara, dobra znajoma, która wspólnie z nim wielokrotnie pojawiała się na naszych koncertach. Tak się zakolegowaliśmy. Kiedy pojawiła propozycja wydania płyty _ Apres _ Iggy'ego Popa zapytali mnie, czy jestem zainteresowany zaprojektowaniem jej okładki.

**

Okładka płyty 'Apres' Iggy Popa zaprojektowana przez Krzysztofa Grabowskiego. Takim propozycjom się nie odmawia. **

Cieszyłem się jak dziecko.

Jak się wam współpracowało?

Genialnie. Oby więcej takich. Zrobiłem projekt okładki, wysłałem do managementu do USA. Nie było żadnych gadek, z którymi często spotykam się w Polsce w stylu: przesuńmy napis pięć milimetrów w prawo, zmieńmy kolorystykę o jeden ton, czy inne duperele.

Z miejsca im się spodobała?

Akceptacja całego projektu była bez dwóch zdań. Żona Iggy'ego powiedziała, że ten różowy kolor _ zajebiście się jej podoba , w związku z tym okładka jest wspaniała ( śmiech _).

*Zajmujesz się też plakatem. W czym czujesz się lepiej? *Właściwie wszystko co wiąże się z muzyką sprawia mi wielką radość. Takich zleceń nie jest zbyt dużo, ale jak się już zdarzają, to robota pali mi się w rękach. Kłopoty przychodzą zwykle później, zwłaszcza, kiedy trafiam na trudnych artystów, a wbrew pozorom jest ich trochę. Czasem długo muszę przekonywać, dlaczego ten pomysł jest lepszy, a taki obrazek więcej mówi. To dopiero bywa męczące i pochłania czas.

*Zwłaszcza, że musisz go dzielić między koncertowanie, trasy, pisanie tekstów, próby i pracę nad nową płytą. Od ostatniego waszego krążka _ Prawo do bycia idiotą _ minęły już trzy lata. Kiedy możemy się spodziewać nowego materiału? *Prace nad nim zaczęliśmy na przełomie września i października, ale mieliśmy blisko półtora miesięczną przerwę przez koncerty. To nas trochę wybiło z rytmu. Teraz znowu będziemy się zabierać do pracy, tak, żeby spróbować ukończyć ją do wiosny przyszłego roku. Szczerze mówiąc, po ostatniej płycie, która bardzo nas zadowoliła i zaspokoiła naszą próżność, stawiamy sobie jeszcze wyższe wymagania.

Nowa płyta będzie jeszcze mocniejsza?

_ Prawo do bycia idiotą _ wypełniliśmy naprawdę dobrymi numerami. Na każdy temat już jakiś tekst powstał i przy pracy nad kolejnym materiałem zawsze rodzi się problem, co nowego można jeszcze napisać.

Czujesz ciężar tych przeszło 30 lat na scenie?

Zależy mi, aby się nie wygłupić. Jesteśmy już starymi facetami. Nie będziemy wyśpiewywać głupot, jak osiemnastolatkowie. Nie będę udawał, że mam naście lat, skoro mam 50. Tego nie znoszę najbardziej. Wprost nienawidzę, kiedy na scenę wychodzą stare dziady, odcinają kupony od swojej popularności i próbują grać zbuntowanych nastolatków, wykrzykując przy tym jakieś idiotyzmy, jakby nic się w ich życiu przez lata nie zmieniło. To - delikatnie mówiąc - zalatuje infantylizmem i grafomanią. To jest słabe, płytkie i nieprawdziwe.

W punku chodzi o to, by pogodzić prostotę muzyki z głębią tekstu. Udało nam się to na poprzedniej płycie. Postawiliśmy sobie wysoko porzeczkę i mamy ambicję by sprostać własnym wymaganiom. Stąd też taka długa przerwa. Nie chcemy na chybcika wydać kolejnego krążka, musi być on dobrze przemyślany.

Niewiele kapel zaczynających w latach 80. przetrwało do dziś i wciąż ma taką rzeszę odbiorców. Czujesz się dziś gwiazdą undergroundu? *Wizerunek gwiazdy zwalczaliśmy od początku istnienia. *Zdobyliśmy pozycję zespołu undergroundowego, któremu jakoś się tam powiodło artystycznie i dlatego mamy dość sporą widownię i ludzie podchodzą do nas dużym szacunkiem, a czasem wręcz z przegięciem. Specjalnie robiliśmy różne happeningi, by wprawiać publiczność w konsternację. Robiliśmy wszystko, by nie traktowano nas jak gwiazdorów i tak jest do dziś.

To wynika ze specyfiki tamtej kultury i ich podejścia do artystów. Tamta podróż była wkroczeniem do innego świata. U nas zawsze najważniejszy był organizator i właściciel sprzętu, gdzieś dalej publiczność, a na końcu ten artysta. Kiedy graliśmy w Kawasaki w latach 90., na koncercie było półtora tysiąca osób. Nie mogłem ich wówczas rozgryźć. Przez ostanie 23 lata wiele się zmieniło. Dziś w Polsce również organizatorzy zaczynają szanować artystów, nie tylko tych, którzy przyciągają wielką publiczność, ale również tych, którzy mają coś ważnego do powiedzenia.

Sądzisz, że w Polsce młode zespoły mają coś jeszcze do zaoferowania w nurcie punk-rockowym? Może punk się w Polsce skończył, albo skomercjalizował?

W naszym kraju nie ma takiego zjawiska jak w USA, że takie zespoły jak The Offspring czy Green Day królują na listach przebojów, więc nie mówiłbym o komercjalizacji punk rocka w Polsce. Mamy świetne zespoły, które od 20 lat grają podobną muzykę, a może i o wiele lepiej od wspomnianego Green Day'a - jak choćby zespół Upside Down z Bydgoszczy - ale one nigdy nie wybiły się na oficjalną scenę i wciąż pozostają niszowe. Natomiast ja nie dostrzegam nowej fali punk rocka. Młode zespoły są niestety wtórne, powtarzają to, co już zostało wymyślone i nie wnoszą nic od siebie. To mnie martwi, bo zaczyna się robić skansen. Będzie kanon i wszyscy będę grali na tę samą modłę, posługując się prymitywnym językiem i to będzie nudne. Obym się mylił.

Ty pisząc zaangażowane teksty, śledzisz to, co się dzieje w polityce?

Zawsze starałem się być na bieżąco z tym, co się dzieje w kraju i na świecie. Tekstowo staramy się odnosić do rzeczywistości, dlatego krytycznie przyglądam się temu, co mnie otacza. Patrzę na tę naszą specyfikę narodową, wady i ułomności. Interesuje mnie to, w którą stronę zmierza nasz kraj, jak się zmienia Europa czy świat. Nie jest to tylko podyktowane potrzebą napisania tekstu. Raczej odwrotnie, tekst jest moim komentarzem, odpowiedzą na to, co dostrzegam, co mi się nie podoba lub z czym się nie zgadzam.

Wciąż dla wielu jesteście autorytetami...

Nie mamy takich ambicji. Owszem zawracamy ludziom głowę naszymi tekstami i nie chciałbym, żeby były to duperele. Jednak zawsze powtarzam, że to, o czym śpiewamy ma być tylko pretekstem do własnych przemyśleń. To żadna odpowiedź na pytania, czy recepta na życie. To rzucony temat, nad którym wydaje się nam, że warto się zastanowić.

Konkluzje zwykle nie są wesołe. Sądzisz, że dzieje aż tak źle?

Są takie sprawy, których nie można przemilczeć. Społeczeństwo potulnych baranków wygodne jest dla rządzących. Nie wnosi niczego, nic nie zmienia dla obywateli. Władzy trzeba patrzeć na ręce, krytycznie odnosić się do tego, co robi. Nie mówię o zwykłym krytykanctwie, ale o wyrażaniu swoich wątpliwości i własnego zdania. Trzeba żywo reagować, a nie płynąć z nurtem i tylko narzekać.

Zobacz także: Posłuchaj utworu _ My Polacy _ grupy Dezerter:

Na płycie z 2010 roku w jednym z moich ulubionych kawałków - _ My Polacy _ - wytykasz to, że kłócimy się w każdej sprawie, nie potrafimy wykorzystać sukcesów, za to dobrzy jesteśmy przegrywaniu, zafiksowujemy się na przeszłości i zamiast myśleć - _ emocje podsycają ogień. _** **Na lepsze się nie zmieniło.

Jesteśmy w dość specyficznej sytuacji. Ta kopanina polityczna trwa już siódmy rok. To jest chore. Totalne pomieszanie pojęć, nadużywanie mocnych słów. Partie prawicowe nazywa się komuchami, faszystów dobrymi patriotami, a dziwne teorie spiskowe przesłaniają naprawdę ważne społecznie, czy ekonomicznie tematy. To co się dzieje, to jakieś kpiny. Totalna, pogłębiająca się schizofrenia. Nie wiem do czego to wszystko doprowadzi, ale nie wygląda to dobrze.

Czytaj więcej w Menstream.pl
Konserwatyzm jest dziś buntem Britney Spears przebrana za prostytutkę nikogo dziś nie szokuje.
Tymon Tymański chce dać Polakom w twarz Film _ Polskie gówno _ będzie prowokować, jątrzyć i bezlitośnie drwić.
Obciachowe gacie i podkoszulki to prowokacja Pęd do ujednoliconej ładności, kult piękna - strasznie go irytują. Dlatego nie wstydzi się brzucha i łysiny.
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)